W miesiąc po wyjściu Pauli z aresztu Ula była współwłaścicielką F&D. Od Marka oczywiście nic nie chciała tylko słowo honoru, że kiedyś systematycznie firma będzie oddawać jej dług. Na to natomiast nie chciał zgodzić się Marek i wmusił wzięcie pięciu procent udziałów Pauliny z dziesięciu. W sumie pożyczyła im dwa miliony trzysta, co według przeliczeń równało się z około czterema -pięcioma procentami akcji F&D. Pozostałe pięć procent udziałów Pauliny miało wkrótce znaleźć się w rękach Iwa, który po porozumieniu z prawnikiem rodziny La -Duca miał naruszył spadek po rodzinie ojca i wykupił akcje matki. Tym samym miałby już, piętnaście procent, bo poprzednie dziesięć dostał po tym jak Paulina wzięła kredyt w Mediolanie pod zastaw mieszkania po babci i gdy podrobiła podpis Aleksa. Brat zmusił ją wtedy, że w zamian za niepowiadamianie policji odda synowi dziesięć procent akcji, a jemu pięć do czasu aż nie spłaci kredytu. Tego nie zrobiła, więc pięć procent akcji zostało w jego rękach, a Pauli z dwudziestu pięciu zostało dziesięć.
Na pierwszym roboczym spotkaniu brakowało Uli, ale wstępne ustalenia mogły być podjęte. Miało ono miejsce dzień po tym jak Paulina wyszła z aresztu. Febo o ustalonej godzinie pojawiła się w firmie, aby porozmawiać o swojej przyszłości z bratem i byłym narzeczonym.
-Tak jak wczoraj mówiliśmy z Aleksem mamy taką propozycję, że spłacimy twoje długi, ale w zamian za udziały -zaczął Marek.
-Chcecie mi odebrać jedyną rzecz, jaka mi pozostała -wtrąciła z oburzeniem?
-To z obawy, że je stracisz, oddasz komuś, wykorzystają cię -wyjaśnił brat.
- Dokładnie tak -poparł Marek. —Dziesięć procent akcji wyceniamy na pięć milionów. Firmę nie stać na taki wydatek, dlatego postaramy się jak najszybciej znaleźć zaufaną osobę, która zainwestuje w firmę i cię spłacić. Znam jedna taką, ale musi porozmawiać z przyjacielem -dodał, nie wspominając, że to Ula.
-Nie zgadzam się -oznajmiła kategorycznie. —Boicie się, że kogoś obcego wprowadzę do zarządu, a sami pakujecie się w to samo -stwierdziła sensownie.
-Grozi ci więzienia, więc nie masz praktycznie wyboru siostrzyczko. Dość namieszałaś -mówił oskarżająco Aleks.
-Na razie zajmiemy się spłatą twoich długów, a resztą później -wtrącił Marek. —Twój adwokat obliczył je na ponad dwa miliony. Musisz kupić sobie jeszcze mieszkanie, jeśli będziesz na wolności. Iwo nawet chciał ci kupić ze swojego spadku, ale skoro będziesz milionerką, to nie ma sensu, aby wydawał pieniądze na ciebie. Kiedy zamierzasz spotkać się z nim?
-Może w czasie weekendu. Nie ma szkoły. Naprawdę martwi się o mnie? Kochany jest.
-Paula oszczędź sobie tych słodkości i wybij sobie z głowy darmowe mieszkanie -storpedował ją ostro Marek. —Wracając do twojej sprawy, najpóźniej jutro będę wiedział, czy ten ktoś się zgodzi na wykup twoich akcji. Musi porozmawiać z przyjacielem.
Ula tak naprawdę nie zamierzała mówić Maćkowi o propozycji Marka, bo mogła przewidzieć jego reakcję i byłby przeciw. Przed Markiem musiała jednak skłamać, aby nie nabrał podejrzeń skąd u niej tyle pieniędzy, aby wykupić wszystkie długi Pauliny. Najpierw była mowa o milionie, a teraz po tym jak wyszło na jaw podżyrowanie przez Febo kredytu Sabinie na osiemset tysięcy, o dwóch milionach. Maciek natomiast miał dobrze prosperującą firmę i zyski około dziesięciu tysięcy miesięcznie i mógł ją wesprzeć finansowo, co nie dziwiłoby Marka. Ula wiedziała również, że w końcu musi powiedzieć Markowi prawdę o wygranej. Zwłaszcza jak będą razem, a znajomość coraz bardziej się rozwijała. Było zaległe kino, kolejna wizyta w lokalu z bilardem i coraz śmielsze pocałunki.
-Już raz związałeś się z kobietą z powodów firmowych i źle na tym wyszedłeś -rzekła podchwytliwie, gdy załatwili sprawy służbowe. —Nie boisz się wchodzić dwa razy do tej samej rzeki?
-Ty jesteś całkiem inną rzeką Ula -odparł z łatwością na jej prowokację. —Ty jesteś spokojnym potokiem. Zaryzykuję więc kochanie.
-Ale jak przychodzi ulewa spokojny potok może zmienić się we rwąca rzekę.
-Wiesz Ula, zawsze chciałem spróbować raftingu i popływać pontonem po takiej rzece. Będzie, więc okazja na poskromienie jej.
-Każdego sportu
wyczynowego się chwytasz? Bungee, skałki a teraz to.
-Do odważnych świat należy. Ale koniec spraw służbowych, wychodzimy z windy i zaczynamy randkę.
W ramach randki poszli na jarmark wielkanocny. Paulina do bibelotów uwagi nie przywiązywała i w domu były tylko ozdoby na Boże Narodzenie a z Wielkanocnych nie było nic. Dlatego chciał kupić jakieś zajączki, kurczaczki, wiosenne kwiaty, wianek na drzwi i do okna oraz rzeżuchę. Za radą Uli zaopatrzył się również w firanki do salonu, a Ula obiecała mu je zawiesić. Po udanych zakupach pojechali jeszcze na zakupy spożywcze, a później do domu Marka. Tam, kiedy Ula była zajęta firankami, Marek przygotowywał dla nich kolację.
-Iwa nie ma -zapytała, kiedy po piętnastu minutach ich bytności w domu nie pojawił się w salonie.
-Nie ma. Po szkole poszedł do kolegi i wróci dopiero jutro.
Na kolację Marek przygotował zapiekankę ziemniaczaną z brokułem, szynką, serem i aromatycznymi ziołami. Oboje byli porządnie głodni i z zjedzeniem kolacją nie czekali. Kwadrans później byli już po kolacji i siedzieli na kanapie. Ula z kieliszkiem wina w dłoni, a Marek z wodą, bo miał jeszcze odwieźć Ulę do domu. W pewnym momencie odłożył swoją szklaneczkę i Uli kieliszek na stolik. Chwile później przylgnął do jej ust w słodkim delikatnym pocałunku.
-Nawet nie masz pojęcia, jak działasz na mnie -rzekł, odrywając się na chwilę od jej ust.
-Jak pchła na byka, jakby powiedziała Wioletta.
-Dobre Ula -rzekł szczerze rozbawiony. —Chcę się z tobą kochać -dodał wpatrzony w jej oczy.
-To kochaj -odparła prosto.
Markowi dwa razy nie trzeba było mówić, bo wziął Ulę za dłonie i zaprowadził do swojej sypialni. Gdy tylko się tam znaleźli, ponownie zaczęli się całować. Tym razem gwałtownie. Równie gwałtownie pozbyli się ubrań. Tym samym Ula przekonana była, że spełnienie przyjdzie tak samo szybko. Marek jednak, jak tylko położył ukochaną na łóżku, nie zamierzał niczego przyspieszać i dawkował przyjemności misternie, jak przystało fachowcowi w tych sprawach. Całował każdy kawałek jej ciała. Od ust poprzez szyję dekolt, ramiona, piersi, brzuch. Robił to w dobrych intencjach, ale dla Uli była to męczarnia, bo chciała już znacznie więcej. Kiedy dotarł do najczulszego miejsca była u kresu wytrzymałości. Marek w końcu połączył ich w jedność i poczuła, jak w jej wnętrzu wybuchają fajerwerki. Kolejne chwile były jeszcze bardziej niesamowite, bo poruszał się w niej szybko i rytmicznie.
-Piękna jesteś -wyszeptał jej do ucha, kiedy ich ciała już się uspokoiły.
-A jeszcze pół roku temu wstydziłabym się rozebrać przed tobą. Miałam tu i ówdzie trochę tłuszczyku. Siedziałam w domu, pierogi lepiłam, podjadałam i tyłam.
-Kochanego ciałka nigdy za wiele Ula -odparł, bawiąc się jej kosmykiem włosów.
Ścianka
wspinaczkowa, po squashu, joggingu, koszu, bilardzie była kolejnym sportem,
jaki zaczął uprawiać Marek z Sebastianem. Oboje chodzili regularnie na trening i jednego
razu wzięli ze sobą swoje ukochane. Panie zainteresowane wspinaczką nie były, tylko usiadły na ławce i patrzyły.
-Jeszcze trochę Ula, a zaczniemy konkurować z ich sportem -stwierdziła pesymistycznie Wiola.
-Lepiej niech chodzą do klubów sportowych niż rozrywkowych.
-Też prawda. A to dla was -dodała, podając Uli białą kopertę.
-Zaproszenie na ślub -rzekła Ula. —Wspólne. Dla mnie Marka i Iwa.
-Jesteście razem, więc nie było sensu dawać dwóch -wyjaśniła. —Tylko pilnuj go Ula. Ta inwestorka…
-Skąd wiesz, że to ona, a nie on -wtrąciła.
-Bo Marek idąc na spotkanie, za bardzo się przygotowywał. A jak taka lafirynda się przyssie, to gorzej niż pijawka. Chociaż od czasu jak Marek zaczął spotykać się z tobą, to świata nie widzi. On nawet nie widzi czubka własnego buta. Ale licho nie chodzi spać.
-Zauważyłabym, jakby Marek zaczął spotykać się z inną -odparła, aby od siebie odeprzeć podejrzenie, że ona jest tą kobietą.
-Żona, dziewczyna czy narzeczona ostatnie się dowiadują. Ale od czego masz mnie Ulka. Będę na komisariacie (posterunku) i miała go na oku. I nie dziękuj Ula. Podziękujesz, jak będzie za co. Chociaż oby nie było za co.
Fakt, że Wiola zaczęła interesować się sprawą, zdecydowanie się jej nie
podobało. Koleżanka miało to do siebie, że tak długo drążyła temat, aż prawdy
się nie dowiedziała. Ula podobnie jak w
przypadku szwalni nie chciała, aby ktoś wiedział, kto zainwestował w firmę.
Wszystko przebiegało więc za pośrednictwem adwokatów i Paulina Uli na oczy
nawet nie widziała. Ula wpłaciła odpowiednią sumę na konto firmy, a Marek
spłacił długi byłej narzeczonej, zabierając pięć procent udziałów i przekazał
jej Uli. W międzyczasie Aleks poleciał do Mediolanu, aby porozmawiać z
prawnikiem rodziny La -Duca o spadku Iwa i ewentualnym kupnem udziałów matki.
Prawnik na wypłacenie całej kwoty pięciu milionów nie chciał się zgodzić, ale
na połowę był gotowy przystać. Tak więc i ta sprawa została sfinansowana w
ciągu miesiąca. Ula pozwoliła również zostać Pauli w mieszkaniu do czasu, aż
nie zorganizuje sobie mieszkania, co miało nastąpić wkrótce, bo pieniądze od
Iwa wpłynęły na jej konto. W niespełna dwa miesiące po aresztowaniu Pauliny
miała miejsce rozprawa sądowa. Policja i Interpol ciągle poszukiwała Sabiny
Maury - Borowskiej i jej chłopaka. Udało się jednak tylko ustalić, że tak
naprawdę nazywała się Marzena Sadowicz i prawdopodobnie ukrywa się w Szwecji
pod kolejnym fałszywym imieniem i nazwiskiem. Wyrok dla Pauli był łaskawy, bo
dostała karę w zawieszeniu i musiała poddać się bezpłatnej pracy społecznej
przez okres dwunastu miesięcy z prawdopodobnym przedłużeniem wyroku. W jej
przypadku był to szpital i obowiązki salowej. W pracy poszczęściło się jej, bo
poznała bogatego pacjenta przed sześćdziesiątką i zakręciła się wokół niego.
Dla niego nie miało nawet znaczenia, że ma wyrok za oszustwa. To co robi Febo
nie miało zaś znaczenia dla Marka i Aleksa. Spłaciła długi, akcji firmy nie
posiadała i była zabezpieczona finansowo ponad dwoma milionami, co powinno
wystarczyć jej na długi lata przy rozsądnym rozporządzaniu pieniędzmi. Przy okazji
tej sprawy sądowej Marek postanowił wyjaśnić sprawę opieki nad synem. Z tym nie
miał najmniejszych problemów i jemu przyznano opiekę nad Iwo La -Duca
Dobrzańskim. Paulina miała tylko wyznaczone dni na kontakty z dzieckiem, z
czego korzystała, choć nie zawsze.
Na początku czerwca miał miejsce ślub Wioletty i Sebastiana. Noce były wtedy ciepłe i zachęcały weselników na wyjście z sali na zewnątrz, aby pooddychać rześkim powietrzem. Obok sali mieścił się ładnie oświetlony park i tam weselnicy najczęściej chodzili. Ula z Markiem również skorzystali z tej atrakcji. Pochodzili chwilę po alejkach i w końcu usiedli na jednej z ławek.
-Dzień, w którym się poznaliśmy, był jednym z moich najszczęśliwszym dni Ula -zaczął nieoczekiwanie swoje zwierzenia, bo prędzej rozmawiali o weselu i gościach.
-Trzynasty września -sprecyzowała. —Dla mnie również był bardzo szczęśliwy. Oprócz tego, że znalazłam twój portfel, to spotkało mnie wtedy sporo innego dobrego. Dostałam się do teleturnieju i dostałam pracę w banku. Rano tego dnia słuchałam radia i horoskop między innymi wróżył mi przypływ gotówki.
-Może faktycznie los zapisany jest w gwiazdach i każdy ma swoje przeznaczenie od dnia narodzin.
-Ja wierzę w przeznaczenie.
-Mówiłaś, że kot tak naprawdę znalazł mój portfel. Może pójdziemy do schroniska i weźmiemy małego czarnego kotka na wychowanie. Nam przyniósł szczęście, a jest uznawany za pechowca.
-Czemu nie Marek. Możemy dać mu na imię Fortuna. Muszę powiedzieć ci jeszcze o czymś. Już dawno powinnam i teraz jest na to odpowiedni moment.
-Mam się bać? -zapytał podejrzliwie.
-Nie. Możesz mieć tylko do mnie żal, że dopiero teraz mówię. I nie przerywaj mi. Ta moja wygrana, o której ci opowiadałam, nie jest tak do końca prawdą. Owszem wygrałam w Lotto, ale nie trzy lata temu tylko pół roku temu. Poniekąd dzięki tobie wygrałam. Po tym jak dałeś mi znaleźne za oddanie portfelu, poszłam na zakupy i coś mnie tknęło, aby wysłać totolotka i trafiłam na kumulację i na szóstkę. Skreśliłam 7, 8, 19, 26, 48, 49, czyli wiek Beatki, Jasia, mój, rodziców i numer domu. Trafiłam ponad sześćdziesiąt milionów.
-Ile Ula? -zapytał, jakby niedosłyszał i z niedowierzaniem. —Nasz firma jest mniej warta.
-Dobrze słyszałeś Marek. Jak mi nie wierzysz, to sprawdź w Internecie.
-Wierze, ale jest to takie niewiarygodne. Dlaczego prędzej nic mi nie powiedziałaś?
-Bo to nie takie łatwe Marek.