czwartek, 1 kwietnia 2021

Pierwsze takie święta 1/3

Minęły już dwa tygodnie i trzy dni, jak Marek wyprowadził się z domu -myślała Ula, leżąc samotnie w małżeńskiej sypialni, którą jeszcze parę tygodniu temu dzieliła z Markiem i była szczęśliwa. A za trzy tygodnie i jakieś pięć godzin nie będzie już Uli i Marka razem. Będzie Ula i Marek osobno. Koniec bajki. Koniec małżeństwa. Koniec tego, o co tak walczyłam dwanaście lat temu. Z mojej winy, bo zdradziłam go, kiedy był w areszcie. Zrobiłam, to w afekcie, ale nie ma to znaczenia.

Ze wstaniem z łóżka nie spieszyła się, bo była sobota i nie miała dla kogo wstawać. Wczoraj wieczorem bowiem Marek zabrał ich trójkę dzieci pierwszy raz na weekend do swojego mieszkania. Prawnie widywanie się z ojcem nie było jeszcze ustalone, ale nie mogła pozbawić dzieci kontaktów z ojcem.  Dwoje starszych z trójki rodzeństwa ich rozstanie mocno przeżyło, bo najpierw Kuba dostał atak astmy, a później wraz z siostrą Julią uciekł z domu. To zaś spowodowało pogorszenie się zdrowia Uli. Mimo tych wydarzeń relacje między rodzicami się nie poprawiły. Dzieci jednak dalej nie zamierzały poddawać się i pogodzić z ich rozstaniem. Pomocny tu okazał się wuja Sebastian, który powiedział im, że jak rodzice pomieszkają osobno, a oni będą raz z mamą, a raz z ojcem, to rodzice, jeśli nie za sobą to zatęsknią za codziennymi kontaktami z dziećmi.

Rozwód spadł na Dobrzańskich nieoczekiwanie, a wziął się od pomysłu rozwodu fikcyjnego. Marek wymyślił go, aby uchronić żonę i dzieci od problemów finansowych. Nie powiedział nic jednak żonie i dowiedziała się całkiem przypadkiem. Tak jak o Nadii zatrudnionej przez Marka atrakcyjnej kobiecie. Przekonana była, że to kochanka męża, a okazało się, że jest tylko ekspertką od wyciągania firm z kryzysu.  Później splot wydarzeń lawinowo na nich spadł i choć mieli sporo okazji porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić ciągle uparcie się mijali. Na domiar złego Marek od dzieci dowiedział się, że Artur podczas jego nieobecności bywał w ich domu i wraz z ich mamą zamykali się w sypialni. Sam rywala natomiast powiedział mu, że kocha jego żonę od lat i przekonany był, że i tyle czasu żona go zdradza. Artur nic jednak nie wspomniał, że ona jego uczucia nie odwzajemnia, że pójście z nim do łóżka było największym błędem, aktem desperacji, po wypiciu alkoholu i że wykorzystał chwilowe załamanie Uli. Ula natomiast dowiedziała się, że w czasie ferii, gdy była z dziećmi na wakacjach, Paulina spędziła u nich noc.

-Ania wie co mówi i co widziała -mówiła z wyrzutami do męża. —od rana paradowała w moim szlafroku i chwaliła się, że całą noc się godziliście. Miała to być zemsta za Artura?

-Tak o mnie myślisz? -pytał podniesionym głosem. —A on co robił? Rozmawiałem z nim i powiedział mi, że od dawna cię kocha. Teraz się nie dziwię, że ciągle tu przychodził. Powinnaś zauważyć, że normalne to nie jest. Chyba że ci, imponowało to, że się tobą zainteresował.

-Teraz mnie obrażasz -rzekła z oburzeniem. —To Paulina dalej do ciebie wzdycha.  Założę się, że nigdy nie pogodziła się z tym, że ją zostawiłeś i teraz widzi swoją szansę. Nie dziwi cię, że przez tyle lat nikogo sobie nie znalazła, tylko wymyśliła jakiegoś Marco.

-Może należy do tych kobiet, które tylko raz kochają -wytknął z premedytacją i doprowadzając Ulę do łez. —Podobno dusisz się przy mnie, że zamknąłem cię w domu i unieszczęśliwiłem. Lekarze w twoim pobliżu mnie prześladują.

-Po rozwodzie będziesz miał drogę wolną- odparła.

-Wbiłaś mi nóż w serce Ula -mówił, pozwalając sobie na łzy. —Najchętniej nie chciałbym cię ani znać, ani pamiętać. Nie da się jednak unikać.

-Przepraszam Marek. Postaram się zmienić pracę. Nie będę wchodzić ci w oczy ani tobie i Paulinie przeszkadzała. Tak będzie najlepiej.

 


Rozmowa wstrząsnęła Ulą. Zwłaszcza ta dotycząca Artura. Nigdy nie dawała Arturowi powodów do tego, aby zainteresować się nią. Był jak przyjaciel rodziny. Z wyjaśnieniem sprawy nie zamierzała czekać i poszła do niego do przychodni.

-Po co rozmawiałeś z Markiem? - pytała, stając przed nim. —Powiedziałam ci, że to co się stało było błędem.

-To Marek do mnie przyszedł i powiedziałem prawdę. Kocham cię Ula, podziwiam od dawna i gdybym ja był na miejscu Marka, byłbym najszczęśliwszym facetem. On cię tylko w domu zamknął, a sam firmę doprowadził do ruiny. Gdybyś tylko dała mi szansę.

-Jaką szansę? -wtrąciła. —To ja ci mówię, że między nami nigdy nic nie będzie.  Nawet jeśli nie będę z Markiem, to nie będę z tobą ani z nikim innym. Kocham Marka i tylko jego potrafię kochać. Po rozwodzie będę sama żyła dla dzieci. A ty masz zniknąć z naszego życia.   Chyba że chcesz, aby twoi przełożeni dowiedzieli się, że palisz marihuanę.

-Przynajmniej wyrwałem cię z domu. Kiedy poznaliśmy się byłaś wesoła, pełna energii, a on tylko w domu cię zamknął. Przy mnie miałabyś całkiem inne życie.

-Wolę żyć szczęśliwą przeszłością, niż nieszczęśliwą teraźniejszą.

Marek tymczasem postanowił porozmawiać z Pauliną. Nic między nimi nie było, ale pomyślał, że może Ula ma rację i po cichu próbuje odzyskać go.

-Możesz powiedzieć mi co powiedziałaś Ani, gdy spotkała cię rano u mnie w dom? -spytał, wchodząc do jej gabinetu i byłego swojego.

-Nie pamiętam. Chyba się przywitałam -odparła wymijająco.

-Ania twierdzi, że paradowałaś w Uli szlafroku i powiedziałaś jej, że się godziliśmy.

-Nic takiego nie powiedziałam -odparła z oburzeniem.

-Czyli Ania kłamie? Jaki miałaby w tym cel?

-Nie wiem. Jej słowa przeciwko moim.

-Paula niezależnie co się wtedy wydarzyło nie licz, że będziemy razem. Nie zwiążę się ani z tobą, ani z żadną inną kobietą. Będę samotny i dzieci będą moim życiem. Nas praca wyłącznie będzie łączyć.

Problemy w pracy również dzieliły Dobrzańskich, bo Ula z Markiem nie zgadzali się w wielu sprawach i Marek bardziej stał po stronie Pauliny Febo. Po tym wszystkim ich rozwód nabrał jeszcze większego tempa i mecenas Fic przedstawił im pozew rozwodowy. Nie pomagały nawet argumenty najbliższych, aby nie skreślali wspólnie spędzonych lat.

-Stary taka miłość jak twoja i Ulki zdarz się rzadko -mówił Olszański. —Ula zdradziła cię to fakt, ale ty wobec niej też nie byłeś uczciwy. Tyle czasu ukrywałeś Nadię.

-Ale nie zdradziłem jej. Od czasu jak zrozumiałem, że kocham Ulę nie pomyślałem o innej kobiecie, jak o kobiecie.

-Zdrada lojalnościowa czy fizyczna tak samo boli. Wszyscy myśleli, że z Nadią coś was łączy. Nawet ja. I ty dalej kochasz Ulę. Gdybyś nie dawał jej wyraźnych przesłanek, że dzieje się coś złego nie poszłaby ot tak sobie z nudów do łóżka z doktorkiem. Znamy Ulę. Taka nie jest.

-Teraz wydaje mi się, że jej nie znam, bo mi nie zaufała.

-Marek wasz związek miał być niezniszczalny. Dla Uli zmieniłeś swoje życie.

-Kiedyś tak samo mówiłeś, że mój związek z Paulą miał być niezniszczalny, a wychodzi na to, że wszystko jest zniszczalne.

-A pamiętasz, jak mówiłeś, że będzie Ula i tylko Ula.

-I będzie. Nie zamierzam się z nikim innym wiązać. Dla dzieci będę żył.

Józef z Alą również mieli do porozmawiania z nimi.

-Ja i Józef młodzi nie jesteśmy -mówiła Ala. —Oboje w przeszłości straciliśmy przez los osoby, które kochaliśmy, a wy chcecie przez błędy i bez szczerej rozmowy stracić, to co macie najcenniejszego. Siebie i dzieci. Ich ucieczka mogła się źle skończyć.

-Z tego co słyszałem, jeszcze bardziej oddalacie się od siebie i stwarzacie kolejne problemy -dodał Józef. —Kiedyś umieliście ze sobą rozmawiać, a teraz nie.  Gdzie te wasze porozumienie i miłość?

-Za dużo się wydarzyło tato -odparła cicho Ula. —Nawet nie wiem od czego mielibyśmy rozpocząć.

-Może od początku albo od rozmowy, a nie wyprowadzki -stwierdził wymownie Józef. —Tak jest najprościej.

Mimo tych rozmów, historii z dziećmi i zasłabnięciem Uli, Marek wyprowadził się z domu, a mecenas Fic przygotował pozew rozwodowy. Dzieciom obiecał, że tak widywać się będą codziennie, bo daleko się nie wyprowadza. Julka i Kuba chcieli również dowiedzieć się, kto był winny rozpadu ich rodziny. Nikt jednak nie chciał powiedzieć im prawdy. Dlatego postanowili przeprowadzić swoje śledztwo, wszystko wypunktować i zapisać.

              

        1.  Wszystko zaczęło się psuć od powrotu mamy do pracy -zaczął pisać Kuba.

-I od powrotu cioci Pauliny. Nigdy tyle czasu w Polsce nie spędzała. Tylko wujek Aleks.

   2. Powrót cioci Pauliny -napisał Kuba.

-Nadia -dodała Julka.

-Dlaczego Nadia? -pytał brat. —Ona jest w porządku.

-Bo odeszła z pracy i to jest podejrzane. Pisz Nadia - odejście z pracy.

       3. Nadia odeszła.

-Od kiedy dokładnie mama ma alergię na tatę -pytał Kuba.

-Albo tata na mamę. Jak tata wrócił z więzienia. Mama cały salon i kuchnię pierogów ulepiła. Prędzej nocowaliśmy u dziadków, a później rano była inna.    Dała ci kanapkę z masłem orzechowym, a gdy przyszedł wuja Artur po kurtkę nie widziała jej, a wisiała na oparciu krzesła.

-I zamknęła się w łazience na długo. Babcia musiała iść po mamę.

-Musimy jeszcze telefony rodziców sprawdzić -oznajmiła Julka. —W filmach tak robią i zawsze się coś znajdzie.

Dwa dni później mieli kolejne punkty.

-Dzisiaj, gdy powiedziałam mamie, że zaczyna boleć mnie gardło i żeby wujek Artur mnie zobaczył, powiedziała, że wujek nie jest już naszym lekarzem. Ostatnio nie przychodzi do nas.

-A gdy kupowałem z tatą tablet i powiedziałem, że wujek Artur ma taki sam powiedział mi, że to nie jest dobry model i kupił mi całkiem inny.

-A pamiętasz, jak tata był zły, gdy mówiliśmy mu o wizytach wujka u nas? Bardzo się zdenerwował. Wujek nie przychodzi do nas od tego czasu.

    4. Wujek Artur -pisała Julka.

    5. Cioci Paulina -dopisała od siebie. —Obu mieć na oku.

-Dlaczego ciocia? -zapytał Kuba.

-Widzę, jak patrzy na tatę. Ty jesteś chłopakiem i nie zrozumiesz tego. Ona tak naprawdę nas nie lubi. Była, kiedyś narzeczoną taty.

 

Po godzinie bezczynnego leżenia Ula wstała z łóżka i poszła zrobić sobie mocnej kawy. Potrzebowała jej, bo prawie całą noc nie spała tylko myślała, jak daje sobie radę Marek z ich dziećmi. Marek tymczasem radził sobie średnio, bo nie kupił wszystkiego co lubiły jego dzieci i musiał wieczorem iść do sklepu. Okazało się również, że nie wziął podręcznika Julki od polskiego, a miała nauczyć się wiersza na poniedziałek. Wieczorem tylko Antoś był w miarę grzeczny, bo z zadowoleniem żuł skórkę od chleba. Noc za to należała do niego, bo był w okresie, kiedy wyżymały się mu zęby i dwa akurat teraz próbowały wyjść. Jego płacz skumulował się jeszcze bardziej, kiedy Marek zaświecił lampkę i mały spostrzegł, że jest w obcym miejscu. Żałował nawet, że nie zostawił go z mamą i nie wziął tylko Julki i Kuby. Rano natomiast zaspał, bo długo musiał nosić na rękach najmłodszego syna, a starsze rodzeństwo chciało dostać śniadanie.

Ula tymczasem po śniadaniu zadzwoniła do dzieci. Od nich dowiedziała się, że Antoś całą noc marudził i że tata nie potrafił go uspokoić. Miał też braki w zaopatrzeniu w artykuły spożywcze, a w salonie leży sterta niewyprasowanych koszul oraz nierozpakowanych kartonów z jego rzeczami. Na koniec syn dodał, że bez niej tata nie daje sobie rady.

-Możesz dać mi do telefonu tatę -poprosiła syna. —Cześć Marek-rzekła chwilę później. Kuba mówił…

-Słyszałem co mówił -wtrącił. —Kuba wyolbrzymia. Nie jest tak źle, jak na pierwszy raz.  

-Marek nie obwiniam cię, że nie dajesz sobie rady. Tylko branie Antosia było złym pomysłem. Jest za mały na zmiany i w dodatku ząbkuje. Najlepiej będzie, jak przywieziesz go z powrotem. Więcej czasu będziesz miał dla Julki i Kuby.  Antosia i tak widujesz codziennie, jak przyjeżdżasz do Julki i Kuby. Brać go na noc nie jest dobrym pomysłem jak na razie.

-Chyba masz rację. Kiedy możemy przyjechać?

-Nigdzie nie wychodzę. Możecie być o dowolnej porze. Przywieź koszule, to ci wyprasuję.

Rzeczowo i krótko -pomyślała, kiedy się rozłączyli. Może już zawsze tak będą wyglądać nasze rozmowy?

Kiedy skończyła rozmawiać z dziećmi i Markiem postanowiła umyć okna. Za tydzień przypadała Wielkanoc i czas było na wiosenne porządki.

Święta. Jeszcze cztery miesiące temu w czasie wigilii siedzieliśmy razem przy stole, szczęśliwi. Jak będzie teraz? Zawsze razem chodziliśmy na święconkę, a w niedzielę i poniedziałek na spacery. Razem z Markiem chowaliśmy słodycze, żeby Kuba z Julką mogli je szukać. A dwa lata temu schowałam buciki i tak podzieliłam się wiadomością, że rodzina się powiększy. Byliśmy idealną rodziną, chodzącą razem do kościoła, a nie wysyłając dzieci i jednego z rodziców. Najpierw chodziliśmy w dwójkę, później w trójkę, czwórkę i w piątkę. A teraz wszystko będzie osobno. Dwie święconki, dwa śniadania wielkanocne.  Z kim Marek zje wielkanocne śniadanie? Sam z Sebastianem albo z Pauliną. Albo zaprosić go tutaj?

Mycie ośmiu okien zajęło jej czas do obiadu. Zawieszanie firanek natomiast zostawiła sobie na popołudnie. Kiedy skończyła już swoją pracę myjąc dłonie tak pechowo strąciła obrączkę z krawędzi umywalki, że wpadła do odpływu. 

To już naprawdę chyba koniec, skoro obrączka spłynęła do rur.

Na obiad odgrzała sobie pierogi, których w zamrażalniku leżała cała masa. Przed siedemnastą w domu pojawił się Marek z dziećmi. Jak tylko Ula otworzyła im drzwi Antoś wyciągnął rączki do Uli. 

 

-Widzę, że obrączkę i pierścionek zdjęłaś -zauważył, gdy odbierała małego. —Chyba już czas.

-Obrączka wpadła mi do umywalki, a pierścionek leży na komodzie. Mam ci go oddać?  Może to znak, że nie ma dla nas już szans -pomyślała. 

-Nie. Jeśli ci zawadza, sprzedaj. 

-Myślałeś już co ze świętami?

-Chciałbym jedno święto spędzić z dziećmi. 

-Chodzi mi o śniadanie wielkanocne. Jeśli nie masz innych planów tu możesz wpaść.

-Zobaczę Ula.   Seba mnie zapraszał na niedzielę, więc z dziećmi mogę zobaczyć się w poniedziałek.

-Rano możesz przyjechać po nie.

-Zrobisz nam gofry? -zapytała Julka. —Tata nie ma gofrownicy.

-Zrobię kochanie. Możesz zabrać Antosia -zwróciła się do męża.

-Niech Julcia się nim zajmie. Może uda mi się odkręcić syfon i odzyskać obrączkę. Na dole w łazience.

-Tak.

-Nie umiecie poradzić sobie bez siebie żyć -rzekła rezolutnie Julka. —Ty nie umiesz prasować, a mama nie umie poradzić sobie z umywalką.

-Wszystko jest do ogarnięcia Julka -odparł Marek.

Wiosenne radości oddalają się z każdą chwilą -myślała robiąc gofry. Czuję się jakby jesień była. Smutek i melancholia w moim umyśle na dobre zawitały, a radosnego poranka jak nie widać tak nie widać.


 

Zdrowych, spokojnych i pogodnych Świąt Wielkanocnych pełnych radości, szczęścia, miłości i rodzinnego ciepła życzy.

                                                                   Ranczula.



12 komentarzy:

  1. Historia niby znana ale jednym tchem czytałam. Liczę że u Ciebie szybciej Ula z Markiem dojdą do porozumienia. Ja bym zamknęła ich na 2 tygodnie na kwarantannie. Chociaż z nudów by pogadali.
    Pozdrawiam Zosia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam o kwarantannie, ale na inne rozwiązanie postawiłam. Chyba wszyscy czekamy choćby na promyk nadziei.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  2. Piękne. Wesołych świąt 🐣

    OdpowiedzUsuń
  3. Tęsknisz za Piotrem? Bo użyłaś jego imienia. Za dużo tych lekarzy przy Uli. Fajna mini ale liczę na szybki ciąg dalszy bo Dobrzańscy muszą się pogodzić do świąt Wielkanocnych(mam na myśli nasze). Tobie także zdrowych świąt. 🐣🐥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tęsknię. Jeden lekarz wystarczy a sam Marek powiedział, że ma pecha do lekarzy. Musiałam się chyba pomylić i chodziło o Artura. W wolnej chwili poszukam i poprawię.
      Dziękuję za wpis i pozdrawiam.

      Usuń
  4. Chcemy lukru. Takie hasło krążyć po fb ale jak na razie nic na to nie wskazuje i ma być gorzej. Dobrze że dałaś tę mini lukier ma szansę prędzej się pojawić

    Pozdrawiam Natalia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się polukrować tyle samo co babkę, która się akurat piecze.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  5. Zaczęłaś czerpać pomysły z BrzydUli 2. Opisujesz bardzo przykrą historię. Ja wciąż wierzę, że nie było żadnej zdrady, a podpita Ula po prostu nie pamięta rozwoju wypadków. Jedynym, który zna prawdę jest Artur, ale on woli mącić niż powiedzieć prawdę. Teraz każde z małżonków żyje osobno i jak widać nie bardzo sobie radzi z tą samotnością. Najbardziej żal mi dzieci. Antoś jeszcze nic nie rozumie, ale starsza dwójka przeżywa dramat w związku z rozstaniem rodziców. Julka ma rację, że mama lepiej radzi sobie z prasowaniem a tata z przetykaniem rur. To jedynie symbol mówiący, że ta para nie potrafi funkcjonować osobno i z każdym dniem będzie im coraz trudniej.
    W pewnym momencie pomyliłaś Piotra z Arturem, jakoś tak na początku tekstu, ale nic dziwnego, bo metody ich działania względem Uli mają wiele analogii. Poza tym w pewnym momencie piszesz o idealnej rodzinie chodzącej razem do kościoła. Tu pozwolę się z Tobą nie zgodzić. Chodzenie do kościoła nie jest warunkiem koniecznym do tego, aby rodzina była idealna. Aby tak było musi zaistnieć miłość, wzajemne zrozumienie, wyrozumiałość, uczciwość i szczerość a kościoła nie należy w to mieszać.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę pogodnych, zdrowych, radosnych świąt. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że pomyliłam i wyłapałam ten urywek.
      W chodzeniu do kościoła w tym przypadku miałam na myśli chodzenie na święconkę. U mnie w domu chodziliśmy razem wraz z przybywaniem nas. Teraz niestety u mnie pójście w czwórkę jeszcze okazji jeszcze nie mieliśmy. Takie czasy.
      Kto jak nie dzieci mogą ich pogodzić. Dzieci podobno widzą i czują więcej niż dorośli.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

      Usuń
  6. Tak jak Małgosia i ja nie wierzę w tę zdradę. Doktorek jak widać robi wszystko aby rozbić to małżeństwo. Chociaż w pierwszej kolejności to sam Marek do tego dążył. Myślę jednak, że ta dwójka u Ciebie jak i w serialu dojdą do porozumienia. Że wyjaśnią sobie wszystko i do rozwodu nie dojdzie.
    Spokojnych, radosnych świąt życzę.
    Dziękuję Ci bardzo za tę mini.
    Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Artur od początku mi się nie podobał. Nie wiem jak w serialu, ale u mnie na pewno do rozwodu nie dojdzie. To tak od zajączka podarek.
      Pozdrawiam miło i dziękuję za komentarz.

      Usuń