czwartek, 27 lipca 2023

Całkiem inna 1/2

-Znalazłem ci nową sekretarkę -zagadnął z uśmiechem kadrowy Sebastian Olszański do swojego najlepszego kumpla i dyrektora działu reklamy i marketingu. — Urszula Cieplak. Właśnie skończy zaoczne studia licencjackie na Komunikacji wizerunkowej. Ma jeszcze jakiś kurs sekretarki. Zna, jako tako angielski i podstawy niemieckiego. A przynajmniej pisze, że zna ten niemiecki. Angielski sprawdziłem i umie się porozumieć. Bardzo ładna. Tu masz jej CV.

CV mniej zainteresowało go, bo na samym wierzchu leżało zdjęcie kandydatki.

-Fakt. Jest śliczna. Moje byłe sekretarki były ładne, ale ta wszystkie przebija urodą -mówił, rozmarzonym tonem.  — Dzwoń i powiedz, że ma pracę. Może zaczynać od poniedziałku. Akurat nowy miesiąc się zaczyna.

-To na ile jej umowę podpisać? Trzy miesiące jak zwykle ci wystarczą? O ile Paula prędzej jej nie wywali.

-Tak. Na trzy i okres próbny.

 


Urszula Cieplak cieszyła się z tej pracy, bo zaoszczędzone pieniądze się kończyły. Do niedawna pracowała w zastępstwie w sekretariacie szkoły w Rysiowie, ale dawna pracownica wróciła po urlopie macierzyńskim i musiała odejść. Po miesiącu odpoczynku i wyjeździe z siostrą na wakacje zaczęła szukać pracy. Ogłoszenie znalazł jej ojciec i chociaż słyszała o podbojach Marka Dobrzańskiego, postanowiła spróbować. Idąc na rozmowę wstępną, przygotowana była właśnie na rozmowę z Dobrzańskim, ale jak okazało się, rozmawiała z kadrowym. To trochę mogło sprawę skomplikować, bo myślała, że sam Marek będzie wybierał sobie kandydatkę i że będzie brał pod uwagę urodę. Nie wiedziała tylko, że kadrowy kieruje się tymi samymi wytycznymi i z polecenia przyjaciela.

Telefon potwierdzający jej zatrudnienie dostała jeszcze tego samego dnia. Cztery dni później punktualnie o dziewiątej pojawiła się we firmie F&D. W holu recepcjonistka zadzwoniła do Dobrzańskiego i zapowiedziała przyjście Uli. Pięć minut później weszła do pustego sekretariatu i zapukała do drzwi z napisem Marek Dobrzański dyrektor ds. reklamy i marketingu. Chwilę później usłyszała miłe proszę.

-Dzień dobry Urszula Cieplak -rzekła, posyłając mu piękny uśmiech.

-Witam panią -rzekł, wstając zza drzwi. — Marek Dobrzański. Proszę usiąść -dodał, pokazując na kanapę.  — Kadrowy mówił mi, że rozmawiał z panią i praktycznie nie mam pytań. Chciałem spytać czy dałaby pani zająć się również chwilowo i razem ze mną sprawami reklamy? Nasz pracownik jest po operacji kręgosłupa i wróci do pracy dopiero za jakieś dwa miesiące.

- Mieliśmy trochę na wykładach reklamy, ale obiecywać nic nie chcę. Zobaczymy, jak będzie w praktyce. Prowadziłam sekretariat w szkole, ale to, co innego.

-W takim razie pokażę pani miejsce pracy. A tak na marginesie Marek -rzekł, wyciągając do niej rękę. — Nie lubię, jak pracownicy mówią mi pan. Nie czuję się panem.

-Rozumiem. Ula.

Przez pierwszy tydzień Ula wdrażała się w prowadzenie biura i szło jej całkiem dobrze Poznała też miłe dziewczyny. Elę z bufetu, Izę krawcową, Alę kadrową i Anię z recepcji. Dziewczyny na początku ostrożnie podchodziły do niej, ale że z natury była życzliwa, więc z każdym dniem miała z nimi coraz lepsze relacje. Głównie, dlatego że była inna niż trzy poprzednie sekretarki Marka. Te miały to do siebie, że uważały się za lepsze. Od nowych koleżanek dowiedziała się też o Lidce, Asi i Joli poprzednich sekretarkach, o tym jak skończyły i o związku Marka i Pauliny.

-Marek zawsze był kobieciarzem i zawsze był z Pauliną. Bliżej czy dalej, ale był. Pół roku temu zaręczyli się oficjalnie i wszyscy myśleli, że się zmieni, ale on dalej zdradzał Paulinę. Uważaj, więc na niego. Jak nie Marek wywala swoje sekretarki, to Paulina zrobi to z zazdrości i zemsty.

-Ja nie przyszłam szukać sobie faceta, tylko zarobić.  Nie mam czasu na miłość a tym bardziej na taką zabawę. Nie dam się omotać. 

-Oby Ula. Jesteś fajną dziewczyną i szkoda by było, abyś skończyła jak one.

Pauliny, póki co nie miała okazji poznać, bo poleciała do Mediolanu. Tam miała rodzinę ze strony ojca i korzystając, że część z nich mieszka nad morzem, pobyt przedłużała.  

 

Marek do pracy Uli zastrzeżeń nie miał. Była znacznie bystrzejsza niż poprzednie jego sekretarki. Głównie chyba, dlatego że jako jedyna skończyła jakieś studia. Nie miała też tendencji do zadawania głupich pytań ani udawać słodkiej idiotki. Była po prostu zwykłą dziewczyną, z delikatnym makijażem i schludnie ubrana.

Przez trzy tygodnie Ula miała spokój od amorów Marka. W środę przed końcem pracy postanowił w końcu działać.

-Mam trochę zaległej pracy Ula, a w piątek mnie nie będzie, więc gdybyś mogła jutro dłużej zostać, a w piątek mogłabyś prędzej wyjść albo nie przychodzić w ogóle.

-Nie ma sprawy Marek. Chętnie skorzystam z wolnego piątku. A co to za praca?

-Musimy nakreślić koszty kampanii reklamowej. Ojciec chce mieć papiery na biurku w poniedziałek.

Następnego dnia oboje już dłuższy czas pracowali, kiedy w drzwiach sekretariatu pojawił się dostawca z jedzeniem.

-Pozwoliłem sobie zamówić dla nas małe, co nieco Ula -wyjaśnił Marek. — Dochodzi siedemnasta i zgłodniałem od lunchu. Najlepsze sushi w Warszawie. Palce lizać. Mam nadzieję, że lubisz?

-Ryby -rzekła z grymasem.

-Nie mów, tylko że nie lubisz sushi. Albo nigdy nie jadłaś? -mówił, siadając obok niej na kanapie.

-Nie o to chodzi. Mam uczulenie na ryby. Jakbym zjadła, zaczęłabym się dusić, sinieć, puchnąć i skończyłabym na ostrym dyżurze. Nie chcesz tego oglądać. Mogę nawet stracić przytomność. 

-Jakby, co umiem zrobić usta - usta -odparł, chcąc zabrzmieć zabawnie i wpatrując się właśnie w jej usta i oczy. — Wiesz, że masz piękne oczy.

-Marek może nie jestem wybitnie inteligentna, ale nie jestem naiwna -rzekła, odwracając od niego twarz. — Wiem, do czego zmierzasz. I wiem o twoich poprzednich sekretarkach. Nie chcę być kolejną dziewczyną do kolekcji i wiem, jak się to kończyło z poprzednimi dziewczynami. Nie chce stracić tej pracy. Moja rodzina musi za coś żyć. Ojciec choruje na serce i czeka go operacja. Terminy na fundusz są bardzo odległe a prywatnie to koszt trzydzieści tysięcy. Ja i moje rodzeństwo straciliśmy mamę. Zmarła sześć lat temu przy porodzie mojej siostry. Ona matki nie znała i chcę, aby miała, chociaż ojca. Żeby nie była całkowitą sierotą. Życie nas nie rozpieszczało, jak widzisz. Ty masz wszystko i wiele panienek, więc mógłbyś, chociaż mnie sobie odpuścić.  Twój ojciec choruje na serce i powinieneś wiedzieć, jak to jest.

-Tak wiem jak to jest -odparł skołowany wywodem Uli. — Nigdy nie mówiłaś o swojej trudnej sytuacji rodzinnej. Nasza firma na specjalny fundusz na takie przypadki. Możemy pomóc.

-Dziękuję, ale najbardziej potrzebuję stabilizacji stałej pracy. Żeby nie myśleć, co będzie za pół roku. Nie zamierzam wchodzić w bliższe stosunki z tobą i nie dam się wywalić.

-Nie zamierzam cię wywalać Ula. Nie mam, za co.

Dalej, choć rozmowa była trudna pracę dokończyli. Przed firmą powiedzieli sobie do widzenia, życzyli miłego weekendu i rozeszli się w dwie strony. Ula na przystanek a Marek na parking.

 

Wieczór Marek spędził w klubie z Sebastianem. Olszański był ciekawy, jak poszło mu z Ulą.  Kiedy więc opowiedział mu wszystko, co powiedziała mu Ula i że zamierza  odpuścić sobie Ulę, był mocno zdziwiony. 


 

-No, co ty Marek. Na sentymenty cię wzięło?

-Zrobiło mi się jej szkoda. Życie ich nie oszczędzało. Ula musi o wszystko sama się zatroszczyć i wychowała siostrę od maleńkości. Brata poniekąd też. Całkowicie poświęciła się rodzinie. Nie znałem nigdy takiej dziewczyny. Dla wszystkich, które znałem liczyło się, tylko samouwielbienie i ja.  Na czele z Paulą. Głupio się czułem, jak mówiła mi to wszystko. Mało mam tu dziewczyn, żeby nie mieć się, z kim się zabawić i żeby na nią czyhać.  

-A już bałem się, że ty już całkiem sporządniałeś Marek. 

-Nie. Po prostu ona jest całkiem inna. 

 

W piątek Marek tak jak prędzej mówił, do pracy nie przyszedł. Musiał się nieco ogarnąć po wyjściu do klubu, ogarnąć sypialnię i kupić coś do jedzenia. O czternastej pojechał po Paulinę na lotnisko. Były korki na ulicach, więc spóźnił się nieco. Kiedy podjechał pod Okęcie, Febo czekała na niego przed wyjściem.

-Witaj kochanie -przywitał się, cmokając narzeczoną w policzek.

-Spóźniłeś się -usłyszał w odpowiedzi.

-Ciebie też miło widzieć Paula -odparł z sarkazmem.

Odpowiedzi nie usłyszał, więc wziął tylko walizkę Pauliny i poprowadził w stronę samochodu. Najpierw otworzył narzeczonej drzwi, później załadował walizkę do bagażnika i  usiadł za kierownicę. 


 

-Słyszałam, że nową sekretarkę sobie zatrudniłeś -rzekła, gdy Marek włączał się do ruchu ulicznego.

-Aleks  już ci doniósł. Dziwne, że przez telefon nic mi nie mówiłaś.

-To podobno jakaś pretensjonalna dziewczyna.

-To powinna ci się spodobać. Nie leci na mnie. Zależy jej na pracy nie na mnie.

-Takie ciche myszki są najgorsze -mówiła nieustępliwie.

-To się w końcu zdecyduj, jakie ci odpowiadają.  Ona potrzebuje pracy, bo ma chorego ojca i młodsze rodzeństwo. Myśli o innych, a nie o sobie, jak ty. Tym mi zaimponowała.

-A ty Matką Teresą zostałeś i postanowiłeś jej pomagać?

-Jak krewni, urlop -postanowił zmienić temat.

-Dobrze. Pozdrawiają cię. Elisa ma znajomego, co ma dom na sprzedaż w San Remo. Do morza dziesięć minut. Powiedziałam, że pomyślimy nad kupnem. 480 000 EUR. Mielibyśmy gdzie jeździć na wakacje kochanie -szczebiotała.

-Paula zwariowałaś -momentalnie, sprowadził ją na ziemię. — To grubo ponad dwa miliony. Nie jestem aż tak bogaty. Rok temu kupiłem ci dom za milion złotych, bo mieszkanie w apartamencie w Warszawie ci się nie podobało i nie chciałaś tam zakładać rodziny. Mieliśmy odkładać na ślub, a w przyszłości pomyśleć o dzieciach.

-O dziecku. Nie zamierzam dwa razy rodzić i psuć sobie figury.

-Oczywiście. Uroda dla ciebie najważniejsza.

-Nie o tym rozmawiamy Marek. Tyle osób ma domki letniskowe i wyjeżdżają na weekendy.

-Domki, a nie wille i w Polsce, a nie we Włoszech. Nie Paula. Nie zamierzam kupować go. Nie stać nas. I nie zamierzam się zadłużać.

-Ale dla swoich kochanek masz pieniądze. Założę się, że tej Cieplak czy jak jej tam, już coś dałeś.

-Nie znasz jej, a obrażasz -mówił, podniesionym głosem. — Ona jest całkiem inna niż Aśka, Lidka, Jolka.

-Uważaj czerwone -usłyszał nagle głos Pauliny.

sobota, 22 lipca 2023

Piękna i nieporadna cz. 4

Kiedy Ula weszła do gabinetu Marka, faktycznie zastała Klaudię i Domi paradujące w bieliźnie. 


 

-Cześć dziewczyny -zaczęła, przerywając ich kłótnię. — Przeszkodziłam w czymś -mówiła, patrząc na ich figury. —  Bosko wyglądacie -westchnęła, łapiąc Klaudię za ramię, bo była bliżej niej.

-A ty to, kto?  -zapytała, wyrywając się jej.

-Mam spotkanie z Markiem i Pauliną. Przyjęcia urządzam. — Kurczę -westchnęła po raz drugi, patrząc to na jedną to na drugą. — Ciarki przechodzą, jak na was patrzę.  Ta bielizna dodaje wam erotyzmu. Bosko wyglądacie.

-A ty, w jakim sensie nam to mówisz -zapytała podejrzliwie Domi?

-W sensie zachwytu. 

-Pójdę do Pshemka, bo znowu się wkurzy o spóźnienie -rzekła momentalnie Klaudia.

-Mogę zrobić sobie wasze zdjęcia -zapytała z nadzieją. — Chociaż po jednym. 

-Nie -odparła Dominika. — Zresztą ja też muszę iść.

Chwilę później zarówno Klaudia jak i Dominika zaczęły się ubierać i obie grzecznie wyszły.

-Na razie dziewczyny -rzuciła za nimi. — Miło było was widzieć.

I po kłopocie. We wszystko uwierzyły -pomyślała z zadowoleniem. One chyba naprawdę nie mają nic w głowach, jak mówiły dziewczyny w bufecie.

-Wielkie dzięki Ula -usłyszała od Kubasińskiej.  — Ja się z nimi szarpię od paru minut.

-Gdyby Marek był wierny Paulinie, nie byłoby problemu. Faceci mają niestety z tym problem.

-Mój był ze mną do czasu, jak studiowaliśmy –zwierzyła się Wioletta. — Chodziło mu o to, że odwalałam za niego prace.

-Mój wyjechał do Dęblina i wystarczyło mu pół roku, żeby znalazł sobie tam pannę. Miał mnie tu i Zuzkę tam przez całe cztery lata. Niby dla zabicia czasu i nic nieznaczącą. Palant jeden.

-A my później cierpimy przez nich.

-Dokładnie. Jakby, co możesz na mnie liczyć w kryzysowych sytuacjach. A tu masz teczkę dla Marka. Zrobiłam mu porównania kosztów kampanii reklamowych. 

 

Marek wraz z Pauliną do firmy dojechał kwadrans później. Wioletta już zdążyła uprzedzić Marka, że sytuacja jest opanowana i mógł ze spokojem przyjść do swojego gabinetu.

-Dzięki. Jesteś wielka Wiola. Gdyby Paulina je tu spotkała, nie miałbym spokoju przez najbliższe dni.

-To nie ja. Ula przyszła i je wypędziła.  Załatwiła na całego. Zaczęła przyglądać się im, mówić i zachowywać się jakby zainteresowała się nimi na poważnie. Obie ubrały się i wyleciały, że aż się kurzyło. Ja bym sobie nie poradziła. Wiem, że ja powinnam się tym zająć, ale nie potrafiłam -usprawiedliwiała się.

-Ok. Wiola. Nic się nie stało. Ważne, że się udało.  Sam bym nie wiedział, jak je obie wywalić z biura. Pójdę i podziękuję jej również.

 

Do Uli poszedł od razu. Nie było jej jednak chwilowo, ale jej sekretarka Kamila pozwoliła mu wejść do gabinetu szefowej. Na kanapie leżał magazyn Elle i w oczekiwaniu na jej przyjście postanowił, przejrzeć gazetę. Kiedy wziął ją do ręki wypadły z niej dwa intrygujące zdjęcia. Momentalnie przypomniało się mu to, co mówiła mu całkiem niedawno Wioletta.


 

Patrzyła na nie jakby była nimi zainteresowana. Czyżby Ula była less?  Przecież zatrudniłem ją w jednym celu.

Dalej na Ulę nie czekał, bo zadzwoniła Wioletta i powiedziała mu, że przyszła pani Ewelina Skoczylas specjalistka od urządzania przyjęć. Kiedy wrócił do swojego biura, Paulina również już była i we trójkę zajęli się rozmową na temat przyjęcia zaręczynowego. Marek dopiero teraz dowiedział się o wielkości imprezy.  Narzeczona postanowiła urządzić je z rozmachem na sto pięćdziesiąt osób w Ogrodach Magnolia z drogim cateringiem, alkoholem i muzyką. Nawet dodatki w postaci kwiatów, chusteczek do ust były bardzo drogie. Całość wyniosła bowiem sześćdziesiąt tysięcy.

-Paula inni mniej na wesela wydają -rzekł, kiedy wyszła pani Skoczylas i zostawiła im orientacyjny kosztorys przyjęcia. — Boję się nawet pomyśleć, co na wesele wymyślisz? 

-Mówisz takim tonem, jakbym Bóg wie, co wymagała. A chcę, żeby było niezapomniane i niepowtarzalne. Tak trudno zrozumieć -mówiła z wyrzutami.

-Dla nas byłoby niezapomniane nawet gdyby odbyło się w naszym salonie albo w ogrodzie u rodziców, w gronie rodziny i naszych znajomych. Takich chwil się nie zapomina.

-Ludzie zaręczają się, biorą ślub w egzotycznych miejscach, a ty nie chcesz mnie uszczęśliwić zwykłymi ogrodami.

-Ogród moi rodzice mogą udostępnić za darmo. I mogę cię uszczęśliwić, ale licz się z tym, że w najbliższych miesiącach będziesz musiała zrezygnować ze swoich luksusów i przyjemności. Zakupów, wizyt u kosmetyczki, drogich restauracji. Nie jestem aż tak bogaty, a na ślub będziesz musiała poczekać z dwa lata.

-Jesteś sknerą i tyle. Aleks nie będzie mi skąpił pieniędzy na moje przyjęcie i przyjemności.

 

Aby odreagować spotkanie, poszedł z Sebastianem na lunch. Chciał też przyjacielowi opowiedzieć o swoich podejrzeniach co do Uli. Zaczął od rozmowy z Wiolą na temat Domi i Klaudii, a skończył na zdjęciach. 


 

-Serio? Były w seksownej bieliźnie? -pytał emocjonalnie. — Sam był zobaczył.

-Seba -napomniał.

-Ale to nie ona się całowała?

-No nie.

-Nie wydaje mi się, żeby była. Trzeba zobaczyć, co ma na biurku. Czy ma jakieś zdjęcia.

-Ma zdjęcie tylko rodziny. Ale to nie świadczy o niczym. Ty też nie masz zdjęcia Emilii na biurku.

-Bo by mi krzyżowało podryw w firmie

-Jeśli jest lesbijką nici z moich planów -stwierdził markotnie Marek .

-Niestety.  Ale przynajmniej Paulina da jej spokój.

- Póki, co i tak muszę odłożyć wszystkie panny na bok. Nie mogę przed wyborem prezesa narazić się Pauli. Jakby mnie przyłapała, z kimś to na pewno by mnie nie poparła na zarządzie. Już i tak dzisiaj się pokłóciliśmy o przyjęcie zaręczynowe.

-Już dawno mówiłem ci, żebyś ją rzucił, ale ty swoje i że tyle dla ciebie zrobiła. Może naprawdę ją kochasz i są to wymówka? Miałbyś normalne, spokojne życie bez Pauliny.

-Seba -jęknął.

-Ja tylko mówię, co widzę i co się dzieje. Naprawdę stanowisko jest warte życia z Pauliną? Ona cię wykańcza. Pamiętasz, jak to było przed Pauliną, kiedy miałeś swoje małe mieszkanie, zero marudzenia, hałasów i w ogóle miałeś spokój.

-Pamiętam Seba. Ale te czasy już nie wrócą.

 

Paulina tymczasem postanowiła działać przymilić się Wioletcie i zbliżyć do Uli.  Zaczęła od Kubasińskiej i przyszła do sekretariatu chwilę po wyjściu narzeczonego z firmy.

-Dzień dobry -zaczęła oficjalnie. —Proszę to dla pani -dodała, podając jej kolorową torebkę na upominki.  — To kilka bezpłatnych próbek markowych kosmetyków.

-Dziękuję pani -odparła zaskoczona. — Za co ten prezent?

-Za nic. Ciągle podsyłają mi różne firmy albo dostaję ze sklepów takie produkty i rozdaję po dziewczynach we firmie. Marek u siebie -zapytała, choć dobrze wiedziała, że wyszedł.

-Nie. Poszedł na lunch z Sebastianem.

-Szkoda, bo potrzebuję kilka numerów telefonów i wizytówek. 

-Pewnie ma w swoim notesie. Przyniosę pani -zaoferowała pomoc.

-Ja sama sobie znajdę, a ty jakbyś była tak miła i przyniosła mi z bufetu kawę i kawałek ciasta orzechowego. Chyba dzisiaj jest. Weź na mój rachunek. I jeszcze jakbyś zrobiła mi ksero tych dokumentów -dodała, podając jej kilka kartek. — Każdy po dwa razy. Ja nie umiem obsługiwać ksero.

-Oczywiście proszę pani -odparła bez najmniejszego protestu.

Kiedy Wioletta wyszła, wzięła się od razu za przeszukiwanie notesu i biurka Marka. Obecnie najbardziej interesowały ją dwie nowe modelki Kamila i Ola. Notes i zarazem kalendarz zawierał sporo notatek i na czytanie wszystkiego czasu nie miała. Dlatego ograniczyła się na przejrzeniu planów narzeczonego na najbliższe dni i do przejrzenia ostatnich zapisków.  Stamtąd dowiedziała się o wysłaniu Dominiki do Sopotu i że i on ma w planach wyjazd na Festiwal krajów bałtyckich. O nowych modelkach, póki co nic nie znalazła. Kiedy przejrzała notes, wzięła się za przeszukiwanie biurka. Te po części było zamknięte na klucz. W tych niezamkniętych  szufladach znalazła teczki z napisami rachunki z rok 2005 -2008 oraz 2009 -2011. Z pobieżnego przeglądanie wywnioskowała, że nie były to zwykłe rachunki za media.

-Pani kawa i ciasto -usłyszała głos Wioli, kiedy chciała dokładnie obejrzeć teczki. — Teraz pójdę skserować papiery.

-Dziękuję -odparła z wymuszonym uśmiechem. — Przynieś je później do konferencyjnej.

Po wyjściu Kubasińskiej mogła  dokładniej poprzeglądać teczki. Wyglądało na to, że Marek skrupulatnie notował i zbierał rachunki za to, co on kupował za swoje pieniądze, a co ona. Były też wyciągi z ich wspólnego konta. Na końcu znalazła wzór przykładowej intercyzy przedmałżeńskiej.

Póki co nie zamierzała robić narzeczonemu awantury, bo mogła sobie tylko pokrzyżować plany. Wolała, kiedyś tam znowu z pomocą nic niepodejrzewającą Wioletą dowiedzieć się czegoś nowego o planach Marka.

 

Zaskarbienie sobie sympatii Uli było trudniejsze do zrealizowania. W tym miało pomóc jej spotkanie z panią Krüger z Niemiec. Kobieta była główną redaktorką pisma o modzie na terenie Niemiec i przyleciała do Polski, aby nawiązać współpracę z tutejszymi firmami modowymi. Paulina była odpowiedzialna za kontakty z prasą, a Ula od reklamy i obie miały pójść na spotkanie. Ula głównie miała wystąpić jako tłumaczka. W służbowym wyjściu  Paulina miała cel, bo była to dobra okazja, aby nieco zbliżyć się do Cieplak i poznać lepiej.

 

Po powrocie z lunchu Marek na chwilę poszedł do swojego biura. W oczy od razu rzuciły się mu rozrzucone po biurku Wioli próbki kosmetyków i torebka papierowa. Dokładnie taka sama, jaką widział rano u Pauliny. Wiedział też, że narzeczona oddaje takie próbki kosmetyków, których nie używa Eli w bufecie, a teraz dziwnym trafem oddała je prawdopodobnie Wioli.

-Coś ważnego się działo pod moją nieobecność -zapytał ogólnikowo.

-Spokojnie było. Była tylko Paulina po numery telefonów.

-To dobrze. Muszę jeszcze do Uli wpaść. Rano nie było jej.

Tematu kosmetyków i dopytywać się póki co nie chciał, tylko mieć to na uwadze.

 

 Tym razem Ula była w biurze. Kiedy wszedł stała przy regale i przeglądała jakieś dokumenty. Jak zawsze wyglądała zniewalająco i patrzył na nią z rozmarzonym wzrokiem.

-Cześć Ula -rzekł, podchodząc do niej. — Wioletta powiedziała mi, że to ty dzisiaj rano uratowałaś mi skórę i przyszedłem ci podziękować.  

-Drobnostka. Siadaj. 


 

-Nie taka drobnostka. Miałbym ostre przejścia z Pauliną.  Zazdrosna jest jak kobra.

-Sam jesteś sobie winny.

-Tak? Niby dlaczego?

-Bo coś cię z nimi łączy. Dlaczego wy faceci nie potraficie być wierni?

-A wy dziewczyny jesteście?

-W porównaniu do facetów i według statystyk to tak.

-Ale to wy nas kusicie.

-Bo jesteście wzrokowcami. Nie interesuje was, co mamy w środku. Jest nawet taki cytat Stanisława Leca. Mężczyźni wolą kobiety ładne niż mądre, bo łatwiej im przychodzi patrzenie niż myślenie. Te twoje modelki od razu dały się nabrać, gdy udawałam, że się nimi interesuje. Nawet do głowy im nie przyszło, że odgrywam szopkę. 

 Jest dobrze Marek -ucieszył się w myślach. Dziewczyny ją nie interesują. Chyba.

-Tak. Wiola mi mówiła, że tym je załatwiłaś.

-Następnym razem może ci się nie udać i nakryje cię -argumentowała. — Albo znajdzie się życzliwy i opowie ci, co robi twój ukochamy -dodała z ironią.

- Paula nie potrzebuje życzliwych. Doskonale wie, co robię i widzi nawet to, czego nie ma. Najwidoczniej jej to nie przeszkadza aż tak bardzo. Inna już dawno by zerwała i odeszła. 

-Miłość jest ślepa, jak to mówią. Ale z czasem odzyskuje się jasność widzenia.  

-A to niby, kogo się tyczy? Mnie i Pauliny?

-Nie. Akurat mnie i mojego byłego. Nie ma, co tematu rozciągać.

Dziewczyny na pewno ją nie interesują. I chyba nie ma chłopaka. Nie ma kto dać mi w gębę, jakby co. Ale będę musiał uważać. To chyba świeża sprawa.

niedziela, 16 lipca 2023

Piękna i nieporadna cz. 3

Do gabinetu dyrektora finansowego było bliżej i dlatego od wizyty w jego biurze Ula i Marek rozpoczęli swój krótki obchód po firmie. Reakcja Febo na widok Uli mocno zaskoczyła Marka. Aleks zawsze chodził ponury i z kamienną miną, a teraz widział w jego twarzy zachwyt i delikatny uśmiech. 

 


To zdecydowanie nie spodobało się mu. Zwłaszcza że od dawna nie było w jego życiu żadnej kobiety. A przynajmniej on o tym nie wiedział. Przypatrywanie się również Uli się nie spodobało.

-Tak jak ci wspominałem. To właśnie pani Urszula Cieplak nowa dyrektor reklamy i marketingu. A to Aleksander Febo -przedstawił ich Marek.

-Miło panią poznać -mówił Aleks, wpatrzony w Ulę. — I liczę na udaną współpracę.

-Tylko nie próbuj tych swoich sztuczek Aleks -wtrącił Marek. — Póki, co będę jej pomagał na początku.

-Czyli pewny jej kompetencji jednak nie jesteś.

-Jestem Aleks. Tylko twoich zamiarów nie jestem pewien.

-Zapewniam pana, że nie zamierzam być gorszym dyrektorem niż Marek -wtrąciła Ula.

-Gorszym chyba się już nie da -dogryzł Aleks.

-Dlaczego? Nikt na Marka nie narzekał -broniła swojego szefa.

-Bo nie o to mi chodziło.

-Przedstawiłem was i nie ma sensu dłużej tu zostawać Ula i wchodzić w niepotrzebną dyskusję.

Wizyta u mistrza była całkiem inna. Chociaż mistrz również był pod wielkim wrażeniem Uli, to czuła się swobodniej. W swoim stylu obszedł ją na około i uśmiechając się z aprobatą.

-Bellissima. Piękna i elegancka w każdym calu.

-Dziękuję panu.

-Tylko nie panu -wtrącił z delikatnym napomnieniem. — Mistrzu albo Pshemko wystarczy. Marco ma gust nie od parady.

-Najważniejsze jest, że Ula ma konkretne wykształcenie -wtrącił Marek

-Nie myślałem, że kiedyś od ciebie to usłyszę -odparł mu ironicznie. — Urszula jest taka naturalna. Nie cierpię tych sztucznych kobiet i nadąsanych. Czuję od Urszuli dobrą energię.

-Dziękuję.

-I, co Izabela zrobi z tą falbaną -spokojny głos Pshekma podniósł się o kilka tonów. —  Fala ma falować, a nie leżeć.

-I to jest cały Pshemko -wyjaśnił Marek. — Potrafi od zachwytu przejść w histerię.

 

Paulina tymczasem opowiedziała bratu o Uli i że Marek na pewno zatrudnił ją dla siebie. Brat nie przyznał się siostrze, że ta zrobiła na nim duże wrażenie i obiecał pomóc. Na niepokój siostry miał tylko jedną radę, czyli szybkie pozbycie się jej z firmy. Tym miało być utrudnianie pracy Uli i zastraszenie jej. Dokładnie tak jak postępował z innym pracownikami.

Pomimo że Aleks obiecał Paulinie, że zajmie się Ulą, to ta nie zamierzała siedzieć bezczynnie i sama przypilnować narzeczonego i Cieplak. W tym miała pomóc jej Wioletta. Co prawda Kubasińska całkowicie nie pasowała do jej stylu życia, ale czego nie robi się dla dobra sprawy. W sekretariacie pojawiła się już drugiego dnia pracy Wioletty. Pora nie była też przypadkowa, bo w czasie, kiedy Marek wyszedł na lunch.

-Dzień dobry. Paulina Febo -rzekła oficjalnie, wchodząc do sekretariatu. — To ty jesteś nową sekretarką Marka?

-Tak. I wiem, kim pani jest. Poznałam. Pani zdjęcie jest na biurku Marka. Wioletta Kubasińska tak dla ścisłości.

- Liczę, że dobrze będziesz wywiązywać się z obowiązków. A przynajmniej wyglądasz na taką. Poprzednie sekretarki Marka były delikatnie mówiąc rozgarnięte w innym miejscu, niż powinny.

-Dziękuję. Postaram się nie zawieść. Mogę w czymś pomóc, bo Marka nie ma?

-Nie. Chciałam zostawić tylko Markowi kosztorysy biżuterii na najbliższy pokaz.

-Przekażę -odparła Wioletta, odbierając od niej teczkę.

-Czasami będę potrzebowała pomocy sekretarki, a własnej nie mam. Mogę liczyć na pomoc?

-Oczywiście. Jeśli tylko dam połączyć wszystko razem.

-Na pewno dasz radę. Później przyjdę i miałabym dla ciebie zadanie. Sprawdziłabyś mi hurtownie z biżuterią. 

-Nie ma sprawy. Zajmę się tym, jak tylko skończę z tymi umowami modelek. Są jakieś nowe -mówiła, wprowadzając Paulinę w zaciekawienie.  O szczegóły jednak nie spytała.

-W takim razie nie będę przeszkadzała -odparła i szybko wyszła.

 

Ula poznać osobiście Paulinę miała okazję następnego dnia. Była w bufecie, kiedy pojawiła się tam Febo po swoje zamówienie diety pudełkowej.

-To pani została przyjęta do pracy na miejsce mojego narzeczonego -rzekła, akcentując słowo narzeczonego.

-Tak. Urszula Cieplak.  

-Paulina Febo. Liczę, że sporo umiesz i godnie zastąpisz Marka. Słyszałam, że skończyłaś dwa kierunki.

-To prawda. Kierunki są podobne do siebie i łatwo było łączyć.

-Cenię tak ambitne kobiety -postanowiła, że nie będzie traktowała Ulę, jako potencjalną rywalkę tylko spróbuje nawiązać z nią bliższą znajomość. — We firmie na kierowniczych stanowiskach sami mężczyźni są zatrudnieni. Nie mam nawet, z kim porozmawiać. W sensie rozmowy z kobietą.

-Przecież są tu miłe dziewczyny i można…

-Chodzi mi o rozmowę bardziej kompetentną, a nie o firmowe plotki -przerwała jej w pół zdania. — Ja zajmuję się dodatkami, a nie zawsze jestem pewna swoich decyzji i nie mam się, kogo poradzić. Myślałam, że ze strony nowej sekretarka Marka będę mogła mieć pomoc, ale stylu nie ma za grosz. To pani powinna zostać jego sekretarką, a tę dziewczynę dać do innego działu. W końcu to ona jest najbliżej Marka i niejako reprezentuje firmę. Nie pasuje do sekretariatu prezesa.

-Ubiór nie jest najważniejszy -mówiła z zmieszaniem. — Rozmawiałam z Wiolettą, gdy byłyśmy na rozmowach kwalifikacyjnych i na pewno podoła obowiązkom.

-W to nie wątpię. Powinna tylko zadbać o wygląd. Jest taka nijaka. Ty wyglądasz na elegancką i masz styl.

-Dziękuję. Choć moda odległa jest od ekonomii, to staram się ubierać w miarę swoich możliwości finansowych. Czasami wypatrzę coś w gazecie albo w Internecie i samej coś w domu uszyć, albo przerobić.

-Kreatywność dobra cecha. Potrzebna na dyrektorskim stanowisku. Tak jak umiejętność zarządzania ludźmi.

-Póki co są bardzo mili i pomocni. Zobaczymy, co będzie dalej. Zresztą nie zamierzam ich jakoś szczególnie wykorzystywać faktem, że to ja jestem szefową.

-No cóż. Każdy ma swoje metody na rządzenie pracownikami. Żeby tylko na głowę ci nie weszli.

Febo w końcu wzięła swoje zamówienie i wyszła z bufetu. Samą Ulę zaskoczyła, bo miała wrażenie, że próbuje nią manipulować.

 

Przez kolejne dwa dni z zarówno Ula jak i Wioletta wdrażały się w obowiązki. Wioletta nawet została po godzinach, aby zorientować się w papierach i po swojemu je poukładać na półkach. Marek jak na razie zastrzeżeń do jej pracy nie miał. Wszystko, co było mu potrzebne miał na czas, a i kawę umiała całkiem dobrze zaparzyć. Jedynie do jej niezdarności mógłby się przyczepić. Raz zepsuła ksero, a innym razem strąciła jego zdjęcie w ramce, gdzie był wraz z Pauliną. Pęknięcie tak się ułożyło, że rozdzieliło narzeczeństwo.  Miała też tendencję do przekręcania słów, przysłów albo całych wyrażeń.

Ula po pierwszym tygodniu pracy miała mieszane uczucia.  Cieszyła się, że ma pracę i dołoży się do renty ojca i do pensji pielęgniarki jej mamy. Obawiała się jednak tego, że Aleks i Paulina będą utrudniać jej pracę. Samego Marka również się obawiała, bo skłamałaby myśląc, że nie robi na niej wrażenia. Był bardzo przystojny, dobrze wychowany i ogólnie lubiany. Miał tylko dwie wady. Pierwszą wadą było to, że był zajęty. Drugą natomiast, że miał na koncie sporo romansów i zdrad. Kilka dni wystarczyły, aby dowiedziała się o pikantniejszych szczegółach z jego życia.  Po tym, czego się dowiedziała, było jej nawet żal Pauliny, bo wiedziała, co może czuć zdradzona kobieta. Jeszcze rok temu miała chłopaka Radka, ale nagle dowiedziała się, że ją zdradza i czuła się z tym okropnie.

 

W samej pracy wiodło się jej całkiem dobrze i  wdrażała się w obowiązki dyrektora. Była pojętna i szybko ogarniała swoje obowiązki i poszczególne zadania do zrealizowania w najbliższej przyszłości. Pomocni w tym byli jej koledzy i koleżanki z działu, z którymi szybko złapała dobry kontakt. Z innymi  pracownikami również miała dobre relacje. Tylko rodzeństwo mąciło miłą atmosferę.  Z Aleksem musiała stoczyć pierwszą bitwę. Poszła do niego, aby porozmawiać o brakującym podpisie na jednym z dokumentów. Jego sekretarki Doroty nie było, a drzwi były uchylone, to zapukała. Chwilę później usłyszała, czego znowu.

-Dzień dobry -przywitała się.

-A to pani. Myślałem, że znowu Adam wrócił -mówił, wstając zza biurka.

Adam czy nie, ale brzydko jest się tak odnosić -pomyślała.

- A to tylko ja. Mogę usiąść?

-Proszę bardzo -odparł, wskazując krzesło po drugiej stronie biurka. — W czym mogę pani pomóc?

- Chodzi o ten dokument -odparła, podając papier.  — Zapomniał się pan podpisać.

-Nie zapomniałem, bo nie zgadzam się na zmiany.

-Niby dlaczego panie Febo? Czym się różni rynek włoski od niemieckiego i austriackiego, że na ten pierwszy przeznaczył pan prawie milion euro na reklamę, a na te dwa pozostałe po niecałe pół miliona.

-We Włoszech jesteśmy bardziej popularni markowo.

-Może, dlatego że więcej płacimy im za reklamę? Albo może ten Roberto Maldini jest pana znajomym. Dopiero od trzech miesięcy ten spec od reklamy nawiązał z nami kontakty.

-Coś pani mi sugeruje?  Zapominasz chyba, kim jestem.

-Nic nie sugeruję i nie zapominam, kim jest pan. Chcę, aby wydatki na reklamę poza Polską w poszczególnych krajach były porównywalne. 

-Póki, co to ja jestem dyrektorem finansowym, współwłaścicielem firmy i pracuję tu od lat, a nie od tygodnia.

-A ja zamierzam dbać o interesy firmy.

-Wzruszające.

-Zawsze mogę powiedzieć Markowi, aby na zarządzie wyjaśnili tę sprawę. Zdanie prezesa jest ważniejsze i powinnam pójść od razu do niego, a nie szarpać się z panem -mówiła, wstając zza biurka. —Kiedy on był dyrektorem, nie było takich różnic. Myślał pan, że się nie dowiem?

- Prezes Marek robił różne głupstwa.

- A mi się wydaje, że pan specjalnie nie podpisał tych dokumentów, aby później móc wytknąć mi niekompetencje. Uprzedzano mnie, że rzuca pan kłody pod nogi. Ja nie zamierzam być bierna, zastraszona i tchórzem. Będzie miał pan mocnego przeciwnika.

-Wyboista droga, którą przyszło ci podążać, może tak naprawdę być jedyną drogą, która zaprowadzi cię do sukcesu -zacytował z ironicznym uśmiechem wers książki.

-Zimowe sny. Richard Paul Evans -odparła momentalnie, wprowadzając Febo w coś w rodzaju podziwu.

-Zadowolona? -pytał, gdy podpisywał dokument.

-Tak i dziękuję. Trzeba było od razu podpisać, a nie stwarzać komplikacje.

Odchodząc od Aleksa, wiedziała już, dlaczego nikt nie chciał zostać dyrektorem działu. Cieszyła się jedna, że to ona wygrała tę pierwszą potyczkę.

 

Marek tymczasem szukał sposobu na rozwiązanie problemu z modelkami. Było jedno miejsce na twarz kolekcji, a modelki dwie.  Najprościej byłoby zatrudnić jedną z dwóch nowych, ale mógł obawiać się sprzeciwu Aleksa i Pshemko. Poza tym Paulina na pewno zaczęłaby widzieć w niej kolejną jego kochankę. Klaudii byle czym by nie zadowolił, więc postanowił poszukać coś dla Domi. Okazja sama się nadarzyła, bo w Sopocie miały być zorganizowane tygodniowe obchody dni krajów nadbałtyckich. Co roku gospodarzem  był inny kraj i teraz przypadało na Polskę. Na nich miała być zaprezentowana między innymi moda. Oprócz tego tradycje poszczególnych krajów, tradycyjne dania i wiele innych dziedzin z życia kraju. Domi oprócz roli modelki miała być również hostessą. Od razu zamówił dla niej również pokój w hotel Haffner na tydzień i dla siebie na trzy dni. Po załatwieniu tych spraw nie pozostało mu nic innego jak powiedzieć Paulini, że podjął decyzję i że Klaudia zostanie twarzą Kolekcja inspirowana literaturą. Zarówno polską jak i zagraniczną.

 

Kolejny dzień pracy dla Wioletty zaczął się nieciekawie, bo kiedy przyszła do pracy w gabinecie Marka zastała Klaudię. Modelka w dodatku ubrana była  w samą bieliznę.  

 


 Próbowała ją wyprosić i nawet szarpać, ale leżała na sofie i było to ponad jej siły. Na domiar złego pojawiła się druga modelka. Widząc rozebraną rywalkę, również wkrótce zrzuciła z siebie ubrania. Teraz oprócz jednej modelki w bieliźnie Wioletta miała dwie.

-Co ta zdzira tu robi -rzekła Domi do Wioletty.

-Zdzirą to ty jesteś -odparła Klaudia.

-Ale to ty jesteś rozebrana nie ja.

-Na Marka tylko takie argumenty przemawiają najbardziej -odparła pewnym tonem blondynka. — Nie wiesz o tym?

- To jak Marek wróci, sam wybierze, która z nas będzie twarzą kolekcji -oznajmiła Domi, również się rozbierając. 


 

-Co wy dziewczyny. Idźcie się gdzie indziej kłócić -wtrąciła Wiola.  — Zaraz ma przyjść ktoś od organizacji przyjęć.

-A ty może jesteś królową angielską, żeby nam rozkazywać?  Ja zamierzam poczekać na Marka w tym stroju -mówiła Klaudia.

-Ja też nie mam zamiaru wychodzić -dodała Dominika.

- Trochę ci się przytyło -rzekła z zawiścią Klaudia, kiedy Wiola wyszła, aby zadzwonić do Marka.

-Za to ty nie masz cycków. Nie wiem, co Marek widzi w takiej chudzinie. I cellulit się pojawił -odwzajemniła się brunetka

-A ty zaczynasz mieć wory pod oczami i zmarszczki. Starość nadchodzi.

Ula w sekretariacie pojawiła się nieoczekiwanie i niemal w ostatniej chwili.  Wiola od razu opowiedziała o wszystkim, co się dzieje za drzwiami.

-Za chwilę będzie tu Marek z Pauliną. Na ósmą piętnaście są umówieni, z kimś od organizowania przyjęć, a w jego gabinecie siedzi Domi i Klaudia prawie całkiem gołe i kłócą się o Marka. Ja w takich krytycznych sytuacjach jestem bezradna, a Marek ciągle wydzwania albo pisze i każe się informować, jak wygląda sytuacja.

-Spokojnie Wiola. Ja się nimi zajmę.