poniedziałek, 16 września 2024

Piękna i nieporadna cz. 19

Marek rozmowy z ojcem nie zamierzał odkładać. Zadzwonił do rodziców chwilę po rozmowie z Pauliną i zapowiedział się, że przyjdzie do nich na kolację. Przy okazji chciał powiedział im o rozstaniu z Febo. Byłą narzeczoną znał wystarczająco długo, aby być pewnym, że zadzwoni do nich albo pojedzie i się im wyżali, a chciał być pierwszy w poinformowaniu o rozstaniu z narzeczoną.

-Dzisiaj na kolację Marek -dziwiła się matka. — Mieliście z Pauliną lecieć do Mediolanu pozałatwiać wszystkie sprawy.

-Ale nie lecimy. Rozstałem się z Pauliną. Okazało się, że okłamywała mnie przez  lata. To nie ona przeciągnęła mnie z pobocza w bezpieczne miejsce tylko przypadkowy facet. Simone Rinaldi mi powiedział, że to jego kumpel.

- Jak nie ona? Jesteś pewny, że ten Simone mówi prawdę. Może chce zaszkodzić waszemu związkowi.

-Znał sporo szczegółów i wszystko się trzymało sensu. Zresztą Paulina poniekąd się przyznała.

-Trudno uwierzyć Marek.

-Ale taka jest prawda. Będę wieczorem, to wtedy porozmawiamy. Wioletta i Ula są w sekretariacie, a jeszcze mam z nimi do porozmawiania.

 

Tak jak było do przewidzenia, Paulina pojawiła się u Dobrzańskich, zanim Marek przyszedł do rodziców na kolację. Liczyła na mocne wsparcie seniorów zwłaszcza Heleny, ale i ona uważała, że na kłamstwie szczęścia się nie zbuduje.


 

-Nawarzyłaś piwa musisz sama je wypić Paulinko -mówiła Helena.  

-Wiem, ale to wasz syn i gdybyście porozmawiali, z nim mógłby zmienić zdanie.

-Marek tyle lat żył w przekonaniu, że tyle ci zawdzięcza, że miał prawo tak zareagować -odparł Krzysztof. — Teraz wymogłaś na nim szybki ślub i posiadanie dziecka, tylko, dlatego że spadek po ciotce przepadnie. Tylko to się liczyło. Żeby w ciągu roku spełnić warunki ciotki.

-Wy przecież czekacie na wnuka.

-Owszem, ale dopiero zdecydowałaś się na dziecko, kiedy wyszła sprawa spadku. Nie uważasz, że to jest egoistyczne?

-Czy to takie ważne, w jakim momencie się urodzi?

-Ważne jest szczęście naszego syna -rzekł Krzysztof.

-Powiedział, że był z tobą z wdzięczności, a to za mało na udany związek -argumentowała Helena. —I rozumiem jego zachowanie. Nikt nie chce być okłamywany. Zwłaszcza tyle czasu.

-Ale ja go kocham. Dlatego nic nie mówiłam i znosiłam jego kolejne romanse.

-To się kwalifikuje do zaborczej miłości Paulinko. Chciałaś zawłaszczyć sobie Marka. A takiego losu nie chcemy dla niego.

-Ale zawsze chciałaś widzieć nas, jako małżeństwo Helenko.

-Ale nie za wszelką cenę. Teraz rozumiem, dlaczego Markowi nie spieszyło się do ślubu. On nie chciał być z tobą.

-Czyli jesteście przeciwko mnie i nie porozmawiacie z Markiem

-Porozmawiamy, ale do niczego nie będziemy go namawiać -stanowczo odparł Krzysztof.

-Nie tego się spodziewałam po was -rzekła wyraźnie obrażona.

-No cóż, Paulino -kontynuował Krzysztof. — Takie jest życie. Składa się z sukcesów i porażek.

Po tych słowach nie pozostało jej nic innego jak wyjść.

 

Kolacja jak to u rodziców była smaczna i wystawna. Pani Zosia, wiedząc, że ma i Marek przyjść zrobiła jego ulubione dania.

-Twoje ulubione naleśniki Marek -rzekła gosposia. —Z ziołami, pieczarkami i serem. A później tarta.

-Dziękuję pani. Naleśniki w pani wykonaniu mogę jeść w każdej postaci. Nawet z samym cukrem.

-Tym bardziej jest mi miło przygotowywać -odparła.

-Paulina mocno dała wam w kość -zapytał, gdy kobieta wyszła?

-Wyżaliła się i chciała, abyśmy z tobą porozmawiali.

-To nic nie da.  Nie kocham Pauliny -mówił stanowczo. —Może i kiedyś tak było, ale jeszcze przed tymi wydarzeniami w Mediolanie. Byłem z nią z wdzięczności.

-To teraz całkowicie mnie zaskoczyłeś. Czy przypadkiem nie stoi za tym inna kobieta?

-Nie, nie ma nikogo. Nie wrócę do niej. Nie przekonacie mnie.

-Spokojnie synku -odezwała się matka. — Nam też nie spodobało się to, co zrobiła i że dopiero spadek spowodował, że zdecydowała się urodzić dziecko. Nie będziemy cię do niczego namawiać.

-W dodatku nie widzi nic złego w swoim postępowaniu -dodał ojciec.

-Dziękuję wam. Nie wiedziałem, jak to odbierzecie.

-To, o czym tak naprawdę chcesz porozmawiać Marek -zapytał ojciec. —Paulina to jak myślę niejedyny powód wizyty.

-A jak się czujesz dzisiaj tato?

-Czuję, że chcesz mi coś powiedzieć. I nic przyjemnego to nie będzie.

-Chodzi o Aleksa. Mam sporo dowodów na jego machlojki tato. Cały czas szkodzi firmie. Simon to jego kolega ze studiów i gdy pojawił się w Polsce i Aleks z Pauliną chcieli, abym zatrudnił go, zacząłem coś podejrzewać i zatrudniłem detektywa. Poza firmą Aleks spotyka się z niejakim Hermanem. Co więcej, opowiada mu o sprawach firmy i konsultuje się z nim.  Simon powiedział mi, że w czasie studiów to on i inni studenci pisali za niego prace semestralne i douczali. Podejrzewa nawet, że dyplom może mieć kupiony.

-Marek to są poważne oskarżenia. Dział finansowy działał bez zarzutu.

-Bo Adam się tym zajmuje. Jest znacznie lepszym ekonomistą niż Aleks. I gdybym nie miał dowodów, nie przychodził do ciebie z tym.

-A tego Simone pewien jesteś -odezwała się i Helena. — Mógł głupot nagadać ci.

-Jego jestem pewien mamo. Detektyw i jego sprawdził.

-Teraz jak o tym myślę, to Adam cały czas zawalony był papierami, w pracy zostawał dłużej, a Aleks punk szesnasta i do domu szedł.

-Widzisz tato. Ale to jeszcze nie koniec. Dostałem pismo, że firma zalega z ratami w sklepach meblowych i z urządzeniami sanitarnymi. To Aleks poza firmą prowadzi z Hermanem swój biznes. Kupują mieszkania i wynajmują je. Z tym że na umeblowanie i wyposażenie kuchni i łazienek wydał firmowe pieniądze. Brał wszystko na raty i nie płacił. Niedawno dostałem pismo ponaglające zapłatę rat.

-Wierzyć się nie chce -mówił sceptycznie.

-Krzysiu -odezwała się Dobrzańska. — Parę miesięcy temu, gdy poszłam do Aleksa do biura, to rozmawiał, z kimś o licytacji jakiegoś mieszkania i że jak zawsze ma kupić to samo wyposażenie. Marek może mieć rację.

-Aleks nie byłby przecież, aż tak głupi, żeby robić przekręty na koszt firmy.

-Może jednak jest. Tu mam wszystko, co udało mi się zdobyć tato -mówił Marek, pokazując neseser.

Przez kolejne minuty Krzysztof wszystko oglądał i wysłuchał nagrania.

-Nie ma, na co czekać synu -rzekł stanowczo. — Jutro tak około trzynastej przyjdę do firmy i skonfrontujemy się z Aleksem. Dobrze byłoby, żeby i ten twój prawnik Fic jak dobrze pamiętam przyszedł. Ja jeszcze porozmawiam z Władziem Kubiakiem i może powie mi, jakie konsekwencje poniesie Aleks.

-Przede wszystkim niech odda, co ukradł i raz na zawsze wyniesie się z firmy i Polski -zdecydowanie wyraził swój pogląd.

- Ciężko będzie mi to znieść synu, bo i Aleks jest w pewnym sensie moim synem, ale nie wszystko można wybaczyć i nie mamy w tej sytuacji innego wyjścia.

 

Ula i Wioletta tymczasem były już w domu i miały czas, aby pogadać o  wydarzeniach we firmie. Najpierw jednak Ula musiała koleżance opowiedzieć o okolicznościach podarowania jej  róż od Marka i które stały w wazonie w dużym pokoju.  Dla Wioli obie sprawy nawet się łączyły.  

-Kto wie, czy te kwiaty nie były przypadkowe Ula. Marek rzucił Paulinę  i postanowił się tobą zainteresować. A to że zapłacił tej kobiecie więcej niż miał dać miało tylko podreperować jego wizerunek.

-Ale on mnie nie interesuje -odparła stanowczo. — Wiem, jaki jest. Nie szukam takiego faceta jak on.

-Ale  inne dziewczyny jednak w nim coś widzą. Teraz to dopiero do niego będą walić  schodami i windami.

-Będzie miał przynajmniej, w kim wybierać.

- Seba dzisiaj też mnie mile zaskoczył. Spotkałam go w sklepie i po wyjściu dał jednej dziewczynie torbę z zakupami. Jej mama sprząta u niego i powiedział, że czasami kupuje im coś do jedzenia.

-No proszę Wiolka. Nawet Sebastian potrafi pokazać się z lepszej strony.   

 

Wieczorem Marek i Sebastian wraz z Simonem w mieszkaniu Seby urządzili sobie męski wieczór przy meczu i piwie.

-Tego mi brakowało -westchnął Marek. — Koledzy, piwko i spokój.

-I Ulą będziesz się mógł zająć -dodał Simon.

-Daj spokój. Ula to dobra koleżanka z pracy.

-Dobra, dobra. Dzisiaj koleżanka, a jutro może już nie być koleżanką. Prawda Seba.

-Od dawna mu to mówię.

-Może zajmiecie się sobą i szukaniem sobie kogoś, a nie mną?

-Ja mam -rzekł kolegom Simon. —Z Karoliną się spotykam. I to dzięki tobie Marek.

-To gratuluję. Tylko jak będziemy mieć dziewczyny, nie będziemy mieć takich męskich wieczorów.

-Spokojnie Marek -odparł Simon. — Nie wszystkie dziewczyny są Paulinami.

 

Piątkowy ranek nie zapowiadał się Aleksowi źle. Na konto wpłynęły mu pieniądze za wynajem mieszkań i zarezerwował sobie hotel na wakacje na Hawajach. Po trzynastej pojawił się u niego jednak sam Krzysztof i poprosił go do sali konferencyjnej. Kiedy przyszedł, obecny był i Marek. 


 

-Widzę, że szykuje się dłuższa pogawędka.

-Brakuje jeszcze dwóch osób -odparł mu Krzysztof.  — Simona i mecenasa Fica.

-A oni tu, po co?  O czym niby mamy z nimi rozmawiać?

-O tym, co robisz z firmą.

Chwilę później w drzwiach pojawił się Rinaldi

-Ja dałem ci forsę, a ty tak się mi odwdzięczasz -wysyczał Febo do Simona? — Najpierw Paulina a teraz na mnie się mścisz.

-Tak się składa, że pojawienie się Simona w twoim otoczeniu spowodowało, że zainteresowałem się nim -zaczął wyjaśniać Marek. Simon niczego nie musiał mi mówić o tobie. —Wynająłem detektywa i on ustalił sporo ciekawych faktów. Między innymi, z kim się spotykasz i że poza firmą prowadzisz drugą działalność. Kupujesz mieszkania, meblujesz je, a później wynajmujesz.

-To moja prywatna sprawa.

-Do czasu jak za umeblowanie płacisz ze swojej kieszeni.

-A niby z czyjej mam płacić?

-Aleks ja mam dowody. Niezbite dowody. Nabrałeś kredyty na firmę, żeby umeblować mieszkania.  Parę dni temu na adres firmy przyszedł monit o niezapłacone raty ze sklepów meblowych i sanitarnych.

-Bzdury.

-Tu masz dowód -dodał Krzysztof, pokazując dokument.

-Niemożliwe -rzekł, wyrywając papierek z rąk Krzysztofa. —Herman ten idiota mnie oszukał.

-Nie udawaj niewiniątka Aleks -wtrącił Marek.

-Ja bym się nie zdziwił, jakby jego koleżka zrobił go w balona -rzekł Simon.

-Ciebie o zdanie nikt nie pytał -odburknął mu, chociaż stanął w jego obronie.

-Nie masz prawa być dyrektorem finansowym firmy -Rinaldi odparł mu w tym samym nieuprzejmym tonie. —Studia skończyłeś z pomocą kolegów. Głównie nie chwaląc się z moją pomocą. Aż cud, że zdawałeś egzaminy. Chyba że przepłaciłeś wykładowców.  Twoja praca dyplomowa to moja po części zasługa. A ja swoją musiałem pisać nią w więzieniu.

-Możesz się zamknąć.

-Brak kwalifikacji to twój najmniejszy problem Aleks -mówił Marek. —Narobiłeś długów na sto pięćdziesiąt tysięcy i wszczęto postępowanie. Bardzo dużo to nie jest jak na firmę, ale liczą się fakty.

-Jak mogłeś obcą osobę wprowadzać w sprawy firmy -dodał Krzysztof i przedstawiając mu kolejny zarzut. — Mógł doszczętnie firmę okraść.

-Tylko idiota mógł tak postąpić i nie spłacać rat -dodał Marek.

-To Herman nie zapłacił rat -wydusił z siebie. — Miał wszystko regularnie spłacać.

-Biedaczek -ironizował Marek.

W sali pojawił się również Fic. Mecenas miał przedstawić Aleksowi, co mu grozi za okradanie firmy i porozmawiać na temat ewentualnej ugody. Za przekręty groziło mu od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia, więc opcja ugody bardziej się mu odpowiadała.

niedziela, 8 września 2024

Piękna i nieporadna 18

W czasie lunchu Simone poszedł na spotkanie z Karoliną. Jego dziewczyna potrzebowała tylko trzech dni, aby w klubie poznać Paulinę i zdobyć trochę zaufania. Zwierzyła się jej z problemów miłosnych i że szuka zemsty na chłopaku, ale nie krwawej i banalnej. Febo  opowiedziała jej wtedy o tym jak znalazła telefon i jak jakiś przypadkowy facet zadzwonił na policję i powiadomił o podejrzeniu o posiadanie narkotyków. Kolejnym planem było oskarżyć Simona o kradzież albo inne przestępstwo. Wszystko oczywiście nagrała na mały dyktafon.

-No proszę. Zachciało się jej zadzierać ze mną -mówił mściwie. —Paulinka się rozkręca, a nawet nie wie, że jej koniec jest bliski.

-To kiedy wszystko opowiesz Markowi.

-Myślałem o pokazie. Ona nim żyje i zepsucie jej tego dnia będzie przyjemnością.

- Tak na marginesie sympatii nie wzbudziła u mnie.

-  Nie tylko  w tobie. W nielicznych wzbudza sympatię.

Kiedy wrócił z lunchu i był w bufecie po wodę dla mistrza Ela, pakując kanapki powiedziała mu, że to dla Pauliny, bo leci popołudniem z Markiem do Włoch.

-Jak to dzisiaj lecą? Przecież w sobotę pokaz.

-Ale mamy dopiero środę. Mają wrócić w piątek. Jakaś ciotka Pauliny jest ciężko chora, zostało jej niewiele życia i chciałaby jeszcze zobaczyć ją, jak bierze ślub. Kto wie, czy nie wrócą, jako małżeństwo. Zwłaszcza że w prezencie ślubnym chce podarować im mieszkanie w Mediolanie.


 

-I Marek się zgodził -pytał.

-I tak prędzej czy później by się ożenili. Virginia Febo to podobno jakaś dziwaczka i zawsze wpada na dziwne pomysły. Adam tak mówił, a jemu Aleks.

-Jak to Virginia Febo? Ona zmarła jak ja i Paulina byliśmy jeszcze parą.

-Jak to byliście parą -zainteresowała się momentalnie bufetowa.

-Dawne dzieje. Muszę iść. Pshemko czeka -postanowił szybko zakończyć rozmowę.

 

Ten dzień miał być bardzo ważny dla Pauliny, bo leciała z Markiem do Mediolanu. Przed laty, gdy miała osiemnaście lat, jej ciotka pozostawiła dość oryginalny testament. Jedno z mieszkań w Rzymie zapisała wnuczce swojego brata. Warunkiem było to, że Paulina w ciągu dziesięciu lat wyjdzie za mąż i będzie miała dzieci. Kiedy odczytywano testament, Febo na ten warunek uwagi nie zwróciła i myślała, że ma bezterminowy czas. Prawnik właśnie do niej zadzwonił i powiadomił, że termin mija za parę miesięcy i że jak nie spełni warunku, mieszkanie zostanie sprzedane, a pieniądze zostaną przekazane na stypendia. Dlatego drugim powodem było zawiezienie dokumentów potrzebnych do zawarcia ślubu w Mediolanie.  Terminy katedralne były jednak odległe i dlatego Paulina postanowiła zrezygnować z katedry i zadowolić się innym kościołem w Mediolanie. Oboje byli już gotowi do wyjścia, kiedy zatrzymał ich Simon.

-Marek musimy porozmawiać -zagadnął ich w gabinecie Marka.

-Akurat teraz Simone -zapytał Marek? — Mamy na lotnisko zaraz jechać.

-Tak teraz -zaczął Simone. —Zanim za daleko wszystko nie zajdzie. Ela powiedziała mi, że ciocia Pauliny jest umierająca, że chce zobaczyć, jak bierze ślub i że chce dać wam w prezencie mieszkanie w Mediolanie. Tylko że ona  dawno temu zmarła. Paulina chce cię wmanewrować w szybki ślub.

-Wiem, że nie żyje od lat. I nie w Mediolanie to mieszkanie tylko w Rzymie. Tak jest jak się słucha plotek.

-Jak już powiedziałeś, co chciałeś to bądź tak miły i daj nam się ze spokojem przygotować do wyjścia -rzekła rozkazująco Febo. — Marek kończ kawę i wychodzimy. 

-W więzieniu poznałem Paolo Rosso. Któregoś dnia opowiedział mi ciekawą historię -rzekł na przekór Paulinie.

-Nie mamy czasu -próbowała mu przerwać Febo. — Później opowiesz nam o nim.

-Czyli nie kojarzysz go Paulinko -zapytał Simone.

-Skąd niby miałam znać -odparła, choć domyśliła się, o kim może mówić.

-Marek to on odciągnął cię wtedy z pobocza, a nie Paulina. Dała mu w nagrodę złoty łańcuszek i kazała zjeżdżać. On sam zresztą zwiał, bo policja go szukała za kradzieże. Dwa dni później wyczytał o wszystkim w gazecie. Stąd znał nazwisko twoje i jej a po kolejnych paru trafił do mojej celi.

-Marek nie słuchaj go.

-Jak to on?

-Paolo opowiadał, że pierwszy cię zauważył. Jeszcze jak dał ci, jakiś koleś w mordę za jakąś Beatrice. Widział, jak się zachwiałeś, uderzyłeś o jakiś kamień, a chwilę później upadłeś na ziemię. Przeciągnął cię w bezpieczne miejsce i próbował ocucić. Wtedy podbiegła Paulina, dała mu łańcuszek i kazała zniknąć. Łańcuszek miał splecione litery F i A. Francesko i Agnieszka.

-Paula -odezwał się Marek. —Czy to prawda.

-Marek on kłamie. Perfidnie kłamie. Od czasu jak przyjechał ciągle mnie nachodzi i próbuje podrywać.  Chciał nawet do łóżka mnie zaciągnąć, ale się nie zgodziłam.

-Ty i ja już nigdy. Więzienie mnie z ciebie wyleczyło. Przez twoje wymagania się tam dostałem. A ty ani razu nie próbowałaś się ze mną skontaktować i nawet nie postarałaś się o dobrego adwokata dla mnie.  Niedługo później postanowiłaś zainteresować się Markiem i mnie ostatecznie zostawić.

-I teraz się mści jakąś wymyśloną historią -argumentowała Febo.

-Paolo może w każdej chwili wszystko potwierdzić. Jest już na wolności.

-Kryminaliście mamy wierzyć. Marek to wszystko…

-Nie pogrążaj się Paula -przerwał jej Marek.  — Dlatego tak nalegałaś, aby zatrudnić Simona. I to był ten hak Simona na ciebie.

-Teraz jeszcze policję na mnie nasłałaś -mówił Simone Paulinie.

-Chyba zwariowałeś.

-Mam na to dowody. Ta dziewczyna, którą poznałaś w klubie i która ci  się zwierzyła jest detektywem i ty sama powiedziałaś jej, jak próbowałaś mnie załatwić i że szykujesz dla mnie kolejne kłopoty z prawem.   Mam nagranie. Chcesz odsłuchać.  

-Detektywów na mnie nasyłasz? Jaki prawem -oburzała się.

-A ty policję. Miałem dać się przez ciebie po raz drugi zamknąć do więzienia?

-Bo tam twoje miejsce. Wszystkie plany mi psujesz.

-Powinienem prędzej ci powiedzieć Marek, ale nauczka Pauli się należała. Ta jej niepewność była dla mnie rozkoszą. Początkowo chciałem  poczekać z do czasu pokazu i wtedy wszystko powiedzieć, ale jak dowiedziałem się, że lecicie dzisiaj do Mediolanu i w jakim celu zmieniłem zdanie.

-Rozumiem cię doskonale i dzięki Simon.

-Nie ma sprawy.

-Możesz się w końcu wynieść -wysyczała Febo. —Chcę porozmawiać z narzeczonym.

-Sam wiem, kiedy się wycofać. Zresztą powiedziałem, to co chciałem.



-Byłym narzeczonym Paula -sprecyzował Marek, kiedy Simone wyszedł. — Właśnie z tobą zrywam.

-Marco jesteśmy tyle lat razem, szczęśliwi. To się tylko liczy. Mamy pozałatwiać sprawy ślubne i te związane z mieszkaniem po ciotce.

-Nie interesuje mnie to mieszkanie -mówił dosadnie. — To tobie na nim zależy. I jak dobrze pamiętam, ciotka testament spisała lata temu, gdy nie byliśmy jeszcze parą. Nie wymieniła, kim ma być twój mąż. Znajdź sobie innego chętnego. Ja nie jestem zainteresowany ani mieszkaniem, ani ślubem.

- Przecież się kochamy -próbowała jeszcze coś wskórać.

-Jakie kochamy? Paula ty wszystko zepsułaś. Może i było między nami uczucie na początku, ale zniszczyłaś je. Tymi swoimi podejrzeniami o zdrady, rozrzutnością i wyniosłością. Teraz okazało się, że okłamywałaś mnie przez tyle lat. Jak tylko chciałem odejść od ciebie, przypominałaś mi tamten wieczór we Włoszech. Jak to w ostatniej chwili natrudziłaś się, żeby wyszarpać mnie z pobocza w bezpieczne miejsce.  A ja głupi we wszystko wierzyłem.

-Marek  musimy uspokoić nerwy. Możemy polecieć do Mediolanu i tam wszystko przedyskutować. Możemy uratować nasz związek.

-Nie Paula. Nie chcę cię znać i masz zniknąć z mojego domu. Najlepiej do mieszkania po cioci wraz z mężem, którego będziesz musiała sobie znaleźć.  

-Nie możesz mnie porzucić, jak jakąś panienkę z klubu i z domu wyrzucić.

-Mogę -mówił zdecydowanie. — Jesteś zakłamaną manipulantką bez uczuć i dążysz do celu, nie patrząc na nic ani na nikogo. Uwolnienie się od ciebie jest najlepszą rzeczą, jaka mogła mnie spotkać. I tak jak ty wymuszałaś na mnie wdzięczność  tak ja będę wdzięczny Simonowi, że powiedział mi prawdę.  To koniec. Zrozum to.

-Porozmawiamy wieczorem na spokojnie w domu. Firma nie jest dobrym miejscem.

-Wieczorem to ja z Sebą i Simonem będę u Sebastiana będę oglądał Ligę Mistrzów i będę miał co świętować. Ty za to będziesz mogła się ze spokojem spakować i wyprowadzić z mojego domu.

-Pożałujesz jeszcze. Ty i on.

Jak tylko wyparowała z gabinetu Marka,  wpadła na Wiolettę i Ulę rozmawiające na korytarzu.

-Co tak w przejściu stoicie?  Nie macie nic do roboty.

-A tobie ktoś nadepnął na pięty czy tam palce -zapytała Wioletta.

-Przestań używać przysłów  Wiola -.wypaliła z furią.  — I ogarnij się w końcu. W tych ciuchach wyglądasz jak własna matka. Firmę modową w końcu reprezentujesz.

Zanim Ula czy Wioletta zdążyły coś odpowiedzieć szybko odeszła, a one weszły do sekretariatu.

-Nie przejmuj się nią. Musiało się stać coś naprawdę strasznego, że tak się zachowywała. Zaraz -rzekła Ula, zastanawiając się chwilę. — Powinna być już w drodze na lotnisko. Mieli lecieć z Markiem do Mediolanu.

- Ale nie lecimy dziewczyny -usłyszeli głos samego zadowolonego Marka. — I właśnie uwolniłem się od Pauliny. Powiedziałem jej, że to koniec.

-To dlatego była taka wściekła.  Nakrzyczała na Wiolkę.

-Cała ona. A wy nie musicie już zajmować się same ostatnimi przygotowaniami do pokazu. Pomogę wam.

Ula była ciekawa powodów, ale od czasu historii z Wiolą jej relacje z Markiem się oziębiły i nie chciała pytać. Również nie wypadało, bo to ich sprawy i musiało być to coś poważnego. Wiedziała, że tylko wdzięczność kieruje Markiem, że był z Pauliną i mogła gdybać, że może to ma coś wspólnego.

Febo tymczasem poszła do brata.

-Stało się coś -zapytał, gdy siostra wpadła do niego z furią. — Powinnaś być teraz w drodze na lotnisko.

- Nie lecimy do Mediolanu, a Marek wyrzucił mnie z domu. Mam się spakować i wynieść.

-Ale dlaczego?

-Ten kretyn wszystko Markowi powiedział.  Marek już wie, że nie ja go wtedy przeciągnęłam w bezpieczne miejsce.

-A ja mu wczoraj przelałem pięćdziesiąt tysięcy.

-Za co? Za milczenie? I na co mu.

-Zaszantażował mnie. Chce rozpocząć własną działalność i otworzyć butik. 

-Musimy coś z nim zrobić Aleks. On nas cały czas szantażuje. Teraz w dodatku detektywa na mnie nasłał.

-Jakiego detektyw? Dlaczego?

- Przypuszczał, że to ja nasłałam na niego policję i teraz ma na to dowody. Jeszcze się odgrażałam, a ta detektyw wszystko nagrała.

-Miałaś nic nie robić na własną rękę -mówił zły na siostrę.  — Sama jesteś sobie winna Paula. Teraz to on może ciebie oskarżyć.

-Powiedział, że jak nie dzisiaj, to  prawdę o wypadku chciał powiedzieć na pokazie. Na jedno by wyszło.

-Niedobrze. Skoro ciebie śledzili, mogli i mnie śledzić. Rinaldi skądś musiał wiedzieć o moich mieszkaniach. Dał mi tez do zrozumienia, że sam nie działam, tylko ktoś mi pomaga. Muszę uważać.

-On nas niszczy.  Zrób coś.

-Idź do kosmetyczki albo na masaż i daj mi samemu działać Paula.

Po wyjściu siostry zdzwonił do Hermana i uprzedził, że na razie nie mogą się spotykać, bo Simone węszy i żeby i on był ostrożny. 

 

 Ula i Marek mieli okazję jeszcze tego samego dnia spotkać się po pracy. Marek wracał od Fica a Ula do domu i spotkali się w parku. Ich alejki się skrzyżował i była okazja na chwilę rozmowy.

-Ula to mój szczęśliwy dzień. Najpierw poszczęściło się mi z Paulą, a teraz Fic powiedział mi, że wszystko przygotował i mogę rozliczyć się z Aleksem. Poczekam do piątku. Sam muszę się przygotować i ojca na konfrontację z Aleksem.

-Sądne dni nad nimi się zebrały.

-Nie jesteś ciekawa, co się stało, że rozstałem się z Pauliną.

-To są prywatne sprawy Marek. Nie musisz mówić.

-Nie muszę, ale jeśli miałyby jakieś plotki po firmie krążyć, jak o naszym wyjeździe, wolę powiedzieć. Simone prawdę mi powiedział. Opowiadałem ci jak to Paulina  przeciągła mnie z pobocza jezdni w bezpieczne miejsce i teraz okazało się, że to nie ona tylko kolega Simona z celi.

-Nieźle. I rozumiem cię. Tyle lat okłamywała cię.

-Teraz odpocznę sobie od babek a później znajdę sobie jakąś dziewczynę, z którą stworzę udany związek.

-I kto to mówi -zakpiła.  

Wychodzili właśnie z parku i Marek zatrzymał się przy starszej pani sprzedającej kwiaty. Po chwili poprosił o wszystkie róże za 5 zł. W sumie było ich dwanaście. Sprzedawczyni za kupno wszystkich dała mu rabat i poprosiła o pięćdziesiąt złotych zamiast sześćdziesięciu. Marek dał jej jednak sto złotych i reszty nie chciał. 


 

-Dla ciebie Ula -rzekł chwile później.

-Marek jeśli myślisz, że kwiatami odkupisz winy za Wiolą, to się mylisz. Nie jestem Pauliną.

-Nie, nie myślę tak. Po prostu miałem doby dzień i ja chciałem zrobić coś dobrego dla kogoś. Tej kobiecie pieniądze się przydadzą.

-Chyba że Marek. Już dawno nie dostałam tylu kwiatów -mówiła, zanurzając twarz w różach. —Są piękne i cudownie pachną.

-Kiedyś dałem Pauli takie kwiaty, to powiedziała, że to zwiędłe śmieci.

 

W tym samym czasie Wioletta i Sebastian też mieli okazję się spotkać. Obok firmy były delikatesy i gdy Wioletta pakowała zakupy, pojawił się i Seba przy kasie.

-Widzę, że szykuje się popijawa -rzekła, patrząc na zgrzewkę piwa i jakiś alkohol.

-Dzisiaj Liga Mistrzów i zaprosiłem Simona i Marka do siebie. A i Marek ma co świętować. I nie tylko alkohol mam.

-Tak słyszałam o Paulinie.

Olszański miał już płacić, kiedy zorientował się, że nie ma portfela i nie ma czym zapłacić. Wioletta zapłaciła w końcu za niego i razem wyszli ze sklepu. Kiedy odeszli kawałek i ku zdziwieniu Wioli torbę z kilkoma rzeczami spożywczymi Sebastian dał jakiejś niepełnosprawnej dziewczynie, która siedziała nieopodal sklepu na ławce.

-To Ewelina. Jej mama sprząta mi mieszkanie. Nie przelewa się im.  Jej mama sama wychowuję ją i dwóch młodszych braci. Ewelina jest opóźniona w rozwoju, ale w sumie niegroźna. Czasami matka zabiera ją ze sobą i stąd ją znam. Teraz czeka na klientów. To znaczy na tych, co obiad domowy zamówili u jej mamy. To taka jakby dieta pudełkowa tylko lepsza. Pani Aneta gotuje, a córka tu przychodzi i ci, co zamówili sobie obiad, odbierają od niej. Przy okazji i jej dają parę groszy. Sam czasami coś zamawiam i daję Ewelinie piątaka.

-To mi zaimponowałeś poniekąd.

-Miło wiedzieć Wiola, że nie jestem już takim zimnym draniem.