Przez kolejne trzy tygodnie Marek sporo czasu spędzał ze swoją córką i czasami również z Ulą. Najczęściej ze względu, że była zima siedzieli w domu, a w ładniejsze dni szli na spacer czy kina. We trójkę udało się im dwa razy wyjść. Pierwszy raz do galerii na zakupy, a drugi raz do restauracji, aby uczcić uznanie Darii jako swoje dziecko. Kiedy zostawali w mieszkaniu, to Ula dołączała do nich i wspólnie jedli kolację, oglądali telewizję czy najzwyklej w świecie rozmawiali. Markowi takie wspólne chwile bardzo się podobały, bo przy żonie ich nie miał. Ula robiła im kolacje, a później wołała jak w prawdziwej rodzinie. Miał nawet swój kubek i miejsce przy stole. Z Darią spędził także przedłużony weekend, bo Święto Trzech Króli przypadało we czwartek. Zabrał ją do Londynu, aby pokazać miejsce, w którym w czasie ferii ma mieć kurs angielskiego. Zaczął także starania, aby prawnie była jego córką i przekazał część akcji firmy, które po uzyskaniu przez nią pełnoletności miały stać się jej własnością. Na razie zostały w rękach Marka. Sprawy majątkowe nie podobało się Paulinie, bo to, że spędza czas z córką, nie obchodziło ją tak naprawdę i tylko przed mężem i teściami udawała, że jest inaczej.
-Marka znów nie było wczoraj na kolacji -żaliła się teściom przy popołudniowej kawie.
-To może w końcu poznasz Darię i razem będziecie spędzać czas -przekonywała Helena. — Daria pyta o ciebie i jest jej przykro, że nie chcesz jej poznać. Nigdy nie ma cię też w domy, gdy Marek przywoził ją do was.
-A co niby ma mówić? Poza tym łatwiej jest poznać i zaakceptować macochę niż córkę męża.
-Możesz przestać nazywać siebie macochą i robić z siebie ofiarę, której trzeba współczuć -upomniała Helena. —Historia z Ulą, to dawna sprawa, zanim Marek związał się z tobą, więc nie możesz mieć pretensji, że jest -argumentowała.
-Tylko że już zawsze będzie. Będzie uwzględniać ją w wakacje, święta weekend i ja będę musiała dzielić czas Marka na pół z nią.
-Jesteś samolubną osobą Paulino -odezwał się milczący dotąd Krzysztof. —Pozbawiasz Marka ojcostwa z tobą i zabraniasz z inną. Zdecyduj się w końcu na coś dziewczyno.
Paulina nie zamierzała być tak traktowana ani dzielić się z Ulą i Darią majątkiem i dlatego za radą przyjaciółek postanowiła działać. To one poradziły jej, aby namieszała w życiu całej trójki. Swój plan działania rozpoczęła od pojawienia się we firmie, gdzie pracowała Ula. Miała tak poprowadzić rozmowę, aby sprowokować Ulę i aby przyznała się do tego, że liczy na jakieś korzyści materialne albo cokolwiek innego, co mogłoby w oczach Marka oczernić Cieplak. Rozmowę miała nagrywać, aby mieć dowody dla Marka. W pracy u Uli pojawiła się chwilę po jej przyjściu. Ula jej podniesiony głos usłyszała już jak była w sekretariacie i rozmawiała z Marzeną. Chwilę później wparowała do jej biura. Marzena tymczasem włączyła mini kamerkę ukrytą w biurze Uli, z której czasami korzystali, jak trafiał się konfliktowy klient.
-Dzień dobry pani Dobrzańska –przywitała ją ze spokojem. —Proszę usiąść.
-Postoję -odparła, nie wysilając się na przywitanie. Przy okazji taksowała wzrokiem, choć wiedziała, że jest piękną kobietą. — Czyli wiesz, kim jestem? -zapytała, pomijając słowo pani. —Tym lepiej. Przyszłam do pani jako zdradzona żona.
-Z Markiem łączy mnie tylko Daria -wyjaśniła. —Jak pani wie, ma szesnaście lat, a wtedy nie była pani związana z Markiem i nie poczuwam się do winy.
-Wywracacie nasze życie do góry nogami i to wystarczy! Zabieracie mi jego czas i jego miłość. Dla mnie zostaje coraz mniej. W ostatnich trzech tygodniach praktycznie nie było go ani razu popołudniu w domu.
-Nadrabia stracony czas z córką. Tak trudno to zrozumieć? -argumentowała. —A pani, jeśli go kocha, to powinna zrozumieć i wspierać. Ja bym tak postąpiła. Byłabym z nim, bo dla Marka jest, to tak samo trudna sytuacja, jak dla pani. A pani nie chce nawet poznać Darii.
-Proszę nie robić z siebie taką przyzwoitą. Nie dam mydlić sobie oczu, jak mój mąż i teście. Co tak naprawdę chcecie zyskać?
-Do niczego Marka nie zmuszam i nic od niego nie chcę -mówiła ze spokojem. —Pomocy potrzebowałam, jak Daria była mała. Teraz mam dobrą pracę i zarabiam na nas obie. A to, że chce płacić alimenty i wynagrodzić ich brak w poprzednich latach jest jego decyzją.
-Trudno mi w to uwierzyć. Dla was chce zmienić testament i połowę oddać twojej córce. Teście również uwzględniają ją w spadku.
-Pierwszy raz słyszę, proszę pani – mówiła z opanowanie.
-Może poprzez córkę, chce pani do jego łóżka trafić i więcej wyciągnąć -rzuciła prowokacyjnie. —Myśli, że pani, że nie wiem o wyjściach na zakupy i do galerii.
-Niech pani mnie nie obraża -wtrąciła odważnie. —Mam narzeczonego. Jeślibym nawet nie miała, to Marek by mnie nie zainteresował, bo jest żonaty.
-Większości kobietom to nie szkodzi.
-To ja jestem w tej mniejszości.
-Nie takie karierowiczki pojawiały się w jego życiu. Chociaż dziecko pierwszy raz -prowokowała ciągle.
-Jaki jest konkretnie pani cel wizyty, bo się pogubiłam? Użalić się, że Marek ma mniej czasu dla pani, oskarżyć mnie o romans, obrażać, czy strach o utratę majątku? Może chce pani skłócić mnie Marka i Darię.
-Ma pani jednak charakterek.
-Jeśli to wszystko, to proszę opuścić moje biuro pani Dobrzańska. Mam pracę.
Stoicki spokój Uli i brak jakiegokolwiek zarzutu, że jest interesowna, jeszcze bardziej doprowadził ją do wściekłości.
Jeszcze tego samego dnia Marek przyszedł do firmy Uli porozmawiać służbowo o urodzinach ojca i jubileuszu firmy. Ula była ciągle na lunchu i towarzystwa dotrzymała mu Marzena. Dziewczyna bez zachęty opowiedziała o wizycie jego żony i że Ula kiepsko to zniosła. Dała mu nawet nagranie z wizyty Pauliny.
Przebieg spotkanie z Ulą zdziwiło go, bo jak tylko przyszedł, to zaczęła mówić o interesach i ani słowem nie wspomniała o tym, że jego żona naszła ją w pracy. Sam również nic nie powiedział.
Paulina tymczasem pojechała do Dobrzańskich, a gdy wychodziła, to przyjechała do nich Daria. Kolejne spotkanie z Cieplak było dla niej nie do zniesienia. Helena natomiast liczyła, że synowa może zostanie chwilę dłużej, skoro już spotkała Darię. Zostawiła je nawet na chwilę same i poszła do kuchni po herbatę dla wnuczki.
-W końcu mogę panią poznać osobiście -zaczęła Daria, kiedy jej babcia znikła z widoku. —Tato już dawno wspominał, że powinnyśmy się poznać.
-Pojawiłaś się specjalnie, czy przypadkiem? -pytała, nie patrząc na nią.
-Przypadkiem. Ostatnio spędzam wiele czasu z ojcem i wiem, że pani cierpi na tym -mówiła, mimo niechęci Febo -Dobrzańskiej. —Ale ja mam ojca od trzech tygodni, a pani jego od dawna.
-Tylko się nie przyzwyczajaj tak bardzo do jego obecności -wtrąciła.
-Bo?
-Bo ja i Marek chcemy mieć dziecko i nim będzie musiał się zajmować. -rzekła jej prosto w twarz.
-Czy naprawdę uważa mnie pani za jakieś małe dziecko, do którego przyszło się powiedzieć, że tatuś będzie miał teraz nową żonę i dzidziusia? -odparła ze spokojem. —Mam szesnaście lat, a nie sześć i wiem, że ma panią i że może będę miała przyrodnie rodzeństwo.
-To dobrze, że rozumiesz -rzekła lodowato, bo chciała wyprowadzić ją z równowagi, a się jej nie udało.
Daria pomimo to, że dzieckiem nie była i rozumiała wiele spraw, ale przy Paulinie poczuła się jak te bezbronne dziecko.
Helena, kiedy wróciła z kuchni, to zauważyła, że wnuczka jest jakby czymś przejęta. Spytała ją, czy usłyszała od Pauliny jakieś uszczypliwości, ale zapewniła, że nie i wszystko jest dobrze. Wnuczki nie znała jeszcze tak dobrze, aby wiedzieć, kiedy kłamie, a kiedy nie i tematu nie drążyła. Wkrótce przyjechał do nich Marek i opowiedziała mu o spotkaniu. Jemu przyszło łatwiej porozmawiać z córką.
-Zwierzysz się staremu ojcu z rozmowy z Paulą? Wiem, że miłe nie było.
-To głupstwa tato. Powiedziała mi to, co czasami mówi się małemu dziecku, że już niedługo tatuś będzie miał innego dzidziusia i nim będzie się zajmował.
-Chyba jej nie uwierzyłaś?
-Nie. Po prostu mówiła to takim przerażającym tonem, że czułam, jak jej słowa wbijają mi się w duszę. Ona mnie i mamę nienawidzi.
-Nie myśl już o tym. Porozmawiam z nią.
Marek nie zamierzał obu spraw tak pozostawić i po powrocie do domu postanowił sprawdzić i spytać żonę co takiego powiedziała Darii i Uli. Zastał ją w salonie z kieliszkiem wina i przeglądającą pisma sprowadzone z Włoch.
-Czym obraziłaś Darię i Ulę? -zapytał bez owijania w bawełnę. — Bo, że powiedziałaś im coś, to jestem pewny.
-Tak ci powiedziały? -zapytała sugestywnie.
-Nic mi nie powiedziały. Są zbyt dobre, żeby mówić coś złego o tobie. O twojej wizycie u Uli wiem od jej sekretarki. Podobno rozmowa do przyjemnych nie należała. Mama zaś powiedziała, że Daria po rozmowie z tobą była nieswoja. To co to było? Jesteś tylko bękartem? Urodziłaś bękarta? Macie się trzymać z daleka?
-Za kogo ty mnie uważasz? Znasz je trzy tygodnie i im wierzysz? Omotały cię i tyle.
-Wystarczy, że wiem, jak ty traktujesz niektórych pracowników i że możesz powiedzieć ludziom wiele przykrych słów Paula. Ale słucham, co masz na swoje usprawiedliwienie.
-Byłam u Uli, bo chciałam dowiedzieć się, jaka jest naprawdę. Rywalce można wiele powiedzieć, ale żałuje, bo Ula obrażała mnie i zmieszała z błotem. Na koniec z satysfakcją przyznał, że manipuluje tobą i że w końcu mają pieniądze.
-A Daria? O czym rozmawialiście?
-To nastolatka. O byle głupstwo będzie robić aferę Marco.
-Paula nawet się nie ośmieszaj w swoich wyjaśnieniach -odparł.
O tym, że jest w posiadaniu nagrania, nie zamierzał jej mówić. Chciał wiedzieć, do jakiego kłamstwa i podstępu będzie jeszcze zdolna. Wszystko mógł kiedyś wykorzystać w przypadku, gdyby Paula robiła duże problemy z podziałem majątku. Zamierzał również dowiedzieć się jakiego detektywa wynajęła Paulina, bo o wyjściu z Ula i Darią nic jej nie mówił, a dokładnie wiedziała, jak wynikało z nagrania. Pojawiła się jeszcze myśl o rozwodzie z Pauliną. Nie kochał jej i ożenił się, bo byli ze sobą tyle lat i liczył, że po ślubie w końcu obdarzy go dzieckiem, a ona ciągle zwlekała. Dla sądu jednak jego powody, że małżeństwo nie jest ani zgodne, ani szczęśliwe mogły nie być przekonujące. Co więcej, Paulina mogła oskarżyć go, że dla niego liczyło się tylko potomstwo i teraz gdy okazało się, że ma córkę, to chce się rozwieść. Dlatego postanowił, że postara się o jakieś mocne dowody przeciwko niej. Te pojawiły się całkiem przypadkiem, bo już dwa dni później rano, gdy wyrzucał śmieci. Febo nigdy nie przywiązywała sprawy do segregacji i tym razem w worku z plastikami znalazł dużą kopertę po liście poleconym i zaadresowanym do Pauliny. Nadawczynią była jej kuzynka Silvia Febo-Betito mieszkająca w Mediolanie. We worku była jeszcze zmiętolona kartka. Ją Marek również wyciągnął i rozprostował. Było na niej kilka zdań po włosku. Wszystkich słów nie zrozumiał, ale Silvia musiała pisać o nim o rodzinie i czegoś życzyła. Dlatego wszystko schował. Pół godziny później, kiedy przetłumaczył to co było napisane zszokowało. Na tym nie poprzestał, bo przejrzał rzeczy Pauliny. W stoliku nocnym nic nie było ciekawego, ale w toaletce już tak. Teczka, którą wyjął, wyglądała na nową, a dokumenty w środku pachniały jeszcze niedawnym drukiem. Na wierzchu zaś leżała kartka z wynikiem jakichś badań i była z poprzedniego dnia. Z obawy, że Paula może wrócić w każdej chwili, wszystko wziął i bez przeglądania skserował na domowej ksero-drukarce. Później teczkę odłożył na swoje miejsce i zajął się przeglądaniem dokumentacji medycznej. Część była po włosku i zostawił na później. Z polskiej również wiele nie rozumiał, ale jedno badanie sprzed czterech lat zrozumiał, bo potwierdzało ciążę. Na wyniku była pieczątka lekarza i adres gabinetu i czekając na powrót żony, pojechał na Leśną. Lekarz nie bardzo chciał z nim rozmawiać, ale jak Marek zagroził mu policją, to wszystko opowiedział. Przed czternastą udało mu się jeszcze rozmówić z prawnikiem.
Febo - Dobrzańska musiała zmierzyć się nie tylko z Cieplakami, ale i z problemem zajścia z ciążę. Tabletki odstawiła prawie miesiąc temu i poszła do lekarza. Ten zapisał jej kilka lekarstw, skierował na badania i pozostało jej czekać na odpowiednie dni płodne. Te akurat przypadały na czas wyjazdu Darii do Londynu na kurs językowy. Marek postanowił właśnie ten tydzień spędzić z nią w stolicy Anglii, a był jej potrzebny. Próbowała go przekonać, aby gdzieś wyjechali razem, ale on nie zamierzał zmieniać planów. Dlatego postanowiła, że pójdzie do Darii i odpowiednio ją ustawi.
Pojawienie się macochy zdziwiło Darię. Mimo to wpuściła ją do mieszkania. Febo- Dobrzańska przyszła akurat, gdy wietrzyła mieszkanie. Podobnie jak jej sąsiad. Znał je od lat i wiedział, że mama z córką nigdy się nie kłóciły i teraz gdy usłyszał podniesione głosy, to zaniepokoił się nie na żarty.
-Co ty sobie myślisz smarkulo? Jesteś zwykłym bękartem, który ingeruje w cudze życie. Owinęłaś sobie Marka wokół palca, ale to już koniec. Nie zamierzam dłużej tego znosić. Teraz będziecie tańczyć, jak ja zagram. Marek ma mi więcej uwagi poświęcać. I sama mu to powiesz. Jeśli nie to postaram się, aby narzeczony twojej matki dowiedział się, że sypia z moim mężem. To będzie koniec marzeń o ślubie.
-Pani naprawdę jest zepsuta do krwi -odparła, ujmując delikatnie jej charakter.
-A ty jesteś i bękartem i bezczelna w dodatku. Walczę o swoje szczęście z Markiem, a wy stoicie mi na drodze. Od czasu, jak się pojawiliście, jest coraz gorzej. Zastanów się dobrze, na kim bardziej ci zależy. Na ojcu czy na szczęściu matki -dodała na koniec i wyszła
Ula do domu wróciła po czternastej. Zanim weszła do swojego mieszkania, to poszła zanieść zakupy do sąsiada. Ten opowiedział jej o hałasie, jaki słyszał, kiedy wietrzył swoje mieszkanie i o jakiejś eleganckiej kobiecie, którą widział, gdy wyszedł na korytarz. Daria o tej porze powinna być na kółku teatralnym, ale tym razem siedziała skulona na tapczanie z poduszką pod kolanami. Córka tajemnic przed nią nie miała i opowiedziała to samo co sąsiad. Długo nie zastanawiając się, pojechała do Dobrzańskich. Przyjechała akurat w chwili, gdy Marek był przy drzwiach wejściowych.
-Ula ty tu? -zapytał Marek.
-Przyszłam do twojej żony. Nachodzi mnie w pracy, a teraz Darię w moim mieszkaniu i mam dość -wyjaśniła mu cel wizyty. —Jest w domu? -zapytała i bez zaproszenia weszła do domu i salonu. Tam zastała Paulinę. —Jest pani najpodlejszą postacią gnidy.
-Widzisz Marek -wtrąciła z satysfakcją Febo. —Nie wierzyłeś mi, jak ci mówiłam, że ma niewyparzony język. Teraz sam słyszysz.
-Bo teraz skrzywdziłaś moją córkę. Mnie możesz obrażać, ale nie Darię. Nawyzywałaś smarkulą i od bękartów. Groziłaś, że jak dalej będzie tyle czasu spędzać z ojcem, to opowiesz Hubertowi, że mam niby romans z Markiem.
-Znowu mnie o coś oskarżacie. Może mam zgłosić prawnikowi zniesławienie. Nie masz żadnych świadków.
-Mam naszego sąsiada. To emerytowany prawnik.
-Paula kłamiesz -wtrącił Marek. —Po raz kolejny kłamiesz. Ale to już koniec twoich kłamstw. Znalazłem dzisiaj kilka ciekawych dokumentów i list od twojej kuzynki. To już koniec Paula. Mój prawnik pisze pozew rozwodowy. Będzie wyłącznie z twojej winy -mówił, nie zważając na obecność Uli.
-Grzebiesz w moich rzeczach?
-Tylko w śmieciach, skoro ich nie segregujesz.
-Nigdy nie dam ci rozwodu -wysyczała.
-To się jeszcze okaże. Za półgodziny ma cię tu już nie być.
Febo jeszcze Dobrzańska wyszła nawet prędzej niż w pół godziny, a Ula została z Markiem. Czuła, że nie chciałby byś sam. Opowiedział jej o wydarzeniach całego dnia.
-Gdyby nie jej lenistwo i nieodpowiedzialność nie wrzuciłaby papieru do plastiku i nie dowiedziałbym się tego co się dowiedziałem. Ona cztery lata temu usunęła ciążę. Byłem dzisiaj u jej ginekologa i zagroziłem, że zgłoszę sprawę na policji i wszystko mi powiedział. Paula była jego pacjentką wtedy i potwierdził ciążę. Tylko że ona nie zamierzała rodzić. Było to cztery lata temu w lutym i pamiętam, że potem razem z kuzynką spędziły trzy tygodnie w Czechach. Paulina ponownie pojawiła się u tego lekarza w Polsce po dwóch latach i powiedziała, że poroniła. Przez ten czas leczyła się w Mediolanie, bo kuzynka przysłała jej dokumentację. Dołączony był do tego list. Powodzenia w zapłodnieniu Paulina. Rodzinna fortuna Dobrzańskich nie może przejść ci koło nosa. Jakby Marek nie chciał cię zapłodnić i poleciał do Londynu, to pamiętaj, że są inni. Swojemu dziecku badań na ojcostwo robić nie będzie. Ona z pazerności postanowiła zostać matką. Byłaby nawet zdolna z kimkolwiek się puścić.
-Przykre Marek -wtrąciła cicho Ula.
-Niestety. Ten lekarz powiedział mi jeszcze, że z każdym miesiącem jej szanse na zostanie matką malały i że chyba specjalnie oddalała zajście w ciążę, bo pomimo to, że jej mówił, dalej brała tabletki antykoncepcyjne. Dopiero teraz kiedy pojawiła się Daria, zauważyła niebezpieczeństwo podziału majątku i postanowiła zostać matką. Była u niego ze wszystkimi wynikami i po poradę.
-Jednak nie wiadomo do końca, kogo się kocha Marek.
-Nie Ula. Ja jej nie kocham -wyznał jej nieoczekiwanie. —Chyba nigdy nie kochałem. Ożeniłem się, bo byliśmy tyle lat ze sobą, rodzice tego chcieli i chciałem w końcu mieć już potomka i przedłużyć ród Dobrzańskich. Bycie matką uzależniała od ślubu ze mną.
-Może dobrze, że nie jest matką, bo takie kobiety nie powinny nimi być -odparła.
-Dziękuję, że dałaś mi Darię Ula.
-Już mi dziękowałeś.
-Wiem, ale nigdy mało takich podziękowań. Poświęciłaś najlepsze lata i studia na urodzenie i wychowanie dziecka. Paula miała wszystko, a pozbyła się go. Musiałaś zmierzyć się jeszcze z docinkami, że jesteś panną z dzieckiem i jedno małe dziecko w domu już było.
-Jedno dziecko w tę czy w tamtą stronę nie miało różnicy Marek. We dwie lepiej się chowały.
Ula Marka nie chciała zostawiać samego i wzięła do siebie na resztę wieczoru i noc. Czas spędzony z Ulą i córką zdecydowanie poprawił mu humor i następnego dnia, gdy miał jechać do rodziców, to był odprężony. Opowiedział im ze szczegółami, czego się dowiedział i jaką podjął decyzję. Oboje ku jego uldze zapewnili, że są z nim i nie będą przeciwni jego rozwodowi.
W poniedziałek okazało się, że Paulina spełniła swoją groźbę i powiedziała Hubertowi o wymyślonym romansie jej męża z jego narzeczoną, a ten we wszystko uwierzył. A przynajmniej Ula tak myślała, bo narzeczony dziwnie się zachowywał. Szybko okazało się jednak, że w słowa Febo -Dobrzańskiej nie uwierzył, bo słyszał o niedawnym zajściu, a jego dziwne zachowanie miało związek z Marzeną. Rozstanie z narzeczonym nie było nawet bolesne, bo sama nie była pewna uczuć do niego, a uczucie Huberta i Marzeny było prawdziwe.
W połowie marca odbyła się pierwsza i ostatnia rozprawa rozwodowa Pauliny i Marka. Paulina nie mogła również od tego dnia posługiwać się podwójnym nazwiskiem i wrócić tylko do Febo. Sąd również orzekł rozpad małżeństwa z winy obu stron. Z majątku Paulina nic nie dostała, bo Marek miał wystarczająco dużo dowodów na to, że jest pazerna i liczył się dla niej tylko majątek. Febo oczywiście próbowała sprawę załagodzić i szukała pomocy u Dobrzańskich, ale nie udało się jej nic wskórać. W sądzie wysuwała argumenty, że Marek ją zdradzał już przed ślubem jak i po i powód zawarcia związku małżeńskiego była chęć posiadania dziecka.
Wkrótce nadeszły Święta Wielkanocne i spędzili je we trójkę, bo seniorzy Dobrzańscy przyjęli zaproszenie od znajomych i pojechali na Mazury. Marek zaprosił je do siebie i tak od soboty rana do wtorku spędzili czas razem. Razem poszli ze święconką a w niedzielę rano na rezurekcje. Później Ula przygotowała śniadanie. Choć był dopiero początek kwietnia, to słońce ładnie świeciło i w południe, kiedy Daria uczyła się do matury, jej rodzice usiedli na tarasie, łapali pierwsze promienie słońca i rozmawiali o planach wakacyjnych.
-Ale ty jesteś piękna Ula -rzekł jej nieoczekiwanie Marek. —Już dawno chciałem ci to powiedzieć. Posiadasz piękno zarówno zewnętrzne jak i wewnętrzne.
-Dziękuję. Co cię tak nagle naszło?
-Wiosna Ula. Ta piękna wiosna.
Chciał jej jeszcze powiedzieć, że zakochuje się w niej i chciałby całować te cudowne usta, ale był dopiero miesiąc po rozwodzie i wolał nie drażnić Pauli związkiem z Ulą, bo mogła do sprawy ich rozstania wrócić. Nie mógł również przewidzieć reakcji Uli. Ula miała podobne odczucia, bo Marek z każdym dniem stawał się ważniejszy i zastanawiała się, jakby to było kochać się z nim ponownie. Czuła jednak, że dla niego jest za wcześnie na nowy związek i wolała się nie narzucać.
W swoich postanowieniach wytrzymali miesiąc, bo w dniu, kiedy ich córka zdawała maturę z języka polskiego, to oni wzięli wolne z pracy i odwieźli do szkoły. Czekać pod szkołą, aż skończy pisać sensu nie było i dlatego wrócili do domu. Tam z kieliszkiem wina usiedli na kanapie i zajęli się rozmową. Kidy Marek przypadkiem rozlał na jej sukienkę wino, a później próbował zetrzeć palmę, to stało się intymnie.
-Kocham cię Ula i pragnę -rzekł jej nieoczekiwanie.
-To kochaj się ze mną -odparła, patrząc na niego z miłością.
Dwa razy nie trzeba było Markowi mówić. Wziął Ulę na ręce i zaniósł do sypialni. Już gra wstępna była wyjątkowa, a gdy była na granicy wytrzymałości, wszedł do jej ciała całym sobą i doznała uczuć nieznanych jej dotąd. Z Hubertem kochała się kilka razy, ale nigdy nie dał jej takiej przyjemności. Kiedy Marek w błękitnych oczach ukochanej dojrzał błysk zadowolenia, zaczął dawać jej rozkosz. Jednocześnie chłonął wzrokiem jej rozgrzane ciało i słuchał cudownych jęków rozkoszy. Gdy wygięła swoje ciało, to czuł, że spełnienie nadchodzi. Kilka ostatnich szybkich ruchów Marka doprowadziło ich na szczyt rozkoszy. W krótkiej chwili spokoju Marek przeturlał się na plecy, a Ula siedziała na nim okrakiem i oddawała w miłości, to co chwilę prędzej dawał jej Marek. Kiedy oboje po raz drugi osiągnęli, to co chcieli Ula opadła zmęczona na Marka.
-Nigdy nie czułam się tak wspaniale Marek -wyszeptała, tuląc się do torsu ukochanego. —Przy Hubercie nic takiego nie czułam, a byłeś tylko ty i on.
-To dobrze Ula, bo zamierzam kochać się z tobą już tak zawsze, więc nie szukaj sobie żadnego chłopaka. Chcę być jedynym mężczyzną w twoim życiu i mężem. Chyba że urodzi się nam syn, to będzie nas dwóch.
-Ty mi się oświadczasz?
-Dokładnie tak. Kocham cię i zamierzam ożenić się z tobą Ula za parę miesięcy.
-I ja cię kocham Marek. Ciebie i Darię najbardziej na świecie.
Od tego czasu kochali się regularnie, choć nikomu o tym nie mówili. Córki jednak nie udało się im oszukiwać, bo widziała w ich oczach zadowolenie i szczęście. Pomijając to, że łóżko mamy, gdy zostawali u Marka na noc, było nietknięte. O to, dlaczego ukrywają się, nie pytała. Rodzice powiedzieli jej prawdę miesiąc później, że to z obawy o Paulinę, bo może jeszcze ich związek wykorzystać. W tym samym czasie o tym, że są razem powiedzieli Dobrzańskim. Dla reszty była to tajemnica. W tym samym czasie Daria podjęła decyzję, że nie będzie studiowała w Anglii tylko w Polsce na SGH, bo nie chce rozstawać się z rodzicami. Ula za namową córki i Marka również postanowiła pójść na studia zaoczne. Była to również SGH.
Pierwsze wspólne wakacje spędzili w Hiszpanii. W drugiej połowie sierpnia polecieli tam na trzy tygodnie. Hotelu nie rezerwowali, tylko wynajęli domek i zaszyli się w jednej z mniejszych miejscowości.
Pierwszego października w dniu rozpoczęcia roku akademickiego Marek przygotował uroczystą kolację dla swoich ukochanych dwóch kobiet z trzech, bo tą jedną brakującą była jego mama. Tego wieczoru postanowił poprosić Darię o rękę mamy.
-Daria -zaczął uroczyście. —Wiem, że to tej pory miałaś mamę i jej miłość tylko dla siebie i może nie zechcesz dzielić się z nikim, zwłaszcza z facetem znikąd, jej miłością, ale kocham twoją mamę najbardziej na świecie. Poza moją mamą i taką jedną wyjątkowo rezolutną i mądrą nastolatką. Tak więc chcę prosić cię o rękę mamy.
-Pod warunkiem, że weźmiesz nas obie do siebie. Jesteśmy ze sobą bardzo związane.
-Obiecuję - odparł bez zastanowienia. —Ula kochanie wyjdziesz za mnie? -zapytał samą zainteresowaną.
-Daria wie, co mówi, więc się zgadzam Marek. Zostanę twoją żonę.
Chwilę później Marek wyczarował pierścionek ukryty w ulubionych krówkach Uli i przy aplauzie córki wsunął na palec. Na sam koniec pocałował już swoją oficjalną narzeczoną.
Pierwszą wspólną wigilię wyprawili u Marka w domu, a zaproszeni byli zarówno Dobrzańscy jak i rodzina Uli. Po kolacji, kiedy czas był na prezenty, to Ula wręczyła Markowi małe pudełeczko, a w środku były małe białe buciki.
-Ula naprawdę? -zapytał ze wzruszeniem Marek.
-Naprawdę. Na przełomie czerwca lipca zostaniesz po raz drugi ojcem.
Później przyszedł czas na gratulacje od rodziny. Daria z nowiny była tak samo ucieszona jak Marek, choć z bratem albo siostrą miało dzielić ją prawie osiemnaście lat. Dla Marka ciąża Uli wiązała się jeszcze z tym, że będzie mógł zaznać nieprzespanych nocy, ząbkowania, pierwszego kroku, słowa, czyli tego co niedane było mu przeżyć u Darii.
W jedną sobotę stycznia dzwony kościoła Św. Wojciecha ogłosiły swoim biciem o zawarciu związku małżeńskiego pomiędzy Urszulą Cieplak a Markiem Dobrzański. Później nowożeńcy wyjechali w góry w podróż poślubną, a Daria mieszkała przez ten czas u dziadków.
Obie panie Dobrzańskie radziły sobie wyśmienicie na studiach i były najlepsze na swoich kierunkach. Uli w zdobywaniu dobrych ocen nie przeszkadzała nawet ciąża. Ich synek Mateusz na świat przyszedł tuż po zdaniu ostatniego egzaminu przez Ulę.
Gdy Ula zrobiła licencjat, to okazało się, że znowu jest w odmiennym stanie. Tym razem urodziła się dziewczynka Marysia. Daria, gdy wychodziła z nią i braciszkiem była brana za młodą mamę, a koleżanki na wieść, że to jej rodzeństwo przekonane były, że po innych matkach.
W dniu, kiedy Marysia kończyła rok, Marek z czułością patrzył na swoją rodzinę. Jeszcze pięć lat temu nie miał dzieci ani prawdziwego domu, a teraz miał i jedno, i drugie i czuł się naprawdę szczęśliwy.
Niech Nowy Rok przyniesie Ci radość,
Miłość, pomyślność i spełnienie
Wszystkich marzeń, a gdy się one już
Spełnią niech dorzuci garść nowych
Marzeń, bo tylko one nadają życiu sens!
W Nowym Roku wielu szczęśliwych tylko chwil...
Szczęścia w domu i wszędzie, gdzie będziesz..