wtorek, 26 lutego 2019

Skazani na miłość cz.15

Nazajutrz rano tuż po przyjściu do pracy Marek zajął się przejrzeniem korespondencji.  Ula mówiła mu wczorajszego dnia, że wysłała list do niego i chciał jak najszybciej go przeczytać.  Kopertę nietrudno było mu odnaleźć.

            Marek wiem, że to co teraz przeczytasz, będzie dla ciebie szokiem. Jest to jednak prawda, prawda i jeszcze raz prawda i przepraszam, że ukrywałam to tyle czasu.  Pisząc do Ciebie, wiem też, że nikt i nic mi nie przerwie.
Pamiętasz dzień, gdy zepsuł ci się alarm w domu? Przyjechałam do Ciebie, aby popracować a wszystko skończyło się w łóżku. Wtedy to się stało. Chociaż nie miałam o tym jeszcze pojęcia. Wtedy poczęło się nasze dziecko. Nasz syn. O tym, że jestem w ciąży, zorientowałam się tego samego dnia, gdy Ty powiedziałeś mi o ciąży Pauliny. Później długo o tym myślałam i zdecydowałam, że dla jego dobra muszę znikną z Twojego życia i wyjechać. Bałam się Pauliny, że może zaszczuć mnie i zaszkodzić dziecku. Dlatego uciekłam i nie kontaktowałam się z Tobą osobiście przez pół roku. Bałam się, że gdy spotkamy się, to zorientujesz się we wszystkim. Nie mogłam tak ryzykować. Gdybyś Ty dowiedział się to i Paulina by się dowiedziała. Długo nie dałoby się tego ukryć. Wiem Marek, że postąpiłam bardzo samolubnie, ale proszę chociaż spróbuj zrozumieć mnie.
Nasz syn miał urodzić się dopiero za miesiąc, ale dostałam ostre zapalenie wyrostka robaczkowego i musiałam poddać się cesarki i operacji. Wszystko to spowodowało, że uświadomiłam sobie, jak źle postępuję i gdy przygotowywali mnie do operacji, obiecałam sobie, że gdy tylko wydobrzeję, to powiem Ci całą prawdę. Najpierw chciałam zadzwonić do Ciebie, ale nie wiedziałam co mam Ci powiedzieć, to postanowiłam napisać. Zdecydowanie łatwiej jest wszystko przelać na papier.  Teraz kiedy wszystko już napisałam, jest mi znacznie lżej na sercu Marek.  Nie wiem, co będzie dalej, ale jeśli pomimo tego, co zrobiłam będziesz chciał porozmawiać ze mną i zobaczyć się, to ciągle jestem u cioci. Jeśli nie oddzwonisz ani nie przyjedziesz, to zrozumiem.
                                                         Ula.

Po przeczytaniu listu zadzwonił do Uli. Prędzej nie chciał dzwonić, bo był, to czas obchodu i śniadania.
-Cześć Ula. Nie przeszkadzam? -zapytał dla pewności.
-Nie. Obchód już sobie poszedł i przed chwilą wróciłam od Piotrusia- odparła ucieszona jego telefonem. —Tak bardzo chciałabym już go przytulić i nakarmić Marek. Zazdroszczę innym matkom, że mają swoje dzieci przy sobie.
-Wszystko w swoim czasie Ula- uspokajał.  —W inkubatorze jest mu dobrze i to dla jego dobra. Przeczytałem właśnie twój list -dodał. —Sporo racji i prawdy w tym.
-Pisałam od siebie, to co czułam i co wydawało się mi, że jest najlepszym rozwiązaniem.  
-Tylko nie zawsze to, co wydaje się najlepszym rozwiązaniem, jest najlepsze Ula- argumentował tajemniczo. —Gdybyś tylko powiedziała mi o ciąży, to teraz nie byłbym z Pauliną.
-Marek ja nigdy nie wymagałabym od ciebie czegoś takiego- wtrąciła. —Nie wymagałabym, abyś wybierał między nami.
-Nie o to chodzi Ula- przerwał jej. —Opowiem ci, jak się zobaczymy. To nie jest rozmowa na telefon. Przyjadę do was we czwartek. Mogę?
-Zawsze jesteś mile widziany- odparła z radością na jego was.
Po rozłączeniu się z nią wykonał jeszcze jeden telefon. Tym razem zadzwonił do rodziców i umówił się z nimi na wieczór. Na rozmowę z nimi musiał się przygotować mentalnie i fizycznie oraz przemyśleć, co powiedzieć i jak przeprowadzić całą rozmowę. Tuż po piątej stał przed drzwiami ich domu.
-A gdzie masz Paulinkę? -zagadnęła Helena, rozglądając się po podwórzu.
-W domu i lepiej, żeby nie było jej przy tej rozmowie mamo- odparł, wchodząc do domu.
-Znowu chcesz mówić o rozstaniu? - pytała z zirytowaniem Dobrzańska.



-Po tym, czego dowiedziałem się wczoraj i przeanalizowaniu faktów, jest to już przesądzone mamo- odparł zdecydowanie. —I tylko ze względu na jej dziecko podkreślam jej, jeszcze nie wyrzuciłem z domu. Nie chcę, aby małej coś się stało przed porodem.
-Możesz jaśniej Marek- odezwał się i ojciec. —Co to znaczy jej. 
-Wczoraj całkiem przypadkiem dowiedziałem się, że dwa dni temu zostałem ojcem- odparł spokojnie. —Ula Cieplak urodziła mi syna i policzyłem sobie miesiące i tygodnie.
-Jeśli to są jakieś żarty albo podstęp, aby wymigać się od obowiązków wobec Pauliny i Agnieszki, to się mylisz- rzekła ostro Helena po chwili ciszy.
-Nie są i wszystko wam wyjaśnię -wtrącił. —Dokładnie jak na papierze. Ula dostała zapalenie wyrostka i Piotruś na świat przyszedł w ósmym miesiącu. Dokładnie osiem miesięcy temu związany byłem już z Ulą i nic nie łączyło mnie z Paulą od ponad miesiąca. Gdyby więc Paula nosiła moje dziecko, to powinno być już na świecie, a nie urodzić się za dwa tygodnie. Rachunek prosty. Paula musiałaby urodzić w dziesiątym miesiącu. Wiem też, dlaczego uparła się na Włochy, aby tam się leczyć i rodzić, a nie tu w Polsce. Ona po prostu bała się, że tu nie ukryje prawdy. Do lekarza też nie chciała chodzić w moim towarzystwie. Musiałem wymóc to.
-Bzdury Marek- mówiła nieprzekonana Helena. —Wymyśliłeś całą historię. Zobaczymy, co Paulinka na to powie.
-Skoro chcesz tuż przed porodem zafundować jej stres, to proszę bardzo mamo- mówił wymownie. —Tylko poród w ósmym miesiącu skończy się dla dziecka w inkubatorze. Tak jak Piotrusia.
-Marek ma rację- wtrącił Krzysztof. —Teraz nie pora na rozmowę z Pauliną. A ta Ula może chce tylko osiągnąć coś i namieszała- mówił podejrzliwie. —Dziwne, że prędzej nic ci nie powiedziała o dziecku.
-Ojciec ma rację Marek- poparła go momentalnie żona. Uwierzyłeś jej tak od razu, a są to tylko słowa. Powinieneś zażądać badań DNA.
-Tego, że ja jestem ojcem, jestem pewny na sto procent- mówił zdecydowanie. —Ula nie jest z tych, co kłamią. Mały ma też znamię. Dokładnie takie samo jak nasze tato, dziadka, cioci i brata dziadka. Mam zdjęcia Piotrusia, to sami się przekonacie -mówił, wyciągając telefon.
-Nieodzowny znak Dobrzańskich- rzekł z uśmiechem Krzysztof, spoglądając na owe zdjęcie z pieprzykiem na plecach po lewej stronie przy ramieniu. —I gratuluję synu- dodał.
-Dziękuję-odparł, czekając co powie matka.
-Dobrze Marek jest twoje. Tylko dlaczego Ula ukrywała ciążę?- pytała Helena.
-Ukrywała, bo bała się, że dowie się i Paulina i że może zaszkodzić jej i dziecku.
-To jest już bezczelność Marek- oburzała się Helena. —Oskarżacie ją o najgorsze.
-To może posłuchasz tego mamo- rzekł, wyciągając dyktafon z kieszeni, z którym się nie rozstawał. —Od jakiegoś czasu nagrywam, to co mówi i co dzieje się w domu. Chciałem mieć dowody na przyszłość, aby pokazać, jaka jest naprawdę Paulina.
To ja muszę chodzić, tyć i cierpieć a ty mi jeszcze każesz zbierać jakieś gazety…Zawsze mogę, wywieźć małą do Włoch i nie zobaczysz jej… Skoro zrobiłeś mi to dziecko, to zajmuj się nim i mną i nie wychodź… Jak możesz zostawiać mnie samą. …Nawet nie myśl, żeby zrobić mi drugi. Nie zamierzam przechodzić przez to drugi raz.
-Paulina okłamywała mnie przez ponad sześć miesięcy- kontynuował, jednocześnie. —Musiała mieć, choć cień wątpliwości, że nosi nie moje dziecko. Chociaż nie. Ona musiała mieć pewność i kłamała z premedytacją. Pokochałem Agnieszkę. Miała być dla mnie najważniejsza i tylko dla niej byłem z Pauliną i znosiłem jej humory.
-Właśni Marek tu najważniejsza jest Agusia- wtrąciła matka, widząc w tym szansę. —I o niej powinniśmy myśleć przede wszystkim. Mówiłeś, że kochasz Agnieszkę i ciągle macie szansę stworzyć szczęśliwą rodzinę. Dla jej dobra powinniście być razem.
-Mamo chyba sama nie słyszysz, co mówisz- odparł zirytowany. —Miałbym być z nią po czymś takim?  Jest jeszcze Piotruś. Myślisz, że zostawiłbym swoje własne dziecko tylko, dlatego że sobie coś życzysz. A dla Agnieszki będę tylko wujkiem. Trudno będzie mi się przyzwyczaić, ale tak będzie.
-Zobaczymy, jak się urodzi Marek- odezwał się ponownie ojciec, przerywając spór. —Zrobi się test DNA i sprawa twojego ojcostwa będzie wyjaśniona. 
-Dokładnie tak zrobię tato, ale nie dlatego, żeby wam i Paulinie udowodnić prawdę tylko dla sądu na wypadek, gdyby przyszło jej do głowy wejść na drogę sądową.
-A jak oni się czują? -zapytał nieoczekiwanie Helena. —Mówiłeś o operacji i że dziecko musiało zostać umieszczone w inkubatorze.
-W miarę dobrze. Ula do domu wyjdzie tak za tydzień, a Piotruś za jakieś dwa- trzy tygodnie.



Następnego dnia Marek wybrał się do Uli. Rano zawitał tylko na chwilę do pracy, aby dać Maćkowi wytyczne i uprzedzić, że jedzie do Piotrkowa. Szymczyk wiedział też o wszystkim, to mógł wtajemniczyć go w swój wyjazd i uprzedził, co ma mówić na wypadek, gdyby Paulina pojawiła się w firmie. Paulina faktycznie pojawiła się, a Maciek bez zawahania opowiedział jej o pilnym wyjeździe Marka w sprawach Targów Mody.


Marek tymczasem przed dwunastą był już w Piotrkowie i z maskotką pod pachą poszedł do sali Uli.


-Myślałaś już, gdzie będziesz mieszkać, jak wyjdziesz stąd? -zapytał, gdy przywitali się i odwiedzili synka. —Ja chcę mieć was u mnie w domu.
-Marek, jak sobie to wyobrażasz? -pytała, spoglądając na niego wymownie. —Paulina i ja pod jednym dachem?
-Pauliny nie będzie z nami- wtrącił.
-Nie mogę odebrać dziecku ojca- mówiła zdecydowanie.
-Nie odbierasz, bo Agnieszka nie jest moja Ula- odparł, wprowadzając ją w zaskoczenie.  —Pamiętasz, jak powiedziałem ci przez telefon, że nie zawsze to, co wydaje się najlepszym rozwiązaniem, jest najlepsze? -pytał i opowiedział to, co Sebastianowi i rodzicom.
-Nieźle- podsumowała krótko. —A twoi rodzice, co na to?
-Na razie trudno im jest uwierzyć, że Agnieszka nie jest moja, ale wkrótce sami się przekonają, że mam rację. Wczoraj powiedziałem im też o tobie i Piotrusiu. Na początku jak było do przewidzenia, trudno było im uwierzyć i wszystko traktowali w kategorii wymigania się od obowiązków wobec Pauliny. Później bardziej się zainteresowali i cieszyli- mówił koloryzując nieco sprawę. 
-To dobrze. Bałam się, że będą problemy.
Paulina tymczasem zajęła się testowaniem opiekunek do dziecka. Sama nie zamierzała zajmować się nią i chciała wynająć kogoś odpowiedniego na stałe i całodobowo. Dobrzańscy postanowili też na razie nie mówić nic Paulinie o podejrzeniach Marka i Piotrusiu, bo stres i szok mógłby rzeczywiście przyspieszyć poród a takiego ryzyka nie chcieli mieć na sumieniu. Helena liczyła również ciągle w to, że i Agnieszka jest dzieckiem Marka i że gdy zobaczy maleństwo, to zmieni zdanie i wróci do Paulinki. To z Agnieszką był bowiem związany uczuciowo, mówił, że ją kocha i że Piotruś będzie tym drugim jego dzieckiem.


Zawiezienie Pauli do kliniki miało być ostatnią rzeczą, jaką zrobi dla niej. Później pozostanie tylko spakować jej rzeczy i odwieźć do swoich rodziców albo do domu Aleksa. Musiał też przygotować pokój dla Uli i synka. Choć ta nie była ciągle zdecydowana na zamieszkanie u Marka. Bała się bowiem jak będą patrzeć na to jego rodzice. Przez te dwa tygodnie Marek wyrywał się też do nich co dwa, trzy dni na parę godzin. 
Paulina na poród jechała zadowolona, bo była przekonana, że wszystko idzie po jej myśli.  Jej i Markowi towarzyszyła również i Dobrzańska.
-Zdecydowała się jednak pani teraz na cesarkę, a nie poczekać ze dwa tygodnie, jak sugerowałem na ostatniej wizycie- zagadnął ich młody lekarz, który pojawił się w jej sali. —Małej w brzuchu mamy jest dobrze i nie wiem, dlaczego doktor Małecki zgodził się na wcześniejszą cesarkę.  
- Paula co to ma znaczyć? – wtrącił zdecydowanie Marek. —Chcesz przyspieszyć poród i ryzykować zdrowiem Agnieszki?
- Marek ma racje- dodała i Helena. —Co cię w ogóle skłoniło do wybierania sobie terminu?
-Tak wyliczyłam jeszcze na początku ciąży, a lekarz we Włoszech potwierdził- tłumaczyła nerwowo. —Doktor Małecki nie widział też przeciwwskazań, a jest od pana panie doktorze starszy, bardziej doświadczony i wie lepiej czy już teraz mogę poddać się cesarce, czy poczekać- rzuciła w stronę lekarza. —Jestem też przygotowana psychicznie na to.
-Może zostawić nas pan samych? -zapyta Marek lekarza.
-Miałem poczekać Paula, aż urodzisz, ale skoro jesteśmy już w temacie i nie liczy ci się dobro własnego dziecka, to nie ma sensy zwlekać- zaczął po wyjściu medyka. —Doliczyłem się wszystkich tygodni i miesięcy i wygląda na to, że Agnieszka nie jest moją córką- dodał, wprawiając w konsternację.
-A niby czyja -odparła po chwili i zbita z tropu.
-Paula nie udawaj- mówił zirytowany. —Lekarz mówił, że powinnaś poczekać z porodem przynajmniej dwa tygodnie, to oznaczałoby, że w ciąży byłabyś jakieś dziesięć miesięcy. Okłamywałaś mnie przez te wszystkie miesiące. Całkiem świadomie. Nie wierzę, że nie wiedziałaś o tym. Powiedz w końcu prawdę Paula. Test DNA i tak by wszystko wyjaśni.
-Gdy zorientowałam się, że jestem w ciąży i powiedziałam ci o tym, to byłam przekonana, że jest twoje Marek- mówiła, kłamiąc i wiedząc, że jest na przegranej pozycji. —Dopiero po kolejnych badaniach okazało się, że jest inaczej. Ty w tym czasie zdążyłeś pogodzić się z faktem zostania ojcem i cieszyłeś się na dziecko.
-Trudno mi jest w to uwierzyć- odparł pewnie. —Musiałabyś pomylić się o ponad cztery tygodnie. Dlatego manipulowałaś terminem porodu i robiłaś wszystko, abym jak najmniej wiedział o przebiegu ciąży.
-Marek Paulina, źle zrobiła, ale to co mówi, ma sens- odezwała się i Helena.
-Bo tak jest- przytaknęła, podbudowana przychylnością Heleny. —Więzy krwi nie zawsze są też najważniejsze. Liczy się uczucie Marco i kto wychowuje. A ty je kochasz. Tak bardzo troszczyłeś się o nie, o nas- mówiła, patrząc na niego z fałszywym uśmiechem.
-Bo byłem przekonany, że jest moje. Z krwi i kości.
-Jesteście jeszcze młodzi, to możecie mieć kolejne dziecko- dodała Helena.
-Mamo Paula nie chce mieć więcej dzieci. Sama słyszałaś.
-Mogę urodzić kolejne, skoro tak ci zależy ci- odparła z niechęcią i nie zamierzając dotrzymać słowa.
-Obędzie się Paula. Mam już dziecko.
-To po co te wszystkie słowa, skoro Agnieszka ci wystarczy?
-Ja nie mam na myśli Agnieszkę tylko Piotrusia- oznajmił jej z nutą powetowania. —Ula dwa tygodnie temu urodziła mi syna. Chciałem poczekać, aż urodzisz, ale sama prosiłaś się, aby prędzej się dowiedzieć.   
-Chyba żartujesz- rzekła po chwili spowodowanej tym, co usłyszała.
- Nie Paula. I po jej terminie porodu doszedłem do prawdy. Skoro ona urodziła ośmiomiesięcznego wcześniaka, to nasze powinno być już na świecie. Gdyby nie to, to być może nigdy nie doszedłbym do prawdy i dalej wmawiałabyś, że jest moje.
-Robisz mi awantury, a sam nie jesteś lepszy- odparła przez zęby, bo hamowała się od wybuchu agresji i wyrzucenia z siebie co myśli o Uli. Była z nimi również Helena i nie chciała wyjść przed nią na furiatkę. —Jak wyobrażasz sobie teraz nasze życie? Może mamy mieszkać razem?
-Ja zamierzam zamieszkać z Ulą i Piotrusiem u siebie, a ty uderz do prawdziwego tatusia. Albo wróć do domu Aleksa.  I nawet nie myśl po porodzie wpisywać mnie jako ojca Agusi. Będę tylko dla niej wujkiem- mówił wszystko szybko i zdecydowanie.
-Twoja mama nie pozwoli ci usunąć nas ot tak z twojego życia- rzuciła równie pewnie. Prawda Helenko-? -pytała, szukając wsparcia. 
-Mama powinna przede wszystkim przekonać cię, abyś posłuchała lekarza i przełożyła poród- wtrącił, zanim odezwała się Helena. —Nie ma już sensu przyspieszać porodu, narażać dziecka i udawać, że to moje Paulino.
Przekonać Pauliny do przełożenia porodu nie udało się Helenie, bo choć nie powiedziała tego Dobrzańskiej, to chciała jak najszybciej pozbyć się ciężaru. Swoim uporem również straciła, to co wypracowała prędzej u niedoszłej teściowej. Żałowała również, że nie posłuchała Dobrzańskich i nie zgodziła się na szybki ślub z Markiem. Teraz tak łatwo nie uwolniłby się od niej i miałaby jakieś prawa. Marek jej wyborem zaś się nie przejmował i ze spokojem pakował rzeczy jej i dziecka.


 Jeśli ktoś znajdzie błędy, to piszcie w komentarzu. Nie mam siły sprawdzać. Dobranoc.

14 komentarzy:

  1. Tak ekscytujące, że nie widziałam błędów 😀 Należało się zolzie. Czekam na ciąg dalszy.👌
    Pozdrawiam i życzę weny. 🤗Dzięki 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam myślałam, że poniżenie Pauli się spodoba. Kiedy kolejna część wiadomo mi że nie wiadomo.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Słodkie to tak na tłusty czwartek?
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
    2. Aż przyjemnie się robi

      Usuń
  3. Ranczulko, choćbym nawet zauważyła błędy to i tak nie będę o nich pisać. Ty i tak robisz dla nas wiele, w Twoim stanie, w przeciwieństwie do innych autorek, które dawno porzuciły pisanie, z różnych dla nich tylko wiadomych powodów. Co do opowiadania, Paulina nie odpuszcza, i dziwię się Helenie, która bardziej przychylna jest Febo niż własnemu synowi z krwi i kości. Obie myślą podobnie, że więzy krwi nie zawsze są najważniejsze a to kto wychowuje. To które dziecko jest dla Dobrzańskiej ważniejsze Uli czy Pauliny? Czy każe Markowi wybierać? O tym pewno przekonamy się zapewne niebawem. Pauliny w ogóle mi nie szkoda, w przeciwieństwie do Uli, działa perfidnie, i nie zdziwiłabym się, że zostanie sama z dzieckiem, tylko szkoda malucha, bo na dobrą matkę to ona się nie zapowiada. Dziękuję za dzisiejszy rozdział, i życzę siły na dalsze. Pozdrawiam serdecznie Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie starałam się pisać systematycznie. Później dopiero coś więcej może będzie na wakacje, gdy siostra będzie mieć wakacje. Od wrześni Iga pójdzie do Klubu malucha to również czas się zagospodaruje.
      Dobrzańska taka zła nie będzie i po równo będzie traktować dzieci. Była za Pauliną,bo do końca wierzyła, że Marek jest ojcem a nie ktoś inny. Z tym przyspieszonym porodem już jej podpadła.
      Z Agusią tak źle nie będzie. Będzie miała pięć dorosłych osób do kochania.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  4. Gdy czytałam wypowiedzi Heleny miałam wrażenie, że dla niej nie liczy się nawet dobro tej małej istotki. Co za różnica jego nie jego ważne aby był z jej pupilką Paulinką. A Piotruś to przecież jego drugie. I ja w tym momencie to bym jej chyba oczy wydrapała albo w ogóle przestała rozmawiać.
    Samej Pauliny mi nie szkoda, ale małej Agnieszki już tak. Mała od samego początku jest pozbawiona miłości zapewne obojga rodziców. A to jest przecież najważniejsze aby ten młody człowiek mógł się prawidłowo rozwijać. Nie wyobrażam sobie aby moim dzieckiem zajmowała się jakaś obca osoba przez cały dzień. Pamiętam jak było mi ciężko kiedy mój syn szedł pierwszy raz do przedszkola. Teraz ma już 15 lat, a gdy wyjeżdża na jakieś dłuższe wycieczki to tęsknimy razem z mężem już po kilku godzinach.
    Dziękuję Ci za kolejny wpis, miło tak poczytać przed pracą. Niecierpliwie czekam na kolejną część, ale myślę iż chyba już po tym jak urodzisz synka.
    Gorąco pozdrawiam i powodzenia życzę.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypowiedź Heleny nie zmieniłam od wczoraj tylko edytowałam to co myśli. Po opublikowaniu nie czytałam i dopiero dzisiaj zauważyłam że miało tam być trochę inaczej, bo wierzy, że JEDNAK AGUSIA JEST I SYNEM MARKA.
      Tak jak pisałam wyżej Agnieszka będzie miała kogo kochać i kto będzie ją kochać.d Dziadków, ciocie, wuja i jeszcze....?
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
    2. To znaczy dzieckiem.
      RanczUlka

      Usuń
  5. Kolejny swietny rozdzial, mam nadzieje ze Helena w koncu przekona sie do Uli i swojego wnuka piotrusia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekona się. Możesz być spokojna.
      Jeszcze raz pozdrawiam.

      Usuń
  6. Myślę, że Marek i tak bardzo łagodnie potraktował Paulinę za jej kłamstwa. Gdyby bardziej siadł na nią i dosadnie wywrzeszczał co o niej myśli, to jestem pewna, że po takim dictum zaczęłyby się u niej bóle porodowe i cesarka wcale nie byłaby potrzebna. Poza tym głupota Dobrzańskiej jest po prostu obezwładniająca. Kobita powinna porządnie kopnąć się w łeb, bo to, co wygaduje kompletnie nie trzyma się kupy. Naprawdę wyznaje zasadę, że "wszystkie dzieci nasze są" i jest jej obojętne, że ojcem dziecka Pauliny nie jest jej syn, ale jakiś Włoch? Jeśli tak, to niech zaadoptuje kilka domów dziecka. Co trzeba mieć w głowie, żeby wciskać Markowi takie dyrdymały? Co do tego ostatniego, to podoba mi się jego determinacja i konsekwencja. Wreszcie podejmuje konkretne i słuszne decyzje. Paulina won z jego życia, bo w nim jest miejsce wyłącznie dla Uli i Piotrusia.
    Rozdział cudo. Nawet jeśli były błędy, to nie zwracałam na nie uwagi.
    Pozdrawiam najserdeczniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyobrażam sobie rodzącą ją siłami natury. Pewnie cesarka byłaby natychmiastowa. Fakt trochę zaszalałam z Dobrzańską. Miało to być odzwierciedleniem rozmowy z synem ze zdjęcia.Tam również ciągle mówiła o Paulinie chociaż Marek powiedział jej wyraźnie że kocha inna. Ale jak napisałam w ostatnim akapicie Paulina straciła trochę w oczach Dobrzańskiej tą przyspieszoną cesarką.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń