Tydzień
później Marek zaczął na poważnie zastanawiać się nad pomysłem Sebastiana, aby
zająć się Ulą. Po przyjściu do pracy bowiem przystanął przy drzwiach i podsłuchał
telefoniczną rozmowę Uli.
-To
nie jest takie proste- mówiła. —Postaram się, ale uważam, że nie jest to dobry
pomysł. (…). Zadzwonię, jak będę wiedziała coś więcej. Cześć.
Do
biura wszedł chwilę później, ale o nic nie pytał. Ula zaś niedługo po jego
przyjściu wyszła ze stosem papierów do pomieszczenia z ksero. Na jej biurku
dojrzał telefon, to sprawdził, z kim rozmawiała. Nie był nawet zdziwiony, że
był to numer Pauliny.
Cztery
godziny później jadąc z Sebastianem, na lunch Marek miał drugi powód do zajęcia
się Ulą. Przejeżdżając obok Książęcej i stojąc na czerwonym świetle, dojrzeli Ulę
i Paulinę siedzące w ogródku kawiarni. Paulina również dawała Uli białą kopertę,
a ta zaglądała do niej. Chwilę później zaczęła coś wyciągać z niej. Tego jednak
Marek ani Seba nie dojrzeli, bo zapaliło się zielone światło, a kierowca za nimi
zaczął na niego trąbić. O tyle było to dla Marka interesujące i niepokojące, bo
Ula wychodząc z firmy mówiła, że idzie do przychodni po recepty od kardiologa
dla ojca.
-Widzisz
to, co ja? -zapytał Marek.
-No. Biała
koperta dobrze nie wróży - odparł sugestywnie kadrowy.
-I źle
się kojarzy. Najgorsze jest to, że wychodząc Ula, powiedziała mi,
że idzie do przychodni.
-Donosi
i robi cię w bambuko Marek. Mówiłem ci, żebyś zajął się nią. Spacer, kino.
- Tak
nagłe zaproszenie do kina mogłoby wydawać się jej dziwne i podejrzliwe-
argumentował sensownie Marek.
- To
przygotuj sobie plan. Kup bilety na taki seans, aby nie pasował Paulinie,
pokłóć się z nią, a później będziesz mógł bez podejrzeń zaprosić Ulę.
-A co
później? – pytał.
-Później
będziemy się nad tym zastanawiać. Zresztą wychodziliście już razem na
zapiekanki, to takie dziwne nie będzie.
Tymczasem
Ula faktycznie wyszła do przychodni, ale przechodząc obok Książęcej Paulina,
zawołała ją i usiadła na chwilę. W tajemniczej kopercie zaś znajdowały się
zdjęcia z ich zabawy z okazji rocznicy zdania matury. Rano natomiast rozmawiały o odwołaniu
spotkania Pauliny z jedną z redaktorek telewizyjnych. Febo bowiem była
ambasadorem firmy i miała udzielić krótkiego wywiadu.
Dwa
dni później trafia się Markowi okazja na zrealizowanie planu. Rano usłyszał,
jak Paulina przekłada wizytę w salonie piękności z czternastej na siedemnastą,
to postanowił zarezerwować dla nich stolik w restauracji Dania Kresów na tę
godzinę. O swoich planach postanowił natomiast powiedzieć Paulinie dopiero przed
końcem pracy i w obecności Uli.
-Paula
to nowa i bardzo dobra restauracja- usłyszała Ula, gdy wchodzili do
sekretariatu.
-Mówiłam
ci już, że mam już plany- odparła wyniośle Febo.
-To
mogłabyś je zmienić. Z trudem dostałem wolny stolik. Teraz pomyślą, że jestem
niepoważny, a rezerwacje są na miesiąc zajęte.
-Mam
masaż u Agrypiny i nie zrezygnuję- mówiła stanowczo. —Do niej również są duże
kolejki i jest nowa. A jak ci tak bardzo
zależy, to weź Ulę ze sobą.
-Jak
mnie? -zapytała sama zainteresowana.
-Ula
pójdziesz ze mną? -zapytał Marek, chcąc kuć żelazo, póki gorące.
Wyjście
do restauracji udało się znakomicie, a na dobry początek Marek kupił Uli
bukiecik fiołków. Później oboje starannie przeglądali menu. Marek postawił na
rybę, a Ula ze względu na uczulenie na ryby wybrała danie wegetariańskie. Rozmowa również kleiła się im i odłożywszy
sprawy zawodowe na bok, zajęli się tematem swoich zainteresowań i marzeń.
-Podziwiam
cię Ula- rzekł z respektem na wiedzę Uli o samochodach. —Mało która kobieta
tyle wie o markach, mocy.
-To, dlatego
że w dzieciństwie moim towarzyszem zabaw był sąsiad Maciek i wolałam bawić się z
nim samochodzikami niż lalkami. Pomijając to, że mam młodszego brata. A z
samochodów to najbardziej podobały mi się kabriolety. Od dziecka chciałam mieć
kabriolet i móc czuć, jak wiatr rozwiewa mi włosy- mówiła z błyskiem w oczach. —Skończyło
się na tym, że nigdy nie miałam okazji jechać nim, a jak trzy lata temu zimą
nasz Opel Kadet stanął na drodze, to już w ogóle nie mam czym jeździć.
-Czyli
prawo jazdy masz?
-Mam. Teraz
obok znajomości obsługi komputera to podstawa. Tak za dwa miesiące może kupię
sobie jakiś mały samochodzik. A ty masz jakieś ukryte zainteresowania?
-Nie
mam typowego hobby i oprócz zbierania samochodzików, to zbieram znaczki. Poza tym mam
akwarium w domu i uwielbiam wędrówki po górach. Dla relaksu zaś koloruję obrazki
dla dorosłych.
-Ja
dla relaksu lepię pierogi. Jeszcze w liceum odkryłam to i kleiłam całymi
stosami.
-Bardzo
oryginalne Ula.
Kolejne
wspólnie spędzone minuty były równie udane i odkładając na bok swoje
podejrzenia o donoszenie Paulinie, postanowił przedłużyć popołudnie.
-Dokąd
chciałabyś pójść, jak stąd wyjdziemy? - zapytał, gdy kończyli jeść kolację.
-To
znaczy, że jest coś przewidziane dalej? -zapytała zdziwiona, ale i szczęśliwa.
-Skoro
pytam -odparł ironicznie. —Ja polecam te małe kino niedaleko stąd. Zwłaszcza że
pogoda się psuje. Dzisiaj mają dzień polski i zaraz sprawdzę w Internecie, co
grają. Kochanie na zawołanie- rzucił pierwszym tytułem.
-Nie
lubię komedii romantycznych- wtrąciła. —Wszystko jest takie przesłodzone.
Do
końca prawdy nie powiedziała, bo sama nie zaznała takiej miłości i choć film to
fikcja to i tak czuła coś w rodzaju zazdrości co do głównych bohaterek. Nigdy też nie poczuła smaku
prawdziwego pocałunku, a tym bardziej bliskości mężczyzny. Całować zaś całowała
się tylko raz w liceum z Jackiem, ale później okazało się, że był to podły
zakład. Zakochana do tej pory również nie była i dopiero przy Marku poczuła
szybsze bicie serca.
- Są
jeszcze Agentki Borysa komedia obyczajowa i Jeszcze więcej psów sensacja- dodał
Marek.
-Agentki
Borysa- odparła zdecydowanie, bo strzelanina, pościgi samochodowe i przekleństwa to nie było, to co lubiła oglądać.
Komedia okazała się całkiem dobra i oboje mieli powody do śmiechu i zadowolenia po wyjściu z kina. Odwiezienie
Uli do domu również było w planach Marka. Było bowiem już późno i nie chciał,
aby Ula telepała się autobusami. Do domu, choć Ula zapraszała go, nie
wchodziła. Po jego odjeździe miała za to czas, aby przed snem pomyśleć o
ostatnich czterech godzinach spędzonych w towarzystwie Marka. Zapamiętała
niemal każdą chwilę, a jego kwiaty zostawiła na pamiątkę i włożyła do jednego z
pamiętników, aby się zasuszyły.
Kolejny
dzień pracy dla Uli rozpoczął się nieciekawie, bo w gabinecie Marka rozgościła
się Klaudia. Wkrótce też pozbyła się sukienki i po biurze paradowała w samej
bieliźnie. Długo nie myśląc, zadzwoniła do Marka i uprzedziła go, aby na razie
nie przychodził do firmy, a przynajmniej bez Pauliny. Po jego przyjściu i
pozbyciu się modelki zaś zapewniła Marka, że nie powie nic Paulinie o wizycie Klaudii. Zajście z rana nie mogło być nie omówione przez
Sebastiana i Marka.
-Mówiłem
ci, że wyjście z Ulą zadziała- mówił z zadowoleniem Sebastian.
-Ula
równie dobrze mogła tak powiedzieć, bo wiedziała, że tylko na nią wina spadnie-
odparł całkiem sensownie Marek.
- Fakt
nie pomyślałem. Ale to już coś i będzie ci teraz łatwiej wyjść ponownie z Ulą. Tylko
nie możesz odpuszczać.
-Tylko
ja nie mam planu co dalej- odparł sceptycznie.
-Ale
ja mam. Zaproś ją któregoś popołudnia na
spacer tak dla rozprostowania kości albo po jakimś spotkaniu biznesowym dla
relaksu.
-To
jest do zrobienia. Mamy jutro ciężkie spotkanie z panem Błaszczykiem. Ma nagle
jakieś zastrzeżenia do umowy.
-Widzisz
Marek. Okazje same ci się trafiają. A jak było na kolacji z Ulą?
-Dobrze.
To fajna, zabawna, mądra dziewczyna. Oprócz kolacji byliśmy jeszcze w kinie. Bawiłem
się nawet lepiej niż z Pauliną.
-To zrozumiałe-
wymruczał Olszański, bo Pauliny nie znosił i była to niechęć obopólna. —Nie rozumiem
tylko dlaczego ciągle jesteś z nią. Od dwóch tygodni jesteś już prezesem i dała
ci głos poparcia.
-Będą
kolejne zarządy Seba- odparł klarownie.
- Naprawdę
rywalizacja z Aleksem jest ważniejsza od twojego spokoju? – pytał z
niedowierzaniem. — Nie szanujecie się, ciągle kłócicie, zdradzasz ją, nie
kochasz, ona trwa przy tobie z egoizmu. I tak od czterech lat.
-Da
się przyzwyczaić Seba- wtrącił. —Zresztą ta czy inna i tak byłby to tylko związek
lepszy, czy gorszy. A prawdziwa miłość, jeśli
istnieje, to jest głupia i nudna.
-Raczej
nie jest. Jest całkiem miło.
-A od
kiedy tak myślisz? -zainteresował się.
-Od
czasu jak poznałem Wiolettę. Tak inaczej czuję się w jej towarzystwie.
-Jeszcze
trochę a usłyszę, że się zakochałeś- mówił, jakby kpił.
-To,
że ktoś spodobał mi się, to nic złego nie jest Marek. I jeśli chcesz, to namówię ci koleżankę Wioli.
Ma na imię Miranda, jest brunetką i taka sama jak Wiolka. Koleżanki blondynka i
brunetka, to przecież nasza specjalność- argumentował, bo marzyło mu się, aby
Marek uwolnił się od Pauliny i chodził razem z nim i Wiolettą po klubach i
innych imprezach.
-Nie
dziękuję Seba. Są jakieś granice i kobiety pokroju Wioli mnie nie interesują. Powiem ci coś w
tajemnicy- dodał konspiracyjnie. — Mam ochotę dać Pauli nauczkę i naprawdę
zacząć romansować z Ulą.
-Czyli
słodka zemsta ci się śni- mówił ze złośliwym uśmiechem. —Tylko co z Ulą?
-Jeśli
ma układy z Pauliną, to będzie mieć karę- odparł bez wahania.
Dzień
później spotkanie z panem Błaszczykiem zaskoczyło Marka i Ulę. Okazało się bowiem,
że dowiedział się z własnych dobrze poinformowanych źródeł, że jeden z kontrahentów ma lepsze warunki umowy niż on. Głównie chodziło mu o to, że
zyski z butików na terenie Rosji w pierwszej kolejności wpływają na konto Lwa
Korzyńskiego właściciela butików a dopiero później na konto firmy F&D. On zaś
jako właściciel butików specjalizujących się w sprzedaży rozmiarów XS i XL+ a
mający w swoich sklepach również kreacje F&D, dążył do podobnych warunków.
-Kolejne
niepowodzenie Ula- mówił Marek, gdy pożegnali się z panem Błaszczykiem. —
Najpierw nasz dostawca wyrobów skórzanych wybrał konkurencyjną firmę, a teraz
to. Dlaczego już na początku mojej prezesury mam same kłody pod nogi? -pytał z
rozżaleniem.
-Gdy
prowadzi się biznes, to trzeba liczyć się z niepowodzeniami. Są poniekąd wpisane w regułę Marek. Prawda
stara jak świat i nie ma się czym martwić- pocieszała. — I nie zapominaj, że
pan Terlecki ci sprzyja i załatwił nowe kontakty nie tylko w Rosji, ale na
całym wschodzie. A z panem Błaszczykiem
poradzimy sobie. Z jego butików i tak dużo zysków nie było. Najwyższy czas umowę
zerwać i przenieś do naszych butików. Będzie
dobrze Marek. Zobaczysz.
-Masz
rację Ula. Jak to mówią, co cię nie zabije, to cię wzmocni. To co Ula tak dla
relaksu dasz zaprosić się na spacer?
-A
stać nas teraz na wychodzenie?
-Nic
się nie stanie, jak wyjdziemy na półgodziny albo godzinę. Proponuję te twoje
zapiekanki i park.
Miły
spacer zakłócił im telefon od pana Durki ich eksperta od prawa cywilnego. Mężczyzna
oznajmił im, że dostał anonim, że Marek jest niewypłacalny. Na jego szczęście pan
Durka okazał się uczciwszy niż pan Błaszczyk i dostawca wyrobów skórzanych i
nie chciał zrywać umowy, tylko uprzedzić o zaistniałym fakcie.
-Mam
wrażenie Ula, jakby ktoś dreptał nam po piętach- rzekł ze wzburzeniem, gdy skończył rozmowę.
—Za dużo tych niepowodzeń, dziwnych zbiegów okoliczności.
-Teraz
po tym anonimie zaczynam myśleć podobnie- odparła podzielając jego obawy i stan duchowy. —Tylko pytanie brzmi, kto chciałby ci
zaszkodzić?
-Żebym
to wiedział- stwierdził cicho, choć tylko na myśl przychodził mu Aleks.
Następnego dnia jedną z pierwszych osób, jaką spotkali, był Aleks, który pojawił się w
sekretariacie Marka i dość sugestywnie zapytał ich o krążących po firmie
plotkach, że mają kłopoty z jednym z kontrahentów, panem Błaszczykiem i Durką.
-A od
kiedy to plotek słuchasz? -zapytał Marek.
-Tylko
grzecznie pytam- odparł Aleks z uśmiechem satysfakcji. —I z troski o firmę. Nie
chcę, żeby poszła na dno.
-Nie
pójdzie- zapewniał Marek. —I jeśli potrzebujesz raportu o stanie firmy, to ci
go dostarczę.
-Nie
trzeba Mareczku – dodał złośliwie, odchodząc.
-Ktoś
musi opowiadać mu, o tym co się dzieje- stwierdził Marek zdecydowanym głosem po jego wyjściu i
patrząc na Ulę. Ta zaś odebrała to jako patrzenie wymowne.
-Myślisz,
że ja mam coś z tym wspólnego? -pytała z rozczarowaniem. —Jeśli tak to mnie nie znasz- odparła,
odchodząc i nie dając szans na odpowiedź.
-A
tobie co się stało Ula? - spytała chwilę później Wioletta, gdy idąc za nią
korytarzem, zauważyła, że potrąciła jedną osobę i nie zareagowała na jej
wołanie. —Snujesz się po firmie niczym jak ten lornetyk
po nocy.
-Nic
Wiola. Głowa mnie boli- odparła prostym kłamstwem.
Paulina
tymczasem ponownie spotkała się z Bartkiem. Dla niego nawet przełożyła
spotkanie z redaktorką z telewizji. Miał on w sobie coś takiego, że nie
potrafiła mu odmówić. Prawił jej komplementy, przebijała przez niego spontaniczność, znajdował czas
dla niej, był romantyczny i taki inny niż Marek. Na drugie spotkanie wybrał ich
dawną kawiarnię w pobliżu ich liceum i kupił, to samo co zazwyczaj wybierali,
czyli cappuccino i kremówkę. Dąbrowski
przez te dwa tygodnie rozłąki postanowił jednak zmienić plany i taktykę na
uwodzenie ciągle ponętnej panny Febo. Teraz nie zamierzał szczędzić wydatków na nią, aby
wkrótce zyskać więcej. Drugi powód na trzymanie jej przy sobie był taki,
że przed laty zerwała z nim, bo tuż po skończeniu przez nich szkoły ze Stanów
wrócił Marek i postanowiła, że tak jak chcieli jej rodzice i Dobrzańscy nim się
zajmie. Głównym jednak powodem jej nowego związku był jej egoizm, bo Marco, jak do niego mówiła był przystojny i miał powodzenie u kobiet, a ona nauczona była do tego, że dostaje to, co najlepsze. Nawet z Bartkiem było podobnie, bo jako najlepszy sportowiec szkoły był pożądany przez inne dziewczyny. Ich spotkania traktowała jednak od początku niepoważnie i dla zabicia czasu do powrotu juniora Dobrzańskiego. Jedna
z ich wspólnych koleżanek zaś powiedziała mu wtedy prawdę o ich zerwaniu i że zamieniła go na Marka. Teraz z
jego strony miała być to mała zemsta za nieudane plany na ułożenie sobie
wygodnego życia przed laty.