Nazajutrz
rano tuż po przyjściu do pracy Marek zajął się przejrzeniem korespondencji. Ula mówiła mu wczorajszego dnia, że wysłała
list do niego i chciał jak najszybciej go przeczytać. Kopertę nietrudno było mu odnaleźć.
Marek wiem, że to co teraz
przeczytasz, będzie dla ciebie szokiem. Jest to jednak prawda, prawda i jeszcze raz
prawda i przepraszam, że ukrywałam to tyle czasu. Pisząc do Ciebie, wiem też, że nikt i nic mi
nie przerwie.
Pamiętasz dzień, gdy zepsuł ci się alarm w domu? Przyjechałam do Ciebie, aby popracować a wszystko skończyło się w łóżku. Wtedy to się stało. Chociaż nie miałam o tym jeszcze pojęcia. Wtedy poczęło się nasze dziecko. Nasz syn. O tym, że jestem w ciąży, zorientowałam się tego samego dnia, gdy Ty powiedziałeś mi o ciąży Pauliny. Później długo o tym myślałam i zdecydowałam,
że dla jego dobra muszę znikną z Twojego życia i wyjechać. Bałam się Pauliny,
że może zaszczuć mnie i zaszkodzić dziecku. Dlatego uciekłam i nie
kontaktowałam się z Tobą osobiście przez pół roku. Bałam się, że gdy spotkamy
się, to zorientujesz się we wszystkim. Nie mogłam tak ryzykować. Gdybyś Ty
dowiedział się to i Paulina by się dowiedziała. Długo nie dałoby się tego
ukryć. Wiem Marek, że postąpiłam bardzo samolubnie, ale proszę chociaż spróbuj
zrozumieć mnie.
Nasz syn miał urodzić się dopiero za miesiąc, ale dostałam ostre zapalenie wyrostka
robaczkowego i musiałam poddać się cesarki i operacji. Wszystko
to spowodowało, że uświadomiłam sobie, jak źle postępuję i gdy przygotowywali
mnie do operacji, obiecałam sobie, że gdy tylko wydobrzeję, to powiem Ci całą
prawdę. Najpierw chciałam zadzwonić do Ciebie, ale nie wiedziałam co mam Ci
powiedzieć, to postanowiłam napisać. Zdecydowanie łatwiej jest wszystko przelać
na papier. Teraz kiedy wszystko już
napisałam, jest mi znacznie lżej na sercu Marek. Nie wiem, co będzie dalej, ale jeśli pomimo
tego, co zrobiłam będziesz chciał porozmawiać ze mną i zobaczyć się, to ciągle
jestem u cioci. Jeśli nie oddzwonisz ani nie przyjedziesz, to zrozumiem.
Ula.
Po
przeczytaniu listu zadzwonił do Uli. Prędzej nie chciał dzwonić, bo był, to
czas obchodu i śniadania.
-Cześć
Ula. Nie przeszkadzam? -zapytał dla pewności.
-Nie.
Obchód już sobie poszedł i przed chwilą wróciłam od Piotrusia- odparła
ucieszona jego telefonem. —Tak bardzo chciałabym już go przytulić i nakarmić
Marek. Zazdroszczę innym matkom, że mają swoje dzieci przy sobie.
-Wszystko
w swoim czasie Ula- uspokajał. —W inkubatorze jest
mu dobrze i to dla jego dobra. Przeczytałem właśnie twój list -dodał. —Sporo racji
i prawdy w tym.
-Pisałam od
siebie, to co czułam i co wydawało się mi, że jest najlepszym rozwiązaniem.
-Tylko nie
zawsze to, co wydaje się najlepszym rozwiązaniem, jest najlepsze Ula-
argumentował tajemniczo. —Gdybyś tylko powiedziała mi o ciąży, to teraz nie byłbym
z Pauliną.
-Marek ja
nigdy nie wymagałabym od ciebie czegoś takiego- wtrąciła. —Nie wymagałabym, abyś
wybierał między nami.
-Nie o to
chodzi Ula- przerwał jej. —Opowiem ci, jak się zobaczymy. To nie jest
rozmowa na telefon. Przyjadę do was we czwartek. Mogę?
-Zawsze
jesteś mile widziany- odparła z radością na jego was.
Po
rozłączeniu się z nią wykonał jeszcze jeden telefon. Tym razem zadzwonił do
rodziców i umówił się z nimi na wieczór. Na rozmowę z nimi musiał się
przygotować mentalnie i fizycznie oraz przemyśleć, co powiedzieć i jak
przeprowadzić całą rozmowę. Tuż po piątej stał przed drzwiami ich domu.
-A gdzie
masz Paulinkę? -zagadnęła Helena, rozglądając się po podwórzu.
-W domu i
lepiej, żeby nie było jej przy tej rozmowie mamo- odparł, wchodząc do domu.
-Po tym,
czego dowiedziałem się wczoraj i przeanalizowaniu faktów, jest to już przesądzone mamo- odparł zdecydowanie.
—I tylko ze względu na jej dziecko podkreślam jej, jeszcze nie wyrzuciłem
z domu. Nie chcę, aby małej coś się stało przed porodem.
-Możesz
jaśniej Marek- odezwał się i ojciec. —Co to znaczy jej.
-Wczoraj całkiem
przypadkiem dowiedziałem się, że dwa dni temu zostałem ojcem- odparł spokojnie.
—Ula Cieplak urodziła mi syna i policzyłem sobie miesiące i tygodnie.
-Jeśli to
są jakieś żarty albo podstęp, aby wymigać się od obowiązków wobec Pauliny i
Agnieszki, to się mylisz- rzekła ostro Helena po chwili ciszy.
-Nie są i wszystko wam wyjaśnię -wtrącił. —Dokładnie jak na papierze. Ula dostała zapalenie
wyrostka i Piotruś na świat przyszedł w ósmym miesiącu. Dokładnie osiem
miesięcy temu związany byłem już z Ulą i nic nie łączyło mnie z Paulą od ponad miesiąca. Gdyby więc Paula nosiła moje dziecko, to powinno być już na świecie,
a nie urodzić się za dwa tygodnie. Rachunek prosty.
Paula musiałaby urodzić w dziesiątym miesiącu. Wiem też, dlaczego uparła się na
Włochy, aby tam się leczyć i rodzić, a nie tu w Polsce. Ona po prostu bała się,
że tu nie ukryje prawdy. Do lekarza też nie chciała chodzić w moim
towarzystwie. Musiałem wymóc to.
-Bzdury
Marek- mówiła nieprzekonana Helena. —Wymyśliłeś całą historię. Zobaczymy, co
Paulinka na to powie.
-Skoro
chcesz tuż przed porodem zafundować jej stres, to proszę bardzo mamo- mówił
wymownie. —Tylko poród w ósmym miesiącu skończy się dla dziecka w inkubatorze. Tak jak Piotrusia.
-Marek ma
rację- wtrącił Krzysztof. —Teraz nie pora na rozmowę z Pauliną. A ta Ula może chce
tylko osiągnąć coś i namieszała- mówił podejrzliwie. —Dziwne, że
prędzej nic ci nie powiedziała o dziecku.
-Ojciec
ma rację Marek- poparła go momentalnie żona. —Uwierzyłeś jej tak od razu, a są to tylko słowa. Powinieneś
zażądać badań DNA.
-Tego, że
ja jestem ojcem, jestem pewny na sto procent- mówił zdecydowanie. —Ula nie jest
z tych, co kłamią. Mały ma też znamię. Dokładnie takie samo jak nasze tato, dziadka, cioci i brata dziadka. Mam zdjęcia Piotrusia, to sami się przekonacie -mówił, wyciągając telefon.
-Nieodzowny znak Dobrzańskich- rzekł z uśmiechem Krzysztof, spoglądając na owe zdjęcie z pieprzykiem na plecach po lewej stronie przy ramieniu. —I gratuluję synu- dodał.
-Dziękuję-odparł, czekając co powie matka.
-Dobrze Marek jest twoje. Tylko dlaczego Ula ukrywała ciążę?- pytała Helena.
-Ukrywała, bo bała się, że dowie
się i Paulina i że może zaszkodzić jej i dziecku.
-Nieodzowny znak Dobrzańskich- rzekł z uśmiechem Krzysztof, spoglądając na owe zdjęcie z pieprzykiem na plecach po lewej stronie przy ramieniu. —I gratuluję synu- dodał.
-Dziękuję-odparł, czekając co powie matka.
-Dobrze Marek jest twoje. Tylko dlaczego Ula ukrywała ciążę?- pytała Helena.
-To jest
już bezczelność Marek- oburzała się Helena. —Oskarżacie ją o najgorsze.
-To może
posłuchasz tego mamo- rzekł, wyciągając dyktafon z kieszeni, z którym się nie
rozstawał. —Od jakiegoś czasu nagrywam, to co mówi i co dzieje się w domu.
Chciałem mieć dowody na przyszłość, aby pokazać, jaka jest naprawdę Paulina.
To ja
muszę chodzić, tyć i cierpieć a ty mi jeszcze każesz zbierać jakieś gazety…Zawsze
mogę, wywieźć małą do Włoch i nie zobaczysz jej… Skoro zrobiłeś mi to dziecko,
to zajmuj się nim i mną i nie wychodź… Jak możesz zostawiać mnie samą. …Nawet
nie myśl, żeby zrobić mi drugi. Nie zamierzam przechodzić przez to drugi raz.
-Paulina okłamywała mnie przez ponad sześć miesięcy-
kontynuował, jednocześnie. —Musiała mieć, choć cień wątpliwości, że nosi nie
moje dziecko. Chociaż nie. Ona musiała mieć pewność i kłamała z premedytacją. Pokochałem
Agnieszkę. Miała być dla mnie najważniejsza i tylko dla niej byłem z Pauliną i
znosiłem jej humory.
-Właśni
Marek tu najważniejsza jest Agusia- wtrąciła matka, widząc w tym szansę. —I o
niej powinniśmy myśleć przede wszystkim. Mówiłeś, że kochasz Agnieszkę i ciągle
macie szansę stworzyć szczęśliwą rodzinę. Dla jej dobra powinniście być razem.
-Mamo
chyba sama nie słyszysz, co mówisz- odparł zirytowany. —Miałbym być z nią po
czymś takim? Jest jeszcze Piotruś. Myślisz,
że zostawiłbym swoje własne dziecko tylko, dlatego że sobie coś życzysz. A dla
Agnieszki będę tylko wujkiem. Trudno będzie mi się przyzwyczaić, ale tak
będzie.
-Zobaczymy, jak się urodzi Marek- odezwał się
ponownie ojciec, przerywając spór. —Zrobi się test DNA i sprawa twojego ojcostwa będzie wyjaśniona.
-Dokładnie tak zrobię tato, ale nie dlatego, żeby wam i Paulinie udowodnić prawdę tylko dla
sądu na wypadek, gdyby przyszło jej do głowy wejść na drogę sądową.
- A jak oni
się czują? -zapytał nieoczekiwanie Helena. —Mówiłeś o operacji i że dziecko
musiało zostać umieszczone w inkubatorze.
-W miarę
dobrze. Ula do domu wyjdzie tak za tydzień, a Piotruś za jakieś dwa- trzy tygodnie.
Następnego
dnia Marek wybrał się do Uli. Rano zawitał tylko na chwilę do pracy, aby dać
Maćkowi wytyczne i uprzedzić, że jedzie do Piotrkowa. Szymczyk wiedział też o
wszystkim, to mógł wtajemniczyć go w swój wyjazd i uprzedził, co ma mówić na
wypadek, gdyby Paulina pojawiła się w firmie. Paulina faktycznie pojawiła się,
a Maciek bez zawahania opowiedział jej o pilnym wyjeździe Marka w sprawach
Targów Mody.
Marek
tymczasem przed dwunastą był już w Piotrkowie i z maskotką pod pachą poszedł do
sali Uli.
-Myślałaś
już, gdzie będziesz mieszkać, jak wyjdziesz stąd? -zapytał, gdy przywitali się i
odwiedzili synka. —Ja chcę mieć was u mnie w domu.
-Marek, jak
sobie to wyobrażasz? -pytała, spoglądając na niego wymownie. —Paulina i ja pod
jednym dachem?
-Pauliny
nie będzie z nami- wtrącił.
-Nie mogę
odebrać dziecku ojca- mówiła zdecydowanie.
-Nie
odbierasz, bo Agnieszka nie jest moja Ula- odparł, wprowadzając ją w
zaskoczenie. —Pamiętasz, jak
powiedziałem ci przez telefon, że nie zawsze to, co wydaje się najlepszym
rozwiązaniem, jest najlepsze? -pytał i opowiedział to, co Sebastianowi i
rodzicom.
-Nieźle-
podsumowała krótko. —A twoi rodzice, co na to?
-Na razie
trudno im jest uwierzyć, że Agnieszka nie jest moja, ale wkrótce sami się przekonają, że mam rację. Wczoraj
powiedziałem im też o tobie i Piotrusiu. Na początku jak było do przewidzenia,
trudno było im uwierzyć i wszystko traktowali w kategorii wymigania się od
obowiązków wobec Pauliny. Później bardziej się zainteresowali i cieszyli- mówił koloryzując nieco sprawę.
-To dobrze.
Bałam się, że będą problemy.
Paulina
tymczasem zajęła się testowaniem opiekunek do dziecka. Sama nie zamierzała
zajmować się nią i chciała wynająć kogoś odpowiedniego na stałe i całodobowo. Dobrzańscy
postanowili też na razie nie mówić nic Paulinie o podejrzeniach Marka i Piotrusiu, bo stres i szok mógłby rzeczywiście przyspieszyć poród a takiego ryzyka nie chcieli mieć na sumieniu. Helena
liczyła również ciągle w to, że i Agnieszka jest dzieckiem Marka i że gdy zobaczy maleństwo, to zmieni zdanie i wróci do
Paulinki. To z Agnieszką
był bowiem związany uczuciowo, mówił, że ją kocha i że Piotruś będzie tym
drugim jego dzieckiem.
Zawiezienie
Pauli do kliniki miało być ostatnią rzeczą, jaką zrobi dla niej. Później
pozostanie tylko spakować jej rzeczy i odwieźć do swoich rodziców albo do domu
Aleksa. Musiał też przygotować pokój dla Uli i synka. Choć ta nie była ciągle
zdecydowana na zamieszkanie u Marka. Bała się bowiem jak będą patrzeć na to
jego rodzice. Przez te dwa tygodnie Marek wyrywał się też do nich co dwa, trzy
dni na parę godzin.
Paulina na
poród jechała zadowolona, bo była przekonana, że wszystko idzie po jej
myśli. Jej i Markowi towarzyszyła również
i Dobrzańska.
-Zdecydowała
się jednak pani teraz na cesarkę, a nie poczekać ze dwa tygodnie, jak
sugerowałem na ostatniej wizycie- zagadnął ich młody lekarz, który pojawił się
w jej sali. —Małej w brzuchu mamy jest dobrze i nie wiem, dlaczego doktor
Małecki zgodził się na wcześniejszą cesarkę.
- Paula
co to ma znaczyć? – wtrącił zdecydowanie Marek. —Chcesz przyspieszyć poród i
ryzykować zdrowiem Agnieszki?
- Marek
ma racje- dodała i Helena. —Co cię w ogóle skłoniło do wybierania sobie
terminu?
-Tak
wyliczyłam jeszcze na początku ciąży, a lekarz we Włoszech potwierdził- tłumaczyła
nerwowo. —Doktor Małecki nie widział też przeciwwskazań, a jest od pana panie
doktorze starszy, bardziej doświadczony i wie lepiej czy już teraz mogę poddać
się cesarce, czy poczekać- rzuciła w stronę lekarza. —Jestem też przygotowana
psychicznie na to.
-Może
zostawić nas pan samych? -zapyta Marek lekarza.
-Miałem
poczekać Paula, aż urodzisz, ale skoro jesteśmy już w temacie i nie liczy ci się dobro własnego dziecka, to
nie ma sensy zwlekać- zaczął po wyjściu medyka. —Doliczyłem się wszystkich
tygodni i miesięcy i wygląda na to, że Agnieszka nie jest moją córką- dodał,
wprawiając w konsternację.
-A niby
czyja -odparła po chwili i zbita z tropu.
-Paula
nie udawaj- mówił zirytowany. —Lekarz mówił, że powinnaś poczekać z porodem
przynajmniej dwa tygodnie, to oznaczałoby, że w ciąży byłabyś jakieś dziesięć
miesięcy. Okłamywałaś mnie przez te wszystkie miesiące. Całkiem świadomie. Nie
wierzę, że nie wiedziałaś o tym. Powiedz w końcu prawdę Paula. Test DNA i tak by wszystko wyjaśni.
-Gdy
zorientowałam się, że jestem w ciąży i powiedziałam ci o tym, to byłam przekonana,
że jest twoje Marek- mówiła, kłamiąc i wiedząc, że jest na przegranej pozycji. —Dopiero
po kolejnych badaniach okazało się, że jest inaczej. Ty w tym czasie zdążyłeś pogodzić
się z faktem zostania ojcem i cieszyłeś się na dziecko.
-Trudno mi jest w to uwierzyć- odparł pewnie. —Musiałabyś pomylić się o ponad cztery tygodnie. Dlatego manipulowałaś terminem porodu i robiłaś wszystko, abym jak najmniej wiedział o przebiegu ciąży.
-Trudno mi jest w to uwierzyć- odparł pewnie. —Musiałabyś pomylić się o ponad cztery tygodnie. Dlatego manipulowałaś terminem porodu i robiłaś wszystko, abym jak najmniej wiedział o przebiegu ciąży.
-Marek Paulina, źle zrobiła, ale to co mówi, ma sens- odezwała się i Helena.
-Bo tak
jest- przytaknęła, podbudowana przychylnością Heleny. —Więzy krwi nie zawsze
są też najważniejsze. Liczy się uczucie Marco i kto wychowuje. A ty je kochasz. Tak bardzo troszczyłeś się o nie, o nas- mówiła, patrząc na niego z fałszywym uśmiechem.
-Bo byłem przekonany, że jest moje. Z krwi i kości.
-Bo byłem przekonany, że jest moje. Z krwi i kości.
-Jesteście
jeszcze młodzi, to możecie mieć kolejne dziecko- dodała Helena.
-Mamo Paula
nie chce mieć więcej dzieci. Sama słyszałaś.
-Mogę
urodzić kolejne, skoro tak ci zależy ci- odparła z niechęcią i nie zamierzając
dotrzymać słowa.
-Obędzie
się Paula. Mam już dziecko.
-To po co
te wszystkie słowa, skoro Agnieszka ci wystarczy?
-Ja nie
mam na myśli Agnieszkę tylko Piotrusia- oznajmił jej z nutą powetowania. —Ula
dwa tygodnie temu urodziła mi syna. Chciałem poczekać, aż urodzisz, ale sama
prosiłaś się, aby prędzej się dowiedzieć.
-Chyba
żartujesz- rzekła po chwili spowodowanej tym, co usłyszała.
- Nie
Paula. I po jej terminie porodu doszedłem do prawdy. Skoro ona urodziła
ośmiomiesięcznego wcześniaka, to nasze powinno być już na świecie. Gdyby nie to,
to być może nigdy nie doszedłbym do prawdy i dalej wmawiałabyś, że jest moje.
-Robisz
mi awantury, a sam nie jesteś lepszy- odparła przez zęby, bo hamowała się od
wybuchu agresji i wyrzucenia z siebie co myśli o Uli. Była z nimi również
Helena i nie chciała wyjść przed nią na furiatkę. —Jak wyobrażasz sobie
teraz nasze życie? Może mamy mieszkać razem?
-Ja
zamierzam zamieszkać z Ulą i Piotrusiem u siebie, a ty uderz do prawdziwego
tatusia. Albo wróć do domu Aleksa. I nawet
nie myśl po porodzie wpisywać mnie jako ojca Agusi. Będę tylko dla niej
wujkiem- mówił wszystko szybko i zdecydowanie.
-Twoja mama nie pozwoli ci usunąć nas ot tak z twojego życia- rzuciła równie pewnie. —Prawda Helenko-? -pytała, szukając wsparcia.
-Mama
powinna przede wszystkim przekonać cię, abyś posłuchała lekarza i przełożyła
poród- wtrącił, zanim odezwała się Helena. —Nie ma już sensu przyspieszać
porodu, narażać dziecka i udawać, że to moje Paulino.
Przekonać
Pauliny do przełożenia porodu nie udało się Helenie, bo choć nie powiedziała
tego Dobrzańskiej, to chciała jak najszybciej pozbyć się ciężaru. Swoim uporem
również straciła, to co wypracowała prędzej u niedoszłej teściowej. Żałowała również, że nie
posłuchała Dobrzańskich i nie zgodziła się na szybki ślub z Markiem. Teraz tak
łatwo nie uwolniłby się od niej i miałaby jakieś prawa. Marek jej wyborem zaś
się nie przejmował i ze spokojem pakował rzeczy jej i dziecka.
Jeśli ktoś znajdzie błędy, to piszcie w komentarzu. Nie mam siły sprawdzać. Dobranoc.
Jeśli ktoś znajdzie błędy, to piszcie w komentarzu. Nie mam siły sprawdzać. Dobranoc.