Teczka
pozostawiona przez Wiolettę była pokusą dla Piotra i chwilę po wyjściu Kubasińskiej
schował się dla bezpieczeństwa za drzwi i zajrzał do środka. Na wierzchu zaś leżała karteczka, to w
pierwszej kolejności przeczytał ją.
Ulka musimy znaleźć więcej oszczędności. Przy tych wydatkach nawet w połowie nie wypracujemy planu zysków. To zaś oznacza koniec Ciebie i
mnie w tej firmie, a tego nie chcemy. To przecież nasze drugie dziecko.
Dalej
znajdowały się trzy kartki z rzędami cyferek, wykresów, porównań. Na tym się
nie znał, ale treść wiadomości dużo mu mówiła.
To
jest moja szansa-
myślał. Ulę w
Polsce między innymi firma trzyma.
Gdyby tutaj jej nie wyszło, to
może poleciałaby ze mną do Bostonu. Tam z dala od Mareczka zapomniałaby o nim.
Mógłbym jeszcze postarać się o zdyskwalifikowanie Marka w oczach Uli. To, że raz moje plany nie powiodły się nie
znaczy, że za drugim razem nie uda się mi. Muszę mieć tylko lepszy plan. A, to
co jest w teczce, przyda się Febro. Po
nieudanym projekcie ratowania firmy wyleci stąd.
Długo
nie myśląc, postanowił swoją wiedzę wykorzystać i szybko zrobił cztery zdjęcia.
Gdy zaś odstawiał teczkę na biurko Uli, zauważył kalendarz z numerami do
niektórych działów. Numer do dyrektora finansowego całkiem nieprzypadkowo był
tam również.
Dodatkowym
impulsem powiadomienia Aleksa było to, że poprzedniego dnia widział, jak Ula
wychodziła razem z Markiem i odjeżdża z nim. Zdążył zauważyć również, że była
uśmiechnięta i zadowolona. Nie zastanawiając się już dłużej, na swoim telefonie
wybrał służbowy numer Aleksa Febro.
-Dzień
dobry panie Febo- powiedział, po usłyszeniu słucham Febo. —Piotr Sosnowski
kłania się z tej strony. Mieliśmy okazję poznać się niedawno w holu. Mam coś,
co pana zainteresuje. Wioletta zostawiła teczkę dla Uli i z tego, co widzę to
Marek i Ula mają problemy.
-(….)
-Zapewniam,
że po tym losy Marka i Uli w tej firmie skończą się definitywnie. Mam pewne
zdjęcia i dane pogrążające ich. Z tego, co zrozumiałem zyski nie będą takie,
jakich się spodziewają.
-(….)
-Wystarczy
mi, że Ula będzie z dala od Mareczka. Chcę zabrać ją do Bostonu i zacząć
wszystko od nowa.
Wioletta
tymczasem dołączyła do Uli, Marka i Sebastiana ukrytych w sali konferencyjnej.
Gdy dochodziła do nich Sosnowski, robił właśnie zdjęcia.
-I co?
- zapytała od drzwi. — Rybka złowiona.
-Na
razie przynęta połknęła haczyk Wiluś- odparł jej Sebastian. —A ty spisałaś się na medal.
-Kubasińscy
to nie most zawodzony Cebulku. My nie
zawodzimy- mówiła, gdy Sosnowski wybierał numer telefonu. —Jednak to szuja nie
myta– dodała, gdy oglądali nagranie i przysłuchiwali się rozmowie.
-Tyle
mi starczy. Pójdę i rozprawię się z nim- wtrąciła Ula.
-Mam
iść z tobą? -zapytał Marek.
-Nie.
Sama to załatwię.
Chwilę
później Marek, Wioletta i Sebastian mogli dalej oglądać, to co się działo w
gabinecie Uli.
-Już
jesteś? -zapytał zdziwiony. —Wioletta mówiła, że będziesz później. Ale to dobrze Ula. Prędzej porozmawiamy. Sam
telefon był dla mnie miłym zaskoczeniem.
-Dla
mnie zaskoczeniem jest to, jaki jesteś naprawdę- wtrąciła ostro. —Dwulicowy,
mściwy, podlec.
-Tylko
po to chciałaś spotkać się ze mną? Żeby mi to powiedzieć? -mówił z wyrzutami. —Czegoś
tutaj nie rozumiem?
-W
tych kwiatach jest kamera- wyjaśniała, pokazując ręką wazon. —Nagrała cię, jak
robisz zdjęcia i dzwonisz do Febo. A te papiery są nic niewartą podstawką.
-To
nie tak Ula. Chciałem dowiedzieć się, co planuje Aleks- odparł, kłamiąc.
-Jakoś
trudno mi w to uwierzyć- rzuciła zdecydowanie. —Chcesz, wywieź mnie do Bostonu.
Poza tym Wioletta podsłuchała cię i Aleksa w holu jak zawieracie przeciwko
Markowi układ. Nie uczysz się na błędach Piotr. Ciągle bruździsz w moim życiu,
a tak bawić się nie będziemy. Rozczarowałeś mnie po raz kolejny i mam wrażenie,
jakbyś chciał rządzić moim życiem. Nawet Aleks jest lepszy od ciebie. On
przynajmniej knuje jawnie, a nie za plecami. Nie zdziwiłabym się, gdybyś chciał
sprzedać mnie za trzydzieści srebrników- mówiła z oburzeniem.
-Dobrze
mu mówi- mówiła tymczasem Wiola.
-Na
mnie kiedyś tak samo nakrzyczała- odezwał się Marek.
-Żeby
to raz Marek – odezwał się Sebastian. —Ale teraz będziesz mieć u niej kolejną
szansę.
-A
twój Mareczek może jest lepszy? -odgryzał się Sosnowski. — Jest zwykłym
kobieciarzem. Zapomniałaś już, jak cierpiałaś po rozstaniu z nim. I na Mazurach
moje towarzystwo jakoś ci nie przeszkadzało.
-Co za
bezczelny typ- odezwał się Marek. —Pójdę i rozprawię się z nim.
-Daj
Uli działać- uspakajał Sebastian. —Tylko
zaognisz sprawę.
-Bo
nie znałam drugiej twojej twarzy- mówiła spokojnie Ula. —Nie pokazuj się już
nigdy w moim życiu. Nie próbuj nawet zbliżać się do mnie. Teraz bądź tak miły i
opuść ten gabinet i firmę. Zadzwonię do ochroniarza, to cię odprowadzi.
-Sam
trafię do wyjścia- rzekł wściekle. —Mam nadzieję, że kiedyś cię jeszcze
skrzywdzi- dodał już w drzwiach.
Chwilę
później Ula pojawiła się w konferencyjnej.
-Widzieliście
i słyszeliście, jak mniemam- rzekła od drzwi.
-Ulka tak
niechcący- tłumaczyła Wiola.
-Powiedzmy
Wiola. Teraz musimy zająć się drugą połową.
-Aleksem
sam się zajmę- wtrącił Marek. — Przegram nagranie na mojego laptopa i pójdę do
niego.
Spotkanie
z Febro było krótkie i konkretne.
-Mam
interesujące nagranie dla ciebie. Nie wiem tylko czy wolisz obejrzeć, czy mam
ci streścić?
-Wole
oglądać ekran niż cię słuchać- wymruczał złośliwie.
-Jak
zawsze z uszczypliwością w zanadrzu- odparł, otwierając laptopa. — Co prawda
występuje tylko jeden bohater, ale za to z rolą na Oskara. Nikt tak dobrze nie
udaje.
-Po co
każesz oglądać mi faceta pani prezes? -zapytał, gdy ujrzał Sosnowskiego i
domyślał się dalszego ciągu.
-Dojdziemy
do sedna nagrania.
-Oby,
bo na razie to jakieś dyrdymały- mówił z niechęcią.
-Chyba
po tym, co widziałeś i słyszałeś, rozstaniemy się dyplomatycznie- rzekł, gdy
Febo obejrzał całość. —I nie będziemy ojca w to mieszać. Chociaż byłoby to dla
mnie przyjemnością, gdyby dowiedział się, że taki bez skazy, za jakiego uważał
cię, nie jesteś. Drugi raz próbujesz
zawierać jakieś układy. Jak nie z Wiolą to z nim.
-Możecie
mnie teraz wyrzucić, ale na pokazie i tak się pojawię- rzekł wrogo.
-Masz
prawo- odparł Marek.
Wygraliście
bitwę, a nie wojnę-
myślał, odchodząc. Udowodniony
plagiat na samym pokazie
będzie moją słodką zemstą.
Po
tych wydarzeniach Ula w pracy dłużej
zostać nie chciała. Musiała wyjść przewietrzyć się i uspokoić. Swoje towarzystwo zaproponował Marek, to
zgodziła się z ochotą. Ostatnio w jego towarzystwie czuła się najlepiej i znowu
czuła te szybkie bicie serca.
-To,
dokąd chciałabyś pójść? -zapytał, gdy znaleźli się na ulicy.
-Nad
Wisłę- odparła bez zastanowienia i ku zadowoleniu Marka. —Tam czuję się tak
bezpiecznie i potrafię się zrelaksować. I
mam miłe wspomnienia-
dodała w myślach. Jestem winna ci również spotkanie tam. Długo wtedy czekałeś?
-Z
godzinę. I miło, że chcesz nadrobić stracony czas Ula- rzekł z uczuciem.
-Tak naprawdę
to dopiero tydzień temu przeczytałam twój list. Maciek zachował go pomimo tego,
że kazałam go wyrzucić.
-I?
- Widać,
że pisałeś go od serca i był szczery.
-Bo
był. Od czasu naszego wieczornego spotkania nad Wisłą byłem szczery i głupi Ula. Zbyt głupi,
żeby inaczej to poprowadzić. Może wszystko potoczyłoby się inaczej.
-Albo
i nie. Trzeba cieszyć się z tego, co jest. Knucie Aleksa ujrzało światło
dzienne na czas i może już na dobre odejdzie z firmy. A ty zyskałeś nowe
zalety. Jesteś sumienny, pomocny, dobry, uczciwy. Jesteś moją taką bezpieczną
przystanią.
-Miło
słyszeć Ula. Zwłaszcza że kiedyś wszystko olewałem, byłem obibokiem, wykorzystywałem
innych i kręciłem.
-Do
tego umiesz przyznać się do wad. A to jest trudne Marek.
-Tak
Ula. Muszę wstąpić jeszcze do sklepu po krówki- oznajmił jej nieoczekiwania.
—Wtedy, gdy czekałem na ciebie miałem kupione.
-Ale
chyba nie chcesz, aby utyła i stała się nieatrakcyjna? -zapytała podejrzliwie.
-Skąd
Ula. Jak możesz posądzać mnie o to coś takiego?- mówił z oburzeniem.
Chociaż
kochanego ciała nigdy nie za wiele-
pomyślał.
Czas
spędzony nad Wisłą był jak najbardziej udany. Siedzieli na kamieniach, jedli
krówki i rozmawiali. I choć nie było pocałunków, pieszczot, przytulań to ze
spojrzeń i uśmiechów można było wyczytać, że łączy ich uczucie.
Poniedziałkowy
dzień pracy Ula zaczęła od nadrobienia zaległości związanych z Adamem Turkiem i
tuż po przyjściu do pracy wezwała go do siebie.
-Adam
dwie sprawy- rzekła, gdy usiadł.
- Ula ja
do południa przyniosę ci ten raport- mówił nerwowo.
-Adam
nie chodzi mi o raport- wtrąciła.
-To
ten niezapowiedziany urlop- odrzekł ciągle nerwowo, dodatkowo poprawiając
krawat. —Musiałem mieć wolne. Rodzina przyjechała ze wsi na wakacje. Taka
dalsza rodzina i jako wujek musiałem oprowadzić po Warszawie takich dwóch
brzdąców.
-O to
też nie. Daj mi dokończyć. Proszę to dla ciebie- rzekła, podając jeden z
dokumentów. —Chociaż jest to już nieaktualne.
-Ale
za co podwyżka? Ja przecież nic nie zrobiłem. I czemu nieaktualne? Ulka, jeśli
chodzi o tę teczkę, to zrobiłem to dla dobra firmy.
-To
znaczy, że to ty ją wysłałeś?- ni zapytała , ni stwierdziła.
-To
znaczy, że się sam wsypałem- odparł załamany Turek. —Musiałem Ula. Aleks
chce zniszczyć firmę. Teraz mnie zniszczy za ten donos. Nigdzie pracy nie
znajdę.
-Zrobiłeś
bardzo dobrze i Aleks nie dowie się, że to ty- uspakajała. —Mamy swój plan. Jeśli
Aleks będzie chciał sprawę rozkręci, to Pshenko ma mówić, że to rysunki Wojtka
i że sam mu dał stare kolekcje, aby się uczył szkicować. To zaś, że zostały
wzięte za projekty na pokaz to przypadek.
-I nie
będzie się mścił na mnie? - zapytał z wiarą i ulgą.
-Dokładnie.
Wracając do naszych spraw, to podwyżkę dostałeś za to, że nie miałeś jej od
pięciu lat a z tego, co wiem, to harujesz jak wół. Decyzję zaś podjęłam już
tydzień temu w poniedziałek, zanim dostałam twoją teczkę. A nieaktualne
natomiast, dlatego że zastąpisz Aleksa na stanowisku dyrektora finansowego. Na
razie jako PO a po pokazie będę chciała na stałe widzieć cię na tym stanowisku.
-Ja
dyrektorem? – mówił podejrzliwie.
-Tak
Adam i gratuluję- odparła, podając rękę.
-Ulka
ja ci tak finanse poprowadzę, że firma rozkwitnie jak za czasów pana
Krzysztofa- mówił, całując w rękę. —A ty będziesz dla mnie wzorem do
naśladowania.
-Adam
tylko bez podlizywania się- wtrąciła. —Tego tolerować nie będę. Pod uwagę będę
brała tylko wyniki pracy.
Pięć
dni później odbyła się premiera kolekcji. Pokaz zaś wzbudził ogromne zainteresowanie,
zgromadzając wiele osób nie tylko z prasy i telewizji, ale i całkiem prywatne
osoby. Zainteresowanie pokazem zaś było spowodowane głównie tym, że była to
innowacja dla firmy F&D i że obok zawodowych modelek miały wystąpić osoby,
do których kolekcja była skierowana, czyli przecięta Kowalska. Szybko okazało
się, że pomysł był strzałem w dziesiątkę, bo już pierwsze kreacje wzbudzały
aplauz wśród publiczności. Jednak nie tylko na scenie było gorąco, bo i za
kulisami. To tam mistrz wraz z synem dyrygował pokazem.
-Można
wiedzieć, co to jest? -zapytał znienacka Aleks, mistrza Pshemka tuż po
rozpoczęciu pokazu. —Kolekcja nie zgadza się z tym, co ja widziałem na papierze
i co zatwierdzałem.
-A co
widziałeś- zapytał spokojnie projektant.
-Co
innego.
-To
już słyszałem- odparł ironicznie mistrz. —I możemy wiedzieć kim jest twój
towarzysz? –zapytał grzecznie. —Nie będziemy rozmawiać o sprawach firmowych
przy obcych.
-Mecenas
Leszek Kołecki- przedstawił się sam zainteresowany. —Specjalista od praw
autorskich. Prościej mówiąc, to zajmuję się ściganiem plagiatu i właśnie
doniesiono mi o popełnieniu tego przestępstwa.
-U
mnie plagiat? -przerwał mu mistrz. —Pan chyba żartuje.
-Mam
tutaj pana projekty panie Przemysławie i katalog z ubiorami sprzed paru lat.
Wszystko się zgadza.
-
Widocznie zaszła jakaś pomyłka- odparł, spoglądając przelotnie na przyniesione
przez Kołeckiego papiery.
-Tato
ja to wyjaśnię- odezwał się nieoczekiwanie Wojtek. —Panie mecenasie miałem
uczyć się szkicować modę i tato dał mi takie katalogi do przerysowania ubrań i
to są moje szkice. Parę dni później przyszedł do pracowni Adam Turek i chciał
projekty dla pana Febo. Był tak zdenerwowany, że zrobiło mi się go szkoda i
dałem mu na odczepkę moje rysunki z tego właśnie katalogu. Nie wiedziałem, że
to ważne.
-I
sprawa się wyjaśniła- rzekł z zadowoleniem Pshemko.
-Nie
wierzę w taki zbieg okoliczności- odparł ostro Febo.
-Czyli
jak rozumiem, plagiatu nie ma i nic tu po mnie- odezwał się Kołecki.
-Nie
tak szybko drogi panie- odparł mistrz. —Ja chciałbym dowiedzieć się coś więcej na
temat tego nieporozumienia. Nie lubię, jak się mnie oczernia.
Tymczasem
w szatni przebywał Piotr w towarzystwie niedawno poznanej panienki w klubie. Dostali się tam bez trudu, bo jeszcze przed
kłótnią z Ulą ta podarował mu dwa bilety na pokaz i wejściówki za kulisy, a które
miały trafić do rąk jego znajomego. Teraz jego plan był prosty. Skompromitować
Marka w oczach Uli i prawa. Szczęście dopisywało mu, bo samochód Marka
pozostawał otwarty i był zaparkowany w zacienionym miejscu. Dziewczyna również dała sobą manipulować i wypiła sok z
domieszką tabletek ekstazy. Zwabienie Dobrzańskiego na dwór było również proste,
bo powiedział pierwszemu lepszemu ochroniarzowi o uszkodzonym aucie. W chwili,
gdy pojawił się przy wyjściu, to delikatnie popchną dziewczynę w ramiona
Dobrzańskiego, a ta uwiesiła się na nim.
Chwilę
prędzej na parkingu pojawiła się policja razem z psem tropiącym i oświadczyła,
że dostali doniesienie o ukrytych narkotykach w samochodzie Marka. Pech chciał,
że przy jego samochodzie natrafili na niego i dziwnie zachowująca się
dziewczynę.
-Aspirant
Adam Kotlarski i sierżant Karol Małyszek. Nasz pies wyczuł niedozwolone środki
w pana samochodzie- oznajmił Kotlarski.
-To
jakieś nieporozumienie panie władzo- mówił jeszcze spokojnie Marek.
-Sprawdzimy
i zobaczymy- odparła Małyszek.
-Nie
wiem, skąd wzięły się tutaj- tłumaczył się chwilę później, gdy w bagażniku
znaleźli woreczek z jakimiś tabletkami i proszkiem. —Przyszedłem tutaj, bo
jeden z ochroniarzy powiedział mi, że ktoś uszkodził mój samochód. Konkretnie
to lusterko. I fakt jest uszkodzone. Samochodu zaś nie zamykałem, bo wracałem
tutaj często i jest to parking zamknięty. A tę dziewczynę spotkałem przy
wyjściu. Uwiesiła mi się na szyi, to wyprowadziłem ją. Myślałem, że jest
pijana.
-Wyjaśnimy
wszystko na komisariacie panie Dobrzański- rzekł jeden z policjantów.
Na
komisariat pojechał również Sebastian. Ula dotarła tam tuż po zakończeniu
pokazu, gdy Olszański wychodził z komisariatu.
-Seba
wiesz już coś? -zapytała z niepokojem.
-W
samochodzie Marka znaleźli tabletki ekstazy albo coś podobnego do tabletek
gwałtu Ula – mówił Sebastian po spotkaniu z policjantem. —Nie znam się na tym, a
policjant dla dobra śledztwa wiele nie chciał powiedzieć. Fakt jest też taki,
że dziewczyna, która z nim wyszła była czymś otumaniona. I założę się, że to Febo za tym stoi. Był
wściekły, że pokaz udał się i nie było żadnego plagiatu.
-Albo
Piotr. On ma dostęp do różnych świństw i miał również powody do zemsty.
-Zobaczymy. Poprzeglądają
monitoring i dojdą, co się stało za kulisami. Ta dziewczyna musiała się tam przewijać. Zobaczysz, że jutro wszystko
wyjaśni się, a Marek wyjdzie z aresztu. Teraz
nic tu po nas Ula. Wrócimy jutro, gdy będzie adwokat Marka.
Tak
jak przewidywał Sebastian, następnego dnia popołudniu Marek wyszedł z aresztu,
a przed budynkiem czekała na niego Ula z Sebastianem.
-Wiadomo
już Marek, kto ci to zrobił? -zapytał Sebastian.
-Piotr
czy Aleks- sprecyzowała Ula.
-Przykro
mi Ula, ale to był Piotr. Ta panienka, gdy doszła do siebie, to zaczęła mówić
prawdę. Policjant nastraszył ją za współudział i wsypała Piotra. Znalazłem
nawet go na monitoringu. Cwaniak rozjaśnił włosy, chodził w czarnej skórze, ciemnych okularach i powiedział jej, że nazywa się Damian Muszyński. Dostęp do leków miał również. Tego, czego nie miał, to
pewnie dokupił gdzieś.
-Gnojek
jeden- wyzwał Olszański.
-Gnojek
to za mało powiedziane- odezwała się Ula. —Ten typ dla zemsty posunąłby się do
najgorszych rozwiązań. Jest odrażającym padalcem.
-Ula
nie ma sensu bluźnić na niego- wtrącił Marek. —Czasu to nie cofnie, a ja na
szczęście wyszedłem z tego cało i bez konsekwencji. I dzięki, że jesteście. Chętnie poszedłbym z wami gdzieś, ale muszę
teraz jak najszybciej przebrać się i umyć.
-Może
pójdę z tobą, jeśli chcesz? – zapytała nieśmiało Ula. —Powiem ci, co działo się
później na pokazie.
-Będzie
mi miło Ula. Samemu nie chciałbym teraz być.
Na
Sienną daleko nie było, to Marek po drodze opowiedział Uli o przebiegu
przesłuchania i koszmarnej nocy w areszcie spędzonej w towarzystwie jakiegoś
złodzieja. Ula zaś opowiedziała mu o definitywnym odejściu Febo z firmy i chęci
wyjechania na stałe do Włoch. Po dotarciu do mieszkania natomiast pokazał Uli
mieszkanie, zrobił jej kawy i poszedł odświeżeniu się i przebrać. Do salonu,
gdzie pozostawił Ulę, wrócił po kwadransie, ubrany w dżinsy i niebieską koszulę.
Miał też mokre włosy i pachniał
zniewalająco płynem pod prysznic.
-Mogę
zapytać o coś Ula? – zapytał, siadając obok niej na kanapie.
-Pewnie
pytaj.
-Dlaczego
chciałaś przyjść tutaj ze mną?
-Bo
cię kocham Marek i ani przez chwilę nie wierzyłam w twoją winę- mówiła,
wpatrzona w niego.
- Tak
długo czekałem Ula, żeby znów usłyszeć te słowa z twoich ust- odparł, gładząc
po policzku. —Tyle samo czasu czekałem, żeby móc powiedzieć ci to samo. Kocham
cię Ula. Kocham po raz pierwszy tak szczerze i mocno- dodał, całując w usta. —I
pomyśleć, że to Piotr okazał się tą osobą, która rzuciła cię w moje ramiona i
dała szczęście- mówił, gdy na chwilę oderwał się od jej ust. —Chyba będę musiał paczkę wysłać mu do
więzienia, jeśli tam trafi.
-Złośliwy
nie jesteś przecież. A tak szczerze to wolałabym, żeby wyjechał do tego swojego
Bostonu i nigdy nie wrócił. Jednak po
tym, co zrobił to pewnie to już nierealne.
-
Pewnie nie, ale nie mówmy o nim Ula. Mamy lepsze zajęcie. Miesięczne zaległości
w całowaniu. Nie licząc naszych pocałunków we firmie, to czekałem na to cztery
długie miesiące- mówił, kładąc ją na czerwonej sofie.
Pocałunki
szybko przybierały na sile i rozbudzały ich zmysły. Żadne z nich też nie robiło
nic, aby zaprzestać. Było wręcz odwrotnie, bo Marek znalazł swoje miejsce do
całowania w odkrytych ramionach Uli i zagłębieniu szyi, a ona z czułością
przeczesywała dłońmi włosy Marka.
-Jeśli
teraz nie przestaniemy, to nie ręczę za siebie- rzekł Marek, ale z małą wiarą w
swoje słowa. —Tak bardzo chciałbym kochać się z tobą. Nie byłem z żadną przez
ten czas- mówił krótkimi zdaniami.
-To
zrób to – odparła, patrząc na niego z miłością i pożądaniem.
Do
sypialni zaniósł Ulę na rękach i położył delikatnie na łóżku. W kolejnych
minutach obsypywał pocałunkami całą twarz, szyję i ramiona.
-Ula
wyjdziesz za mnie? -zapytał pomiędzy jednym a drugim pocałunkiem.
-Ślub
z tobą będzie spełnieniem moich marzeń- rzekła drżącym głosem.
-To
dobrze, bo zamierzam ożenić się z tobą tak szybko, jak się da- odparł, całując
namiętnie usta.
- Po co ci teraz telefon? -zapytała po chwili z
rozczarowaniem, że znowu zaprzestał pieszczot i sięga po ten przedmiot.
-Bo
nie chce mi się wstawać po długopis i kartkę kochanie, a chcę mieć twoją
obietnicę na piśmie. Włączę dyktafon i nagram.
Możesz już mówić- dodał po chwili.
-Ja
Urszula Cieplak zdrowa na ciele i umyśle obiecuję, poślubić Marka Dobrzańskiego
tak szybko, jak się da- mówiła bardzo wyraźnie i poważnie. —Zadowolony?
-Nawet
bardzo – odparł, odkładając telefon. —Teraz możemy się kochać, kochanie.
Godzinę
później, gdy obudziła się dojrzała Marka przeglądającego na laptopie pierścionki.
-Szukam
jakiegoś pierścionka zaręczynowego- wyjaśnił jej. —Ten ci się podoba? – zapytał,
pokazując jeden z nich.
-Bardzo.
Jest taki subtelny.
-W
takim razie biorę go. Nie jest też drogi, bo kosztuje tylko półtora tysiąca. To
znaczy, ja ci nie skąpię, ale w tym miesiącu muszę oszczędzać. Pamiętasz moje
wyzwanie? Trzy tysiaki na miesiąc.
Kiedyś kupię ci kiedyś coś droższego.
-Pierścionek
zaręczynowy jest jeden i innego nie chcę i nie będę nosić- oświadczyła mu
zdecydowanie. —A z tym wyzwaniem przetrwania za trzy tysiące na miesiąc nie
musisz się wywiązywać.
-Nie
muszę, ale chcę sobie udowodnić, że dam radę Ula.
Wszystko na szczęście skończyło się dla naszych bohaterów pozytywnie w myśl zasady, że dobro zawsze zwycięża. Ta historia pokazuje nam jednak, że nawet porządny, wykształcony człowiek, lekarz, który powinien używać swojej wiedzy z jak najlepszych pobudek potrafi się tak ześwinić i zeszmacić z powodu zwykłej zazdrości. Na szczęście Piotr nie okazał się aż tak sprytny a momentami bywał dość naiwny jak np. w przypadku tej naćpanej panienki. Rzecz rozgrywała się na monitorowanym parkingu a on był aż tak głupi i nawet nie pomyślał, że nic nie da ufarbowanie włosów i zmiana kurtki, bo i tak ludzie go rozpoznają.
OdpowiedzUsuńPodrzucenie teczki to jednak robota Turka. Zrehabilitował się chłop i został za to nagrodzony. Najważniejsze jednak, że Alex już raczej do firmy ma drogę zamkniętą podobnie jak drogę do serca Uli ma zamkniętą Sosnowski.
Spotkanie nad Wisłą przy krówkach ma tu charakter symboliczny, bo przecież to tam Marek zrozumiał wreszcie jak bardzo Ula jest mu bliska. Zgodnie z pisarską tradycją była namiętna noc i oświadczyny a w domyśle szybki ślub, bo Marek po tych wszystkich przejściach na pewno nie będzie chciał czekać.
Świetna historia a ja już czekam na następne. Serdecznie pozdrawiam. :)
Piotr i Aleks to po jednych pieniądzach są, jak to mówią. Ze wskazaniem na tego gorszego jako Piotra. Tak jak powiedziała Ula gorsze jest knucie za za plecami i zdrada niż knucie jawne Aleksa.
UsuńTurka zawsze lubiłam i gdy u mnie występuje to dobrze kończy. Szkoda, że w serialu jakoś go nie wybielili.
Oczywiście krówki miały być taką słodką niespodzianką i symbolem ich dawnej znajomości i udało się Markowi z tą słodkością.
Kolejna opowieść niespodzianka już tuż tuż.
Dzięki za wpis i pozdrawiam miło.
Świetne zakończenie. A pomysł z dyktafonem rozłożył mnie na łopatki. Jak widać Aleks ani Piotr do samego końca knuli i kombinowali. Dwie podłe kanalie.
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam
Julita
Niektórzy kanaliami są od zawsze a inni stają się tak jak Piotr.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Bardzo się cieszę że wszystko skończyło się szczęśliwie ;) Fajnie że Marek uparł się na to wyzwanie i chce je dokończyć. A co do Piotra i Aleksa. Nie umiem powiedzieć, który okazał się gorszym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Wiadomo, że tym gorszym jak dla mnie był Piotr. Tak jakby zdradzał Ulę z Aleksem.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Powtórzę się pewnie twierdząc, że zakończenie świetne. Alex i Piotr do końca konsekwentnie chcieli pogrążyć Marka co na szczęście nie wyszło im najlepiej. Ula znalazła spokojną przystań i niech tak zostanie. Pozdrawiam Agata
OdpowiedzUsuńI o to chodziła spokojna przystań Marek. Zawsze znalazła pocieszenie u Marka w kłopotach.
UsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.