Kochani życzę Wam, aby nadchodzący rok nie był gorszy od minionego.
poniedziałek, 31 grudnia 2018
wtorek, 25 grudnia 2018
Firmowa wigilia. Mini.
Firmowa wigilia w F&D jak dowiedziała się Ula była co
roku obchodzona hucznie. Szefostwo przygotowywało na ten dzień również drobne
upominki i poczęstunek. W tym roku po raz pierwszy to Marek miał zająć się tymi
sprawami wraz z narzeczoną Pauliną. Z jedzeniem kłopotu nie było, bo mieli
kontrakt z cateringiem i całe dwanaście potraw miało pojawić się na stołach w sali pokazowej. Z prezentami musieli jednak radzić sobie sami. W większości
były to drobne upominki w postaci kubków, breloczków, ramek na zdjęcia. Wszystko
to zaś było opatrzone złotym znakiem firmowym F&D. Wśród licznych pakunków
zabrakło tylko imienia Uli, co nie uszło uwadze Paulinie. Marek miał na to
usprawiedliwienie, bo powiedział, że nie chce jej wyróżniać, skoro jest jedną z
ważniejszych osób we firmie. Prawda była jednak taka, że prezent dla swojej
asystentki schowany był głęboko w szufladzie jego biurka. Był też znacznie
droższy od innych. Włączając, w to również narzeczoną. Oprócz upominków
pracownicy dostawali również premie, talony a ci, co mieli dzieci paczki ze
słodyczami.
Ula, wiedząc, że tego dnia każdy pracownik stara się
wypaść jak najlepiej i wszyscy przychodzą lepiej ubrani i uczesani, to postanowiła,
że i ona na ten dzień przygotuje się szczególnie. Pierwszym punktem była
fryzura. Od dawna bowiem chciała przefarbować włosy i teraz stwierdziła, że to
dobry moment. Ze znalezieniem fryzjerki na ten przysłowiowy ostatni gwizdek
problemu nie było, bo jej sąsiad zza płotu trzy miesiące temu ożenił się
właśnie z fryzjerką. Dziewczyna pracowała na co dzień w Warszawie blisko firmy
i przed odjazdem do domu poszła do salonu fryzjerskiego, gdzie pracowała Kasia,
aby spytać czy może wieczorem wpaść na farbowanie. Szczęście dopisało jej już na miejscu, bo
okazało się, że ostatnia klientka odwołała wizytę i Ula mogła wskoczyć na jej
miejsce. Co prawda obawiała się o większą zapłatę, ale szefowa Kasi zapewniła
ją, że nie zedrze z niej. Zrobiła to zaś głównie, dlatego że było jej szkoda
tak młodej dziewczyny, a wyglądającej jak siódme dziecko stróża. Drugi powód
był taki, że widziała w niej potencjał na zadziwiającą metamorfozę. Sama
również lubiła wyzwania w swojej pracy. Ponad godzinę później Ula, gdy wraz z
Kasią wychodziła z salonu, nie mogła oderwać wzroku od lustra. Wstąpiły również
do optyka, który mieścił się obok salonu fryzjerskiego i za namową pań z salonu fryzjerskiego
dobrała szkła kontaktowe. Od sąsiadki, która dowiedziała się o jej
nieprzychylnym traktowaniu przez niektórych pracowników firmy, pożyczyła
również eleganckie ubranie.
Już nie jestem firmową Brzydulą- myślała, idąc
pewnie i z zadowoleniem do sekretariatu. Zobaczymy, co Marek powie?
-Część Wiolka- zagadnęła od drzwi. —Wesołych Świąt.
-Ula? -ni to stwierdziła, ni zapytała w odpowiedzi. —To
ty?
-Ja- mówiła, zdejmując płaszcz. —We własnej osobie. Nikt
mnie nie podmienił.
-Ale jak to możliwe? -dopytywała, szczypiąc ją w
policzka, jakby chciała sprawdzić, czy to nie jej wyobraźnia.
-To naprawdę ja- rzekła jej. —Nie musisz mnie szczypać.
-Ula- pytał z miną zachwytu. —Jak, kiedy się tak
zmieniłaś? Wyglądasz ślicznie. Tak naturalnie i subtelnie.
-To pani Zosia z salonu fryzjerskiego i sąsiadka Kasia-
tłumaczyła zażenowana zachwytem Marka. —I jeszcze ta dziewczyna z naszego
punktu optycznego. Muszę tylko pójść zapłacić albo przynieść od ciebie
zaświadczenie, że firma pokrywa koszty za soczewki kontaktowe.
-Dam ci je oczywiście- mówił, ciągle przyglądając się jej.
—Nie możesz psuć efektu okularami. Potraktuj
je jak dodatkowy prezent świąteczny.
-Dzięki- mówiła, uśmiechając się delikatnie. —Czeka mnie
jeszcze zdjęcie aparatu z zębów. Ale to dopiero na wiosnę.
- I jak tu nie wierzyć, że w Boże Narodzenia cuda się nie
zdarzają, prawda Marek- wtrąciła Kubasińska. —Jesteś chodzącym na to
przykładem- dodała do Uli.
-Jeszcze trochę tych zachwytów a zacznę się panoszyć-
odparła im hurtowo.
-Nie jesteś dziewczyną tego pokroju Ula- stwierdził
klarownie Marek. —To, co dziewczyny za półgodziny widzimy się w sali pokazowej-
dodał po tych wszystkich zachwytach.
-Ma się rozumieć szefie- odparła Wiola za siebie i Ulę.
O odmienionej Uli i zachwycie Marka nad jej wyglądem
Wioletta nie omieszkała powiadomić Pauliny i od razu pobiegła do niej. Ta zaś
nie zwlekając, pojawiła się u Marka, ale Uli nie zastała. Zainteresowało ją
natomiast co innego.
Miała właśnie wejść do gabinetu narzeczonego, ale
zatrzymała się w drzwiach i ukradkiem przyglądała się, jak spoglądał na
zawartość małego pudełeczka typowego dla firmy APART. Chwilę później Marek schował
je do kieszeni marynarki. Przez kolejne minuty próbowała, dowiedzieć się co
kryje, ale Marek z marynarką się nie rozstawał. Gdy zaś zauważyła pozostawioną
u niego w gabinecie marynarkę, po prezencie śladu nie było. Nie przejęła się
tym zbytnio, bo spodziewała się znaleźć to coś pod choinką.
Kwadrans później Ula nie czekając na firmową
wigilię postanowiła dać Markowi swój prezent. Dwa dni prędzej długo zastanawiała się co
kupić szefowi na prezent. Na zakupach natomiast była z Alą, która doradzała jej
kupić etui na wizytówki, ale jej bardziej podobało się drzewko szczęścia z
kamieniami bursztynu, a które według pani sprzedawczyni był kamieniem
przypisanym do zodiakalnych lwów i miał przynosić szczęście i otwierać serca
na miłość.
Marek dla Uli miał również upominek. Wybierał go sam
starannie i nie zamierzał z nikim dzielić się tym, co chce podarować Uli. Nie
powiedział nawet Sebastianowi, co kryje małe pudełeczko, gdy ten zobaczył je u Marka.
Olszański, widząc pudełko z firmy APART, stwierdził, tylko że dobrze robi, że w
końcu postanowił zająć się Ulą i co z tym łączyło się udziałami firmy.
Tłumaczenia Sebie, że to nie z tego powodu daje Uli prezent tylko, dlatego że zasłużyła
sobie na coś wyjątkowego, nie dawały rezultatu, to odpuścił dobie.
Gdy Marek pojawił się ponownie w sekretariacie, Ula postanowiła,
że pierwsza pójdzie do niego z prezentem i życzeniami.
-Marek chciałam tak na spokojne złożyć ci życzenia- mówił,
idąc w jego stronę i chowając coś za sobą. —Na wigilii będzie pewnie
kolejka do ciebie.
-Biorąc pod uwagę poprzednie lata i doświadczenia ojca, to pewnie tak-
odparł, sięgając po coś do kieszeni. —Może ja zacznę Ula- dodał, podchodząc do
niej.
Ula życzę ci nieustającego uśmiechu i radości. Żebyś się nie zmieniała, bo
z charakteru jesteś idealna. Samych pogodnych dni i realizacji życiowych planów
i marzeń. I zdrowia i szczęścia oczywiście.
-A ja ci życzę, żebyś był szczęśliwy Marek.
Naprawdę szczęśliwy. I jeszcze mi i to tobie, żeby nasza znajomość trwała
bardzo długo a najlepiej, aby nigdy się nie skończyła, bo jestem szczęśliwa móc
znać cię.
Mam też coś dla ciebie co może ci pomóc w pozyskaniu
szczęścia- dodała, podając mu to, co chowała za sobą. Dając mu prezent nie przypuszczała nawet, że swoją moc udowodni już za ponad godzinę.
-A to dla ciebie Ula- rzekł, dając swój prezent.
Odpakowywanie prezentów długo nie trwało i chwilę później
mogli oglądać to, co dostali.
-Wybrałam bursztyn na listki, bo dla lwa to szczęśliwy kamyk-
tłumaczyła.
-A ja kamyk księżycowy, bo to twój szczęśliwy kamyk-
odparł niemal jak echo.
Wigilia firmowa trwała w najlepsze, gdy pojawiła się na niej Paulina. Marek, który miał widok na
drzwi i rozmawiał z Ulą, zauważył ją od razu. Ona Marka również spostrzegła.
Uwadze nie umknęło jej również to, że rozmawiał z jakąś piękną szatynką.
Chciała już podejść do nich, ale obok pojawiła się Wioletta i oznajmiła jej, że Klaudia chwali się bransoletką z białego złota, którą dostała w prezencie i że z jej słów można było wywnioskować, że to od Marka. Febo długo nie myśląc podeszła do modelki i jednym ruchem zerwała jej owe cacko, a później podzieliła na kolejne dwie części i rzuciła pod nogi.
Chciała już podejść do nich, ale obok pojawiła się Wioletta i oznajmiła jej, że Klaudia chwali się bransoletką z białego złota, którą dostała w prezencie i że z jej słów można było wywnioskować, że to od Marka. Febo długo nie myśląc podeszła do modelki i jednym ruchem zerwała jej owe cacko, a później podzieliła na kolejne dwie części i rzuciła pod nogi.
-Masz odczepić się od mojego narzeczonego– powiedziała
tylko i odeszła pozostawiając ją bez odpowiedzi.
-Można wiedzieć, co miało, to znaczyć Paulino? -pytał
chwilę później Marek, gdy pojawiła się obok niego i Uli.
-Marek, Paulina zniszczyła mi bransoletkę- rzekła Klaudia,
która szybko pojawiła się obok Febo i zanim winowajczyni zdążyła odpowiedzieć Markowi. —Kosztowała mnie ponad pięćset złotych.
-Sama jesteś sobie winna -rzekł jej Marek. —Nie trzeba
było mówić, że to ode mnie. A ty Paula oddasz jej pieniądze z własnej kieszeni.
-Chyba żartujesz? -prychnęła.
-Zapewniam cię, że poważnie- odparł poważnie.
-To, co było w tym pudełeczku APART- pytała ostro Febo. —Widziałam, jak chowałeś do marynarki. Było na tyle małe, aby zmieścić
bransoletkę.
-To moja sprawa co kryło pudełeczko- odparł z irytowaniem.
—Nie będę tłumaczył się przed tobą.
-To ja może pójdę sobie- wtrąciła Ula.
- Kim w ogóle pani jest? -spytała Febo.
-To twoja nowa czy przyszła kochanka? – dorzuciła modelka.
-To ja powinnam o to pytać- wysyczała Febo w stronę
Klaudii. —A pani nie radzę wchodzić między mnie i narzeczonego- dodała, pokazując
Uli demonstracyjnie pierścionek. —Zaręczyliśmy
się niedawno.
-To jest Ula, moja asystentka- odparł Marek za Ulę.
-W własnej osobie- odezwała się sama zainteresowana na
widok zdziwionych twarzy kobiet. —Nikt mnie dzisiaj nie poznaje.
-Musimy chyba porozmawiać Paula- rzekł Marek, gdy Paulina
taksowała z niedowierzaniem Ulę. —Twoje zachowanie zaczyna być niestosowne do
okoliczności.
-W domu będziemy rozmawiać- odparła, odchodząc.
-Oczywiście- wymruczał do siebie. —A ty Klaudia na co
czekasz? -zwrócił się do modelki. —Będziesz stała tu wieczność?
-Niezły początek świętowania ci się zaczyna
Marek-zagadnęła Ula po odejściu modelki.
- Nic nowego- mruknął zły na Paulinę i Klaudię. —Jak co
roku przy wigilijnym stole będziemy uśmiechnięci, składać sobie życzenia i
udawać jak to bardzo kochamy się w wielkiej rodzinie Febo Dobrzańscy. A prawda
jest taka, że Aleks udusiłby mnie, otruł, przejechał tirem i utopił
jednocześnie. Paulina zresztą już rano, gdy jechałem z nią do firmy dała mi
prolog tego co może czekać mnie wieczorem. Oświadczyła mi, że zamierza oddać
swoje udziały bratu, bo jest mu przykro, że ja dostałem od rodziców i mam
więcej. Uważa też moje udziały również za swoje i twierdzi, że po ślubie będzie
mieć do nich takie samo prawo jak ja. Później wyszła sprawa intercyzy.
Powiedziałem jej, że spiszę, że dom, samochód, uzyskane dochody i udziały
należą tylko do mnie a ona w razie rozwodu zostanie z niczym. Wyzwała mnie
wtedy, że uważam ją przebiegłą, wyrachowaną kobietę czyhającą na majątek.
-Nieźle poleciałeś Marek- odparła klarownie i ze współczuciem. Niewesoło
będziesz miał przy stole. Ale u mnie zawsze znajdziesz wolne miejsce- dodała.
-Dzięki Ula- odparł z uśmiechem. —Zapamiętam i może
skorzystam. Rodzice przyszli to muszę iść przywitać się z nimi- dodał,
odchodząc.
Dobrzańscy jak co roku podzielili się z każdym opłatkiem,
złożyli własne życzenia i chwilę porozmawiali z pracownikami. Kwadrans później natomiast stało się coś, co zaważyło na dalszych losach Marka.
- Gdzie Paulinka się podziała? -spytała Helena, gdy nie
mogła znaleźć swojej pupilki. —Aleksa widziałam przed chwilą.
-Dzwoniła do was i zdążyła się poskarżyć? -odparł pytaniem.
-O co pokłóciliście się tym razem? -spytał dla odmiany
ojciec.
-Oświadczyła mi, że oddaje swoje udziały Aleksowi, bo ja
mam więcej i uważa, że kiedyś będą i tak wspólne. Później zniszczyła bransoletkę Klaudii, tylko
dlatego że myślała, że to ode mnie- wyjaśnił pokrótce. —I nie wiem, gdzie może
teraz być. Może u Aleksa w biurze. Czasami idzie tam na kieliszek koniaku.
Do biura Dobrzańscy udali się już sami.
-Mam już serdecznie dość Aleks- usłyszeli głos Pauliny, gdy
przystanęli w sekretariacie. —Marek ma mnie za nic. Ważniejsi dla niego są
inni.
-Spokojnie Paula- mówił Aleks. —Za pół roku zostaniesz
panią Dobrzańską i wszystko się zmieni. Helenę i Krzysztofa już owinęłaś sobie
wokół palca. Stoją za tobą murem. I za twoim ślubem z Markiem. Ich majątek
będzie kiedyś jego i twój. Kto wie czy tobie i mnie nie zapisali również czegoś w spadku. Chyba
warto pomęczyć się z Mareczkiem dla milionów Dobrzańskich.
-Ale to ja muszę znosić jego kochanki, awantury i pomiatania mną.
Dalszej potrzeby stania w sekretariacie nie było i Helena
z Krzysztofem cicho wyszli na chwilę, aby chwilę później głośno obwieścić swoje przyjście.
-Tu się chowasz Paulino- odezwała się Dobrzańska.
-Tu się chowasz Paulino- odezwała się Dobrzańska.
-Helena, Krzysztof- rzekła w odpowiedzi słodko Paulina. —Miło was
widzieć.
-Możesz przestać udawać- odparła Helena, odsuwając się, gdy Paulina chciała przywitać się pocałunkiem w policzek. —Staliśmy wystarczająco długo w sekretariacie, aby usłyszeć, co tak naprawdę myślicie. Oboje nas rozczarowaliście.
-Możesz przestać udawać- odparła Helena, odsuwając się, gdy Paulina chciała przywitać się pocałunkiem w policzek. —Staliśmy wystarczająco długo w sekretariacie, aby usłyszeć, co tak naprawdę myślicie. Oboje nas rozczarowaliście.
-To nie tak- mówiła rozpaczliwie Paulina. —Marek dzisiaj zdenerwował
mnie -dodała do odchodzących Dobrzańskich.
Kolejne wydarzenia działy się szybko. Marek dowiedział
się od rodziców o podsłuchanej rozmowie i bez żalu i zbędnego myślenia po
powrocie do domu spakował rzeczy Pauliny. Schował również biżuterię, którą
dawał jej przez kolejne lata wspólnego mieszkania. Nawet pierścionek
zaręczynowy odzyskał, bo gdy wróciła i wymachiwała przed nim dłonią, chwycił i
ściągnął.
-Teraz odzyskałem już wszystko i możesz opuścić mój dom
Paula- rzekł z kamienną miną.
-Nie dasz nawet wytłumaczyć mi? -pytała.
-Żegnaj Paula- odparł, otwierając jej drzwi.
Oj, maluśki, maluśki,
maluśki
Jako rękawicka
Alboli tez jakoby, jakoby
Kawałecek smycka- śpiewał Marek podczas wypisywania kartek świątecznych dla pracowników F&D.
Jako rękawicka
Alboli tez jakoby, jakoby
Kawałecek smycka- śpiewał Marek podczas wypisywania kartek świątecznych dla pracowników F&D.
-Kochanie naprawdę poradzisz sobie z wyprawieniem
wigilii? -spytał swoją ciągle świeżo poślubioną żonę. —Możemy zamówić coś z
cateringu.
-Po co Marek?
-pytała Ula. —Dla dziewięciu osób plus niezapowiedzianego gościa dam
radę przygotować wszystko. (oni, Dobrzańscy, Ala, Pshemko, rodzina Uli).
Dzisiaj popołudniu zrobię pierogi a jutro resztę. Rybami zaś ma zająć się twoja
mama. Dom jest praktycznie posprzątany, to od rana będę mogła gotować i piec
ciasta.
- I pomyśleć, że mieszkam tam ponad osiem lat a będą to
dopiero pierwsze prawdziwe święta- rzekł z zamyśleniem Marek. —Duża choinka, wigilia, goście, śpiew kolęd. Wszystko
to dzięki tobie kochanie- dodał, całując w policzek.
-A ja postaram się, aby były niezapomniane kochanie- odparła kurtuazyjnie.
—Liczę, że pomożesz mi trochę w kuchni? Ktoś silny do rozwałkowywania ciasta na
pierogi i bicia piany się przyda.
-W czym tylko zapragniesz. Rok temu nie miałem nawet
wałka do ciasta ani stolnicy, robota kuchennego, trzepaczki. Nic praktycznie
nie miałem, a teraz mam wszystko. I za to ci dziękuję kochanie.
Pierwsza ich wspólna wigilia mijała pod znakiem wspomnień
mijającego roku. Od dnia poprzedniej firmowej wigilii do obecnej w gronie
rodziny. Po odejściu gości Ula z Markiem wrócili myślami do drugiego dnia świąt
poprzedniego roku Bożego Narodzenia, kiedy to Marek odwiedził Ulę w Rysiowie i
wszystko zaczęło się im układać. Była wspominana pierwsza randka, pocałunek, wyjazd
do Niemiec, kiedy to obok Uli pojawił się przystojny Niemiec, a Marek
zrozumiał, że kocha Ulę i tylko Ulę. Tam spędzili również pierwszą wspólną noc.
Oświadczyny i zaręczyny huczne nie były, ale bardzo wzruszające. Ze ślubem zaś nie
chcieli czekać i zaplanowali na połowę października. Od tego dnia minęły dwa
miesiące, a Marek ciągle nie mógł uwierzyć w szczęście, jakie go spotkało i ze
wzruszeniem spoglądał na zdjęcia uwieczniające tamte chwile.
sobota, 22 grudnia 2018
niedziela, 16 grudnia 2018
Boże Narodzenie 2018 Cykl mini
POPRZEDNIĄ CZĘŚĆ SZUKAJCIE W SIERPNIU
Hej, w Dzień Narodzenia Syna Jedynego
Ojca Przedwiecznego, Boga prawdziwego:
Wesoło śpiewajmy,
chwałę Bogu dajmy.
Hej kolęda! Kolęda!
Panna porodziła niebieskie Dzieciątko,
w żłobie położyła małe Pacholątko.
Pasterze śpiewają,
na multankach grają.
Hej kolęda! Kolęda- śpiewała ponad ośmioletnia Emilka, wbiegając do salonu, gdzie jej
tatuś w wigilię wigilii ubierał choinkę.
-Co to ta
multanka tatusiu? -zapytała.
-Taka
piszczałka kotku. Popularna, gdy rodził się Jezus. Kiedyś nie było gitar ani organów, to mieli
takie proste instrumenty jak fujarki, piszczałki, liry.
-Kiedyś
mało co mieli, prawda. Zabawek nawet nie było.
-Jakieś
pewnie były. Ze słomy, drewna.
-Ciekawa
jestem, czym Maryja usypiała Jezusa- zastanawiała się poważnie, zawieszając
bombki. —Grzechotek i karuzel do łóżeczka nie było.
-Chyba
śpiewała kołysanki, tuliła i kołysała w ramionach. Były jeszcze zwierzęta.
-Nasz
Kubuś ma się lepiej- stwierdziła, mając na myśli tygodniowego brata. —To taki
nasz mały Jezusek. Urodził się tak fajnie pod choinkę.
-To
prawda kotku.
-Kiedy przyjedzie ciocia Wioletta i wujek Sebastian? -zapyta o interesującą ją sprawę.
-W drugi dzień świąt. Posprzątałaś już swój pokój? Nie wypada przyjmować Natalki i Sary w bałaganie.
-Kiedy przyjedzie ciocia Wioletta i wujek Sebastian? -zapyta o interesującą ją sprawę.
-W drugi dzień świąt. Posprzątałaś już swój pokój? Nie wypada przyjmować Natalki i Sary w bałaganie.
-Tak-
odparła grzecznie. —I jeszcze nastawiłam pranie z ubiorkami Kubusia.
-Dziękuję
córeczko- mówił, głaszcząc po główce. —Tomek również poukładał wszystkie swoje
samochodziki i klocki?
-Nie.
Mówi, że nie będzie sprzątać, bo ucho go boli- odparła.
-I
dopiero teraz mi mówisz? -zapytał z wyrzutem.
-Bo
kłamie. Zaczęło, go dopiero boleć, gdy kazałam mu samemu posprzątać i
powiedziałam, że mama nie przyjdzie pomóc mu, bo śpi z Kubusiem.
-Lepiej
pójdę i sprawdzę, co z nim- odparł mimo to, bo ostatnią rzeczą, jaka była mu potrzebna
tuż przed świętami, to choroba pięcioletniego syna.
Po
dotarciu na górę ujrzał syna skulonego na łóżku z poduszką na uchu. Gdy zaś
zawołał go, to nie odpowiedział. Emilka również pojawiła się obok niego.
-Mama
sprawdziłaby, czy ma gorączkę. I spytała, czy chce pić- zasugerowała.
-Nie chcę
nicego- wyseplenił chłopiec. —Spać mi się chce.
-Mama ma
tabletki i syrop na takie chorowanie. W szafce przy lodówce- kontynuowała
Emilka, gdy jej tata sprawdzał ręką czoło syna. —Termometr też tam jest.
-Nie
jestem choly tylko zmęcony i wstanę, jak mama wstanie- rzekł, bez patrzenia na
ojca i siostrę.
-Ok synku
śpij- odparł, okrywając go kocem. —Gdy wstaniesz, to przygotuję dla ciebie i
Emi podwieczorek. Są jeszcze te pierniczki od babci Alicji.
Perspektywa
pierniczków babci Ali była kusząca dla Tomka, ale bardziej chciał, aby mama do
niego przyszła. Mama tymczasem od dwóch dni, kiedy to wróciła ze szpitala,
miała czas dla niego tylko wczorajszego popołudnia przy obiedzie.
Na
podwieczorku wstawił się, ale mamy nie było. Byli za to dziadkowie Dobrzańscy.
Ucieszył się na ich widok, bo do tej pory zawsze mieli czas dla niego. Dzisiaj
jednak tylko przywitali się z nim i zajęli się innymi sprawami. Babcia poszła zająć się Kubusiem, a dziadek razem z ojcem zajął się składaniem
dodatkowego łóżeczka w salonie. On zaś miał nadzieję, że pójdzie z dziadkiem na sanki. Zwłaszcza że rano sypnęło świeżym śniegiem.
Wieczorem
lepiej też nie był, bo kąpiel Kubusia w asyście mamy, taty i Emilki uwadze
Tomka nie uszła. Usiadł przy drzwiach i patrzy na całą rodzinę spode łba.
Z
jego kąpielą nigdy takiego zamieszania nie robili, a dzisiejszego dnia
przyszedł tylko tata. Przed snem mama również nie pokazała się u niego w pokoju
i nie poczytała bajki. Zamiast niej przyszła Emilka, z którą miał pooglądać
książeczkę o samochodach. Zasypiając
myślał, że do tej pory nie czuł się tak samotny. Wczorajszego i dzisiejszego
dnia bowiem wszyscy biegali tylko wokół Kubusia i pytali o niego. On sam nie
mógł nawet biegać i głośno bawić się, bo brat i mama spali i potrzebowali
ciszy. Emilka również zdradziła go poniekąd, bo więcej czasu spędzała przy
łóżeczku brata i przy mamie niż bawiąc się z nim. Wybrała nawet imię dla brata,
choć uważał, że to ładne imię.
Ranek dla Marka dobrze się nie rozpoczął, bo
gdy zajrzał do pokoju syna, to jego łóżko było puste. W pokoju Emi ani w
toalecie również go nie było. Tak jak na dole w salonie na oglądaniu bajek.
Kolejnym punktem było sprawdzenie piwnicy, bo mógł pójść tam w poszukiwaniu
prezentów. Piwnica okazała się jednak pusta. Z ulgą stwierdził też, że raczej
na dwór nie wyszedł, bo kurtka i buty były na miejscu. Mimo to sprawdził drzwi,
które na szczęście były zamknięte. Chwilę później do poszukiwań dołączyła
Emilka ubrana już w świąteczną czapkę i szlafroczek.
-Tomek
nie jest klockiem, aby zgubił się tatusiu- mówiła Emilka, gdy tata powiedział
jej o zaginięciu syna. —Schował się pewnie w jakimś pokoju. Albo bawi się w
chowanego i zasnął. Poszukamy razem- zarządziła.
Na dole
sprawdzili szafki kuchenne, zajrzeli pod stół nakryty długim obrusem, pod biurko
w gabinecie taty, do skrytki, za zasłony i do pralko-suszarki. Do góry
natomiast przejrzeli wszystkie pokoje, szafki, garderobę, ale nigdzie nie było
go. W zamieszaniu obudzili jednak Ulę.
-Co was
tak nosi od rana? -zapytał. —Prezentów chyba nie szukacie?
-Połóż
się jeszcze kochanie- przekonywa Marek. —Przyniosę ci do łóżka śniadanie.
-Chętnie.
Przywitam się tylko z wami i Tomkiem.
-Nie
powinnaś mamusiu, bo śpi. Ucho go bolało wczoraj i może być chory i ciebie zarazić- wtrąciła
Emilka, która bez wahania dla dobra sprawy skłamała.
-Teraz mnie
jeszcze bardziej zaniepokoiliście.
-Wiemy co
robić kochanie- mówił czule Marek. —Połóż się z powrotem do łóżka.
Gdy
kolejne pomieszczenia zostały, przeszukane Marek zaczął niepokoić na dobre.
-
Przeszukaliśmy wszystko Emi i nic. Boję się, że wyszedł wczoraj wieczorem,
zanim zamknąłem drzwi za dziadkami. Do jego pokoju nie zaglądałam.
-Tatusiu
jak wychodziłam z pokoju Tomka, to dziadków już dawno nie było- uspokajała
ojca.
-Fakt.
Wiemy przynajmniej, że jest gdzieś tutaj.
Ula
próbowała trochę spokojnie poleżeć, ale coś nie dawało jej spokoju. Jej mąż i
córka dziwnie się zachowywali. Dręczona swoim myślami, wyjrzała na korytarz.
-Ale nie
mógł też rozpłynąć się tak nagle Emilko- usłyszała głos męża.
-Przeszukamy
jeszcze raz dom- zarządziła Emi. —Ty tatusiu dół, piwnicę i garaż a ja górę.
-Zniknął
wam Tomek? - zapytała Ula.
-Musiał
się gdzieś tutaj schować kochanie- tłumaczył Marek. —Nie wyszedł z domu. Jego
buty, kurtka, czapka są, a drzwi są zamknięte. Połóż się, a ja z Emilką jeszcze
raz sprawdzimy wszystko.
-Myślicie,
że mogłabym tak spokojnie leżeć, kiedy go nie ma? -pytała ich z roztrzęsieniem.
Tomek
tymczasem spragniony mamy poszedł nad ranem do sypialni rodziców i z braku
miejsca w łóżku wszedł do przyległej obszernej szafy, okrył się płaszczem i
zasnął. Później zaspany Marek wyciągając koszulę, szafę przymknął. Szukając syna, zaś tam nie zaglądał, bo uważał miejsce za przeszukane. On natomiast,
gdy zorientował się, że tata i siostra szukają go, to dla zabawy schował się na
najniżej półce szafy w pokoju rodziców.
Ciche odgłosy dobiegające z szafy Ula
usłyszała momentalnie i delikatnie otwarła drzwi.
-Kochanie
co tu robisz? -spytała, gdy ujrzała głowę synka. —Tata i Emilka szukają cię i
się martwią.
-Ciii- odparł
jej, przykładając palec do buzi. — Chcę, żeby pomaltwili się tloche i poszukali
mnie. Jest tak fajnie, jak mnie szukają i nie umią znaleźć.
-Ale oni
się naprawdę martwią- mówiła czule. —Wszędzie cię szukają. I dlaczego schowałeś
się im?
-Chciałem
pobawić się z nimi, bo tata i Emi wczolaj nie mieli dla mnie casu. Byli Kubą
zajęci i nie byłem potzebny. Ciebie też nie było i tęskniłem za tobą mamusiu-
opowiadał sepleniąc.
- Wiesz,
że muszę jeszcze odpoczywać po szpitalu- argumentowała. —Gdybym była zdrowa, to
zajęłabym się tobą i Emilką. Poza tym Kubuś jest jeszcze tak mały, że
potrzebuje więcej uwagi niż wy. On bez mamy sobie nie poradzi a ty i Emi tak.
Jesteście już tacy duzi- mówiła, wyczuwając co tak naprawdę gnębi syna. —Duzi i
pomocni, a twój braciszek mały i bezbronny. Poza tym ty jesteś jego starszym o
pięć lat bratem i kto wie, czy jak nie będziecie starsi, to nie będziesz mu
pomocny. Starszy brat to naprawdę poważna rzecz synku. Każdy brat chce być tym
starszym i opiekować się młodszym niż młodszym bratem przylepką.
-Naprawdę
tak jest? -pytał z zainteresowaniem i próbując wygramolić się z szafy.
-Nawet
bardzo naprawdę.
-I dalej
mnie kochacie? -spytał o to, co najbardziej gnębiło go.
-Oczywiście,
że kochamy- odparła, tuląc syna. —Najbardziej na
świecie. Mama i tata mają tyle miłości, że starcza na całą waszą trójkę. I przepraszam cię, że nie było mnie
wczoraj przy tobie- dodała, całując w czoło. —Obiecuję, że będę codziennie
miała czas dla ciebie. Tak jak siostra i tata.
W pokoju
wkrótce pojawiła się reszta rodziny i wspólnie jeszcze raz wytłumaczyli Tomkowi
nową sytuację i jak bardzo jest dla nich ważny. Marek przyniósł również żonie i
swoi dzieciom śniadanie, a Emilka dała bratu pierniczka Mikołaja.
Wieczorem
w ich domu zjawiło się sporo gości. Dwie rodziny dziadków, Betka i Pshemko. Były
to też pierwsze święta, do których Ula nic nie przygotowała i zostawiła to
innym. Szesnastoletnia już Beatka, która
zdolności odziedziczyła po Uli, zrobiła pierogi w dwóch smakach i krokiety. Ala
zajęła się barszczem i uszkami oraz kapustą z fasolą i grzybkami a Dobrzańscy
zaś rybami, sałatkami i ciastem.
-Jestem
stalszym bratem, a to coś znaczy- chwalił się wieczorem Tomek, gdy pojawili goście.
—Stalszy brat ma dużo do zlobienia.
-Oczywiście
smyku- odparł mu dziadek Krzysztof, bo zarówno on, jak i Helena i Cieplaki wiedzieli
już o porannych problemach. —Kiedyś będzie chciał być taki jak ty i będziesz
dla niego autorytetem.
-Czym?
-pytał dziadka.
-Będzie
myślał, że wszystko umiesz, znasz się na wszystkim i będzie chciał cię naśladować-
wyjaśniła jaśniej babcia Helena. —Będziesz mógł go sporo nauczyć.
-Niech
tylko szybko ulosnie- odparł z zadowoleniem, że czeka go takie poważne zadanie.
-Będziesz
mógł jeszcze w piłkę z nim grać- dodał Cieplak. —Emilka to o kolana będzie dbać.
-Ja miałam
młodszą siostrę i ciągle pytała mnie o rady- rzekła babcia Alicja. —Później
zawsze mówiła, że dobrze mieć kogoś starszego kto dobrze doradzi.
-Najmłodszym
nie jest być dobrze, bo każdy starszy ci rozkazuje, a ty nie masz komu
rozkazywać- wtrąciła i Beatka.
-Widzisz
synku- odezwał się Marek. —Masz szczęście, że urodził się Kubuś. —A teraz
zapraszam na kolację. Emilka powiedziała, że pierwsza gwiazdka już świeci.
Kolacja
wigilijna mijała im już w radosnej, rodzinnej atmosferze. Było łamanie się
opłatkiem, życzenia, rozdawanie prezentów i wspólny śpiew kolęd. Były również
wspomnienia wigilii z innych lat. Dziadkowie nawet cofnęli się do czasów, gdy
to oni byli dziećmi i opowiadali, że mieli sporo mniej, bo nie było tak ładnych
zabawek i tyle jedzenia. Cieszyli się jednak ze świąt, bo był to okres, kiedy w
domu było więcej i radośnie i czekali na nie z niecierpliwością. Teraz święta,
jak mówili, wiele nie różnią się od codzienności i powinni docenić ten czas. Marek z Ulą wspominali
oczywiście wigilię sprzed dziesięciu lat, gdy to pierwszy raz się pocałowali. Na sam koniec nastąpił najbardziej wzruszający
moment, gdy to Tomek przyniósł i włożył do łóżeczka braciszka swoją ulubioną przytulankę.
Po
odejściu gości i po położeniu swoich pociech spać Ula i Marek mieli czas dla
siebie.
-Kolejny
szczęśliwy rok prawie za nami skarbie- rzekł Marek, przytulając żonę. —Dobrze
się nie rozpoczął, ale później były same dobre rzeczy.
-Nawet
nie przypominaj mi czasów, kiedy spotykałam się z Elizą Kowalik- odparła,
wzdrygając się na wspomnienia. —Najlepiej trzymać się starych wypróbowanych
znajomych. Olszańscy nigdy nie zawiodą.
-Masz
rację. Myślisz, że kłopoty z Tomkiem skończyły się już? - zapytał Marek.
-Tak. Tyle usłyszał dobrego na temat bycia starszym
bratem, że pewnie planuje, jak to będzie, gdy Kuba urośnie. I dobrze, że Emilka
jest taka rozsądna, wiele rozumie i nie jest zazdrosna. Jest taka dojrzała jak na swój wiek.
-Nawet bardzo
dojrzała. Uspakajała mnie rano, gdy nie mogłem znaleźć Tomka.
-Jest po
prostu wspaniałą starszą siostrą i córką- mówiła Ula z czułością.
-Ma to po
mamie- stwierdził klarownie Marek. —Nie wątpię w to. Założę się, że byłaś taka sama.
-O to musiałbyś
mojego tatę spytać. Znając go, to złego słowa nie powie.
Kolejne
dwa dni świąt mijały im na odwiedzinach Jaśka i Kingi oraz znajomych. Przychodzili zarówno z życzeniami świątecznymi,
jak i gratulacjami z okazji pojawienia się kolejnego członka rodziny. Drugiego
dnia świąt pojawiła się rodzina Olszańskich i cała trójka dzieci Wioli i
Sebastiana przyglądała się bobasowi z zaciekawieniem. Tomek zaś zajął się
przedstawieniem najmłodszego Dobrzańskiego.
-To jest
mój blat Kubuś – mówił do Natalki, Sary i Mikołaja. —Będę zajmował się nim jak
ulośnie- dodał z dumą.
-Tak jak
ja Sarą- rzekła Natalka najstarsza pociecha Olszańskich. –Całymi
dniami za mną chodzi i wypytuje o wszystko. Miki na szczęście mniej, bo woli
tatę.
-Chodzem,
bo jesteś fajną siostlą- odparła czteroletnia Sara.
-Dobrze,
że Kuba to chłopiec- odezwała się i Emilka. —Inaczej nie miałabym chwili
spokoju za parę lat.
-Nie
narzekacie chyba, co dziewczyny? -zapytał Marek. —Brakowałoby tylko nam
zbuntowanych córeczek.
-Nie
wujku- odparła Natalka.
-My po
prostu tatusiu fakty przedstawiamy -dodała Emilka.
-Mogę
pobujać go ciociu? -zapytała Natalka, gdy Kubuś ziewał, a jego buzia
wykrzywiała się lekko.
-Oczywiście,
że możesz kochanie- odparła ciepło Ula.
-Udały
się nam te córeczki- rzekła Wiola. —Bez dwóch zdań. Pomocne i sumienne.
-Synom
też niczego nie brakuje Wiola- wtrącił Sebastian, patrząc na swojego jedynego syna,
który rozkładał samochodzik Tomka.
-Oby z
tych pochwał nie rozpuścili się jak ten dziadowy bicz- odparła Olszańska.
Wieczór
wieńczący święta należał już tylko do Uli i Tomka. Mama przyniosła do pokoju syna
kakao, pierniczki, pomogła umyć się, położyła spać i przeczytała fragment
ulubionej książeczki o Kubusiu Puchatku.
-Jesteśmy
fajną lodziną prawda mamusiu- mówił Tomek przed odejściem mamy.
-Prawda
smyku- odparła, całując na dobranoc.
*Niektóre błędy w
odmianach wyrazów wynikają z tego, jak powiedziałoby prawdopodobnie małe
dziecko.
Z wyprzedzeniem, ale
kolejny tydzień, jak łatwo domyślić się będzie pracowity.
poniedziałek, 10 grudnia 2018
Skazani na miłość cz. 6
Następnego dnia rano Ula z Markiem wrócili do Warszawy. O tym zaś co zaszło wieczorem przed pokojem Uli, wiele nie rozmawiali. Marek tylko przeprosił i powiedział, że propozycja była głupia. Podróż mijała im więc bez zażenowania i na omawianiu spraw służbowych. W połowie drogi zadzwonił do Marka Sebastian. Marek akurat tankował benzynę, a Ula była w toalecie, to odebrał.
-Stary Paulina wpadła do mnie przed momentem i
zaczęła rzucać twoimi zdjęciami z panienką- oznajmił mu przyjaciel. —Dostała je podobno wczoraj. Żądała
jeszcze, abym powiedział, kim jest ta dziewczyna.
-Do mnie również zdążyła zadzwonić- odparł wyraźnie
zły. —I co jej powiedziałeś?
-Nic konkretnego. Że to jakiś fotomontaż musi być.
Bądź co bądź przygotuj się na kolejną awanturę z Pauliną. Lepiej wiedzieć co
cię czeka.
-Dzięki Seba za wiadomość- mówił, patrząc wrogo na Ulę podążającą do auta. —Ula wraca z toalety, to
pogadamy, jak wrócę. Cześć.
Dalsza droga tak przyjemna, jak pierwsza część
podróży nie była. Ula wyczuła również to, że Marek trzyma ją na dystans, ale o
przyczyny nie pytała.
Godzinę później, gdy dotarli do firmy, Ula poszła prosto do swojego biura, a Marek do Sebastiana wyjaśnić całą sprawę.
Godzinę później, gdy dotarli do firmy, Ula poszła prosto do swojego biura, a Marek do Sebastiana wyjaśnić całą sprawę.
-Cześć Seba. To jak dokładnie jest z tymi
zdjęciami? – pytał od drzwi.
-Jedno zdjęcie zostawiła, to sobie popatrz- odparł,
podając mu fotkę.
-Ale to jest nasz klub i ostatni wypad- stwierdził ze
zdziwieniem.
-A ty myślałeś, że co?
-Gdańsk. Spotkałem Zuzie i myślałem, że to Ula
zrobiła mi zdjęcia i wysłała Pauli MMS-em. Byłem nawet zdolny, wykrzyczeć jej nawet
w twarz, że wiem, jaka jest.
-Stary nie możesz o wszystko obwiniać Uli- wstawił
się za nią Olszański, bo zdjęcia sam wysłała, ale nie miał zamiaru pogrążać
Uli. Chciał, tylko aby Febo zrobiła mu kolejną awanturę, a później przekonać
Marka, aby w końcu zostawił Paulinę. —Może i powiedziała o hostessie, ale z tym
raczej nie ma nic wspólnego.
- Ale ktoś musiał to wysłać- stwierdził sensownie.
-Pamiętasz jak ten Łukasz z zemsty, że Agnieszka
zostawiła go dla ciebie, wysłał zdjęcia do tego brukowca? Teraz może być
podobnie. Jakiś zazdrosny chłopak, któremu się naraziłeś. A ty następnym razem sprawdź dokładnie, a nie
od razu oskarżaj Ulkę.
-Wszystko układało mi się w jedną całość- tłumaczył.
- Bo jesteś w gorącej wodzie kąpany. Z tej twojej
podpuch na kupno mieszkania nic nie wyszło na przykład. Tak jak prędzej, gdy
zostawiałeś jej ewidentne dowody na kochanki. To coś znaczy Marek.
-Ula głupia nie jest i mogła zorientować się, że to
specjalnie. W tej kopercie, którą Paulina dawała Uli, musiało też coś być- rzucił kontrargumentem. —Pomijając to, że Paula kazała zatrudnić Ulę, aby ja nie miał w niej kochanki.
Skoro miała taki powód do zatrudnienia, to równie dobrze mogła poprosi, aby Ula
donosiła jej.
-Poprosić a spełnić prośbę to różne rzeczy Marek-
argumentował. —Ja myślę tak jak pani Więcek. Ula nie wygląda na taką, co
donosi. Jedna hostessa o niczym nie świadczy. A jeśli masz wątpliwości to dokładnie sprawdzaj fakt i delikatnie
trzymaj Ulkę po swojej stronie.
-Postaram się- odparł od niechcenia, ale zdając
sobie sprawę, że przyjaciel ma sporo racji.
-A co z Pauliną zrobisz? -dopytywał. —Ona na każdym
kroku będzie oskarżać cię o zdrady i kochanki.
-Jak dowiem się już prawdy, to skończę- odparł
zdecydowanie. —Z obiema albo jedną z nich.
Sebastian zastanawiał się też czy nie powiedzieć
Uli prawdy o oskarżeniach Marka. Myśli szybko jednak odrzucił, bo doszedł do
wniosku, że skoro Ula chciała odejść z pracy po oskarżeniach o donoszenie
Aleksowi, to tym bardziej odeszłaby z tego powodu, a jej odejście dobre dla
firmy by nie było.
Ula tymczasem zajęła się pracą. Uruchomiła swój
komputer i potrzebne pliki. Tu zaś w czasie otwierania ukazał się jej
komunikat.
-Wiola korzystałaś z mojego komputera, gdy mnie nie
było? - pytała podejrzliwie. —Mam ustawioną taką opcję ostrzegawczą na ostatnią
próbę wpisania hasła i właśnie mi się wyświetliła.
-Ja nie. Paulina potrzebowała jakichś danych na
wydatki na dodatki- odparła, nie przewidując kłopotów. —Nawet zrymowało się mi.
I faktycznie coś mówiła o zmianie hasła. Miałam nawet zadzwonić do ciebie i
spytać o nowe, ale dostała telefon od jakiegoś Maria i rozeszło się po
kościach.
-To znaczy, że ona znała hasło?
-A to coś złego? - odparła pytaniem.
-To znaczy, że znała- ni stwierdziła, ni zapytała.
-Kiedyś potrzebowała terminów waszych wyjazdów na objazd
butików i powiedziałam jej. To źle, że jej powiedziałam Ulka? -pytała, jakby
nie było to jasne.
-Źle Wiola. Bardzo źle. Ostatnio Aleks sporo
wiedział o sprawach moich i Marka i teraz wiem, chyba dlaczego. Marek mnie
nawet oskarżał, że mu donoszę. Na szczęście nic złego się nie stało. Muszę
wytłumaczyć Markowi wszystko.
- Jak powiedzieć? - pytała ze strachem. —Jeśli mu powiesz, to wywali mnie na zbity
próg. Mam długi do spłacenia. Ulka poczekaj chociaż trochę.
Masz z Markiem dobre układy. Nie to, co ja. Nawet Sebulek mi nie pomoże. A ja
zrobiłam to niechcący.
-Wiola to jest za poważne, aby nie powiedzieć
prawdy. Marek mnie oskarżał.
-Ale już nie oskarża. I sama powiedziałaś, że nic
się nie stało. Jeśli znowu coś powie, to powiesz prawdę- argumentowała błaganym tonem.
-Nie wiem Wiola, czy powinnam- mówiła z wahaniem.
-Chociaż parę dni Ula- wtrąciła. —Muszę przygotować
się na to- mówiła, wyraźnie przestraszona.
-Ok Wiola. Ale tylko parę dni- zastrzegła.
Paulina tymczasem musiała dalej zajmować się Mario,
bo Aleks ze względu na strajk na lotnisku we Włoszech utknął w ojczyźnie.
Poprzedniego dnia z przystojnym Włochem również spędziła popołudnie. Po obiedzie i krótkiej wizycie na Starym
Mieście zaprosił ją do najlepszego i najdroższego klubu w Warszawie, gdzie
bawili się do późna w nocy. Po zabawie przenieśli się zaś do mieszkania Aleksa.
Tam natomiast przy kolejnej butelce szampana i po wspomnieniach ich
młodzieńczej miłości znaleźli się w sypialni. Mario nie szczędził na nią też wydatków
i fundował drobiazgi, wykwintny obiad i najlepsze trunki. Jego rozrzutność była
jednak sprzeczna do tego, co słyszała o nim. W ostatnich latach bowiem był
ciągle w podróży, jego firma bankrutowała, a on sam podobno żył z nieuczciwych
dochodów. Nad tym, skąd ma pieniądze na to wszystko i czy to, co mówią jest
prawdą, nie zastanawiała się zbytnio. Ważne było, że nie musi płacić. Z nim
mogła pokazać się również w lepszym towarzystwie i wśród znajomych. Inaczej było z Bartkiem, z którym na własną
prośbę i dla bezpieczeństwa wolała wyjazdy za miasto.
Paulina z wyjaśnieniami na temat zdjęć poczekała na
powrót Marka do domu. Ten zaś nie zamierzał wiele wyjaśniać, bo i tak wiedział,
że cokolwiek by nie powiedział to i tak Febo będzie wiedziała lepiej. Powiedział, tylko że to jakaś przypadkowa dziewczyna,
z którą akurat zatańczył i nie wie, kto wysłał jej zdjęcia. Z całej tej
sytuacji wynikły i pozytywne korzyści, bo Paulina obraziła się i miał zarówno w
domu, jak i w pracy kilka dni spokoju. Mógł też ze spokojem zająć się Ulą. Dalej
umawiał się z nią na popołudnia, całował, czarował i trzymał przy sobie. Odkrył
jednak, że spotykania z nią sprawiają mu prawdziwą przyjemność. Zwłaszcza że
nie było mu wiadomo, aby Ula dalej donosiła Paulinie czy Aleksowi.
W jeden z wieczorów Marek oznajmił jej, że ma dla
niej niespodziankę. Niespodzianką tą okazała się kolacja w jednym z najlepszych
hoteli Warszawy. Restauracja zaś mieściła się na ostatnim piętrze, a winda była
przeszklona.
-Nigdy taką windą nie jechałam- rzekła, gdy drzwi
za nimi się zamknęły i pomknęli cicho do góry. —Piękny widok na Warszawę Marek.
Jest tak kolorowo na dole.
-Taka namiastka fontann multimedialnych Ula-
zagadnął z uśmiechem.
-Całkiem udana namiastka.
Sama restauracja była równie urocza co wjazd do
niej. Tak jak dania zaproponowane przez Marka.
-Rozpieszczasz mnie Marek- mówiła, przeglądając kartę
dań. —Ostatnio nawet bardzo. Nie wiem tylko dlaczego.
-Jesteś interesującą dziewczyną Ula- odparł po
części szczerze. —Taką wyjątkową pod pewnymi względami. Miłą, zabawną,
inteligentną. Odkrywam przy tobie nieznane mi dotąd rzeczy. Zapiekanki, lokal z
najlepszymi naleśnikami w Warszawie, fontanny multimedialne. Sam nie poszedłbym
na to wszystko.
-A ty dajesz mi odrobinę luksusu- odwzajemniła wyznanie.
—Miło jest być czasami rozpieszczaną i dostrzegalną. Zwłaszcza przez kogoś
takiego jak ty Marek.
Paulina tymczasem po braku dostępu do komputera Uli
i dowiedzeniu się, że Marek wkrótce wybiera się do Poznania, postanowiła
wprowadzić w życie swoje pierwotne zamiary.
Nazajutrz Ulę i Marka czekał pierwszy wyjazd na objazd butików, a w planach mieli Poznań, Lubin i Zieloną Górę. W pierwszy dzień zaliczyli Zieloną Górę i Lubin, a na noc pojechali do Poznania. Tam po zameldowaniu się poszli na kolację i rynek.
-Mam dla ciebie prośbę Ula- zaczęła Febo w czasie
spotkania w windzie. —Chodzi o Marka. Mogłabyś czasami powiedzieć mi, co
porabia, gdzie mogę go znaleźć, z kim się spotyka. Macie teraz wyjazd do
Poznania, a tam mieszka jego dawna znajoma.
-Mam go szpiegować? – zapytała z oburzeniem.
-Tylko lekko pomóc koleżance ze szkoły- wtrąciła. —Marek
dziwnie się ostatnio zachowuje. Boję się, że może mieć problemy. Jeśli nie
służbowe to osobiste. A za miesiąc są nasze zaręczyny i nie chcę niespodzianek.
Odwdzięczę się Ula. Ale o tym porozmawiamy popołudniem, jak się spotkamy-
dodała tonem, jakby było to już przesądzone.
-Uznam, że nie było tej rozmowy Paulino- postanowiła
od razu zakończyć temat i nie umawiać się na popołudnie. —Jestem ci wdzięczna
za pracę, ale nie i nie nalegaj. Nie będę szpiegowała Marka- mówiła zdecydowanie, gdy drzwi windy się otwierały.
Nazajutrz Ulę i Marka czekał pierwszy wyjazd na objazd butików, a w planach mieli Poznań, Lubin i Zieloną Górę. W pierwszy dzień zaliczyli Zieloną Górę i Lubin, a na noc pojechali do Poznania. Tam po zameldowaniu się poszli na kolację i rynek.
Pięknie oświetlony plac, ratusz, kościół i kamieniczki zaś wprowadził ich w romantyczny
nastrój. Bez pocałunków również się nie obyło. Do hotelu wrócili po dziesiątej,
ale oboje dalecy byli od położenia się spać i pożegnania. Chodzili po parku
usytuowanym obok hotelu, cieszyli się sobą, podziwiając jednocześnie pięknie
oświetlone alejki. Gdy w końcu znaleźli się w hotelu i pod drzwiami do pokoju
Uli, Marek przytulił Ulę i pocałował w policzek na dobranoc. Ula w
odwzajemnieniu wpatrywała się w niego i posłała uśmiech na dobranoc. To zaś
spowodowało, że Marek przyciągnął ją do siebie i bez protestów przywarł w
długim pocałunku.
-Bardzo chciałbym, żebyś pozwoliła mi wejść Ula-
wyszeptał przy jej ustach.
-Tylko wejść? -zapytała, choć mogła przewidzieć
odpowiedź.
-Wejść i kochać się z tobą- odparł, to co
przewidywała usłyszeć.
Każda rozsądna kobieta na jej miejscu pożegnałaby
się, aby później nie cierpieć, ale ona miała sprzeczne emocje, bo choć
dokładnie wiedziała, czym ryzykuje i jest to złe, to chciała tego.
Nie mam miłości Marka, ale przynajmniej będę miała piękne wspomnienia i przez kolejne
chwile to, co należy do Pauliny- myślała.
-Tak Marek. Możesz wejść- odparła, otwierając
drzwi.
-Wystarczy lampka przy łóżku Marek- rzekła, gdy
chciał oświecić światło. —Do łóżka trafimy. Nie jest jeszcze ciemno w pokoju.
W stronę łóżka szli objęci i całując się nieprzerwanie.
Tam zaś Marek delikatnie położył Ulę na łóżku i rozpiął kilka guzików bluzki.
Gdy miał już odsłonięty kawałek ciała Uli to z rozkoszą całował wgłębienie
między piersiami. Ula tymczasem napawała się jego pieszczotami i zapachem,
próbując jednocześnie zapamiętać każdą chwilę.
W tych sprawach nie miała żadnego doświadczeń, ale wszystko, co
robiła, robiła instynktownie. Czuła również, że Marek ma jakiś dar i wie, gdzie
chciałaby być akurat pieszczona. Przy tych wszystkich zabiegach szybko straciła
poczucie czasu i kiedy ponownie zapanowała nad swoim ciałem i umysłem,
spostrzegła, że Marek przygląda się jej.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi, że będzie to twój
pierwszy raz? -zapytał jakby z wyrzutem.
-Chciałam z tobą przeżyć to i gdybym powiedziała ci,
mógłbyś się wycofać. I nie żałuję Marek. To było coś wspaniałego. A ty
żałujesz?
-Nie Ula- odparł, całując w usta. —Bolało?
-Nie. Było cudownie i cudownie się czułam- odparła.
Następnego dnia Ula obudziła się pierwsza i miała czas, aby przemyśleć pewne rzeczy i zadecydować o pewnych sprawach. Nie zauważyła nawet, że i Marek już się obudził.
Następnego dnia Ula obudziła się pierwsza i miała czas, aby przemyśleć pewne rzeczy i zadecydować o pewnych sprawach. Nie zauważyła nawet, że i Marek już się obudził.
-Cześć Ula- usłyszała przy uchu.
-Cześć. Muszę ci coś powiedzieć Marek- postanowiła,
że jak najszybciej powiedzieć mu, to co przemyślała. —Obiecaj, tylko że dasz
powiedzieć mi wszystko.
-Obiecuję- odparł zaniepokojony tajemniczością Uli
i takim nieoczekiwanym powitaniem.
-Paulina złożyła mi pewną propozycję- mówiła z
obawami. —Bardzo nieuczciwą i nikczemną propozycję. Mam cię pilnować- wydusiła z siebie.
Jednak- pomyślał.
-Jeszcze przed wyjazdem na wybrzeże kazała mi
pilnować cię. A tu podobno mieszka twoja dawna kochanka i miałam cię w
szczególności pilnować. Dawała mi za to pieniądze. Za to i jeszcze, żebym
przeglądała twój grafik. Prędzej sama mogła dowiadywać się pewnych rzeczy, bo
znała hasło do mojego komputera. Wiola przypadkiem wyjawiła hasło Paulinie-
wyjaśniła i tę kwestię. —Aleks jak mniemam również, stąd czerpał swoje
wiadomości na temat tego, co robimy.
-Powinienem się tego domyśleć- odparł ze
wzgardą i złością.
-I co teraz Marek?
-Zamierzam znaleźć dowody i pozbyć się go z firmy. Mam
nawet plan. Skoro Wiola raz wypaplała hasło, to może zrobić to drugi raz. Nagram
wszystko i będę miał niepodważalne dowody.
Paulina tymczasem dostała anonim z żądaniem zapłaty
dwustu tysięcy złotych za nieujawnienie jej zabawiania się z kochankiem. Na
uzbieranie kwoty miała zaś tydzień. Ze znanych tylko sobie powodów założyła,
że to Mario i to są te jego nieuczciwe dochody.
CDN W STYCZNIU
Subskrybuj:
Posty (Atom)