środa, 30 sierpnia 2017

Rewizja 3/3



Pech spowodował, że Ula i Marek mijali się parę razy. Gdy Ula jechała jedną windą na dół to on drugą do góry. W holu Ula nikogo nie zastała to postanowiła wrócić na górę. Tam spotkała Anię, która powiedziała jej, że Marek szuka jej i przed chwilą zjechał na dół. Nie chcąc mijać się ciągle z Markiem to postanowiła zadzwonić do niego. Przypomniało się jej również, że ciągle ma wyłączony telefon. Obiecała też, że zadzwoni do ojca, gdy będzie już po zarządzie.  Po odblokowaniu telefonu najpierw zadzwoniła do ojca, później Maćka i na sam koniec zostawiła sobie Marka, ale jego telefon milczał to postanowiła zjechać na dół. Marek natomiast nie mogąc dodzwonić się do Uli i przekonany, że wyszła i pojechała już do Rysiowa to postanowił pojechać do niej. Chciał właśnie włożyć kluczyk do stacyjki, ale dźwięk alarmów przestraszył go, kluczyki upadły na podłogę i schylił się po nie, a gdy podniósł się to zauważył nadjeżdżające z ogromną prędkością BMW Aleksa.
Paulina tymczasem po porażce jaką doświadczyła od Dobrzańskich i atmosferze panującej we firmie postanowiła odreagować i napić się w pobliskim pubie. Najpierw jednak zadzwoniła do brata powiedziała mu, gdzie jest, kazała przyjechać po siebie, a później wypiła dwa drink.  Febo z racji, że ciągle był w centrum to pojawił się szybko.  Widok jaki zastał napawał go przerażeniem. Nie chcąc też, aby więcej piła to postanowił odwieźć ją natychmiast do swojego domu. Zostawił kluczyki od swojego auta i poszedł po jej rzeczy do firmy.
Prawo jazdy Paulina miała, ale samochodem praktycznie nie jeździła, bo woził ją Marek albo zamawiała taksówkę. Teraz zamierzała urządzić sobie przejażdżkę. Jedna z jej przyjaciółek powiedziała jej, że szybka jazda jest dobrym sposobem na odreagowanie. Nowiutkie czarne BMW Aleksa odnalazła na parkingu przed firmą. Marka samochód również stał tylko że bliżej wejścia i na ulicy. W jednej chwili i nie zważając na swoje życie i auto brata w jej głowie powstał plan zemsty. Cofając i próbując wyjechać z parkingu nie zauważyła, że Marek wsiadł do swojego Lexusa.  Przy okazji uszkodziła i włączyła alarmy w innych autach i zrobiła zamieszanie. Ciemne szyby w BMW i rażące słońce spowodowały, że znowu nie dojrzała, że ktoś jest w aucie i całą uwagę skupiła na masce samochodu byłego narzeczonego. Znacznie większe i mocniejsze auto wbiło się więc w samochód Marka a siła uderzenia była tak duża, że przestawiła go o parę metrów, a ten z kolei uderzył w Garbusa Pshemka, a to była strata niepowetowana w sensie materialnym jak i sentymentalnym.

Ula w holu pojawiła się, gdy pan Władek wpadł do środka i jak można było zauważyć był mocno zdenerwowany.
-Co tam tak wyje- zagadnęła.
-Pan A Aleks ud uderzył w saamchód pana Marrka- wyjąkał ochoniarz. —A pan Maarek wsi wsiadł prze przed chwilą do nie niego.
-Marek miał wypadek? – wyjąkała i wybiegła za ochroniarzem na dwór.
Chwilę później na ulicy zrobiło się tłoczno od gapiów i tych, którzy próbowali pomóc. Wkrótce przyjechała policja, straż i dwie erki. Z wyciągnięciem poszkodowanego z auta Aleksa nie było problemu i ku zdziwieniu ludzi z firmy okazało się, że to nie Aleksander Febo tylko Paulina.  Marka samochód natomiast trzeba było rozcinać. On sam był wciśnięty w podłogę i siedzenia.

Kolejne pięć godzin były najdłuższe w życiu Uli, Dobrzańskich i Sebastiana. Cała czwórka została w szpitalu do czasu zakończenia operacji Marka. Marek miał bowiem stłuczenia klatki piersiowej, pękniętą śledzionę i złamany obojczyk. Po operacji lekarz uspokoił ich, że nic już mu nie grozi, ale przez parę dni będzie utrzymywany w śpiączce farmakologicznej. Był również czas na wyjaśnienie rozmowy jaką Ula usłyszała na korytarzu. Sebastian powiedział jej, że przyjaciel bez pardonu powiedział mu, że nie zamierza żenić się z Pauliną, a ona musiała odejść i nie usłyszeć tego.



Paulina tymczasem przebywała na oddziale ratunkowym i większych obrażeń nie odniosła. Miała tylko zwichnięty bark, kilka siniaków, ranę na głowie i wstrząs mózgu. Zajęła się nią również policja i oskarżyła o próbę zabójstwa. Paulina, choć mówiła prawdę, że chciała tylko uszkodzić auto Marka, nie widziała go jak wchodził do samochodu i uderzyła z impetem, bo pomylił się jej hamulec z gazem, to nikt jej nie wierzył. Nie okazała nawet skruchy, a gdy dowiedziała się, że Marek tam był to zareagowała nawet zadowoleniem. Komisarze uznali tylko, że działała w afekcie za jej porzucenie. Czekał ją również sąd za jazdę po alkoholu i uszkodzenia mienia.

Przez kolejne dwa dni, Marka mogli oglądać głównie przez szybę. Do sali natomiast jeśli już wchodzili to pojedynczo i na krótką chwilę. Ula wpadała do niego na krótko przed pracą i na dłużej po. Trzymała go wtedy za rękę, powiedziała coś wierząc, że słyszy. Na trzeci dzień lekarze obiecali, że wybudzą go, ale i uprzedzili, że może jeszcze całkiem świadomości nie odzyskać. Po południu, gdy Ula przyszła po pracy był już odłączony od respiratora, ale ciągle pod wpływem środków nasennych i przeciwbólowych i spał, a sen działał na jego korzyść. Mogła również dłużej posiedzieć przy nim. Marek przebudził się na chwilę i zdążył dojrzeć siedzącą przy jego łóżku piękną kobietę, ale powieki były zbyt ciężkie, aby popatrzeć na nią dłużej. Siły, aby odezwać się, czy dotknąć jej dłoni leżącej blisko jego też nie miał, ale widok zapamiętał i ciągle miał przed oczami. Ona jednak nie zauważyła tego, bo zapatrzona była w okno. Przez kolejne dwa dni weekendu było coraz lepiej. Uli ze względu na uroczystości rodzinne poza Warszawą przez te dwa jednak przy nim nie było.  Przychodzili za to rodzice, Sebastian i mistrz.  Sebastianowi powiedział też o pięknej kobiecie siedzącej przy jego łóżku z oczami Uli i że nie jest pewny czy był to sen czy rzeczywistość. Przyjaciel chciał już powiedzieć mu, że była to Ula, ale uznał, że nie odbierze mu całej niespodzianki i na pytania o Ulę powiedział, że wygląda trochę inaczej, przychodziła do niego codziennie i martwiła się a teraz pojechała ze swoją rodziną na komunię do Kielc. Rodzice i Pshemko również postanowili, że nie powiedzą mu o metamorfozie Uli. Dobrzańscy, dzień po wydarzeniach sprzed firmy odwiedzili również Paulinę, ale szybko pożałowali wizyty i była ona jednorazowa. Febo była arogancka, bez najmniejszych wyrzutów sumienia za to co zrobiła.  Z satysfakcją mówił też, że należało się Markowi.
W poniedziałek rano Ula pojawiła się w szpitalu. Marek był właśnie po lekkim śniadaniu, umyty, ogolony i wyglądał już całkiem dobrze. Czekał też na Ulę, bo chciał jak najszybciej powiedzieć jej, że kocha ją, choć wiedział, że szpital na takie romantyczne wyznania dobrym miejscem nie jest.


-Cześć Marek-zagadnęła od drzwi.
-Ula? -ni spytał, ni stwierdził z zachwytem.  —Ty naprawdę istniejesz.
-I to od dwudziestu sześciu lat- odparła siadając przy łóżku i głaszcząc po policzku. —A w twoim życiu od dziesięciu miesięcy, dwunastu dni i jakichś dwóch godzin.
-Nie o to chodzi- mówił ciągle wpatrując się w nią. —Myślałem, że jesteś moim wyobrażeniem, piękną zjawą. Widziałem cię przez moment w chwili krótkiego przebudzenia po tym jak odłączyli mnie od respiratora. Siedziałaś tak jak teraz i wyglądałaś tak pięknie. Później, gdy doszedłem już do siebie nie wiedziałem czy istniejesz naprawdę, czy był to tylko sen. 
Słowa Marka bardzo jej pochlebiły i ucieszyły.
-Ale już prędzej widziałeś mnie na korytarzu we firmie- rzekła posyłając mu swój uśmiech za komplementy.  —Byłam z twoimi rodzicami a ty niezainteresowany wsiadłeś do windy. Jak nie ty. Kiedyś takiej okazji nie przepuściłbyś-drwiła.
-Właśnie Ula, kiedyś -uwydatnił słowa Uli. —A wtedy szukałem dziewczyny z długimi włosami, w okularach, a nie takiej piękności. Seba mówił mi, że zmieniłaś się, ale nie myślałem, że aż tak bardzo.
-Wiesz, jak jest z Pshemko. Jak uprze się, to nie ma zmiłuj. Nie zdążyłam zaprotestować i już siedziałam na fotelu fryzjerskim a on dyrygował. Na jego humory też nie chciałam narazić się. Ja sama byłam już w podłym nastroju, to nie chciałam i jego denerwować.
-Ula ten dzień nie tak miał wyglądać i wszystko się pogmatwało-próbował się wytłumaczyć.
-Wiem – wtrąciła uspokajająco. —Sebastian opowiedział mi wszystko. To on chciał wysłać mnie na te Malediwy a nie ty.
 - Dokładnie. Ja chciałem jak najszybciej zakończyć zarząd, a później definitywnie rozstać się z Pauliną i powiedzieć wszystkim o nas. To miał być nasz dzień. Kolejny szczęśliwy dzień. Wspólna kolacja, pocałunki, spacer nad Wisłą. Tam chciałem zabrać cię wieczorem, rozpalić ognisko i powiedzieć tyle rzeczy. A stało się jak stało.
-Nieodstanie i najlepiej będzie, jak zapomnimy o tym dniu- dodała od siebie. — Jeśli się da.
-Masz rację. Mamy sporo innych dni do wspominania. Dzień, w którym poznaliśmy się, uratowałaś mi życie, pierwszy pocałunek, wyjście na randkę, do palmiarni, dla mnie ten pierwszy nieudawany pocałunek nad Wisłą, pierwszą wspólną noc. Będę musiał chyba pozapisywać sobie wszystkie te daty, żeby o niczym nie zapomnieć. Wszystko to będziemy świętować i jeszcze inne daty.
-Tak? - pytała sugestywnie.
-Tak Ula, bo zamierzam ożenić się z tobą najszybciej jak się da.
-Ale nawet nigdy mi …-zaczęła.
-Nie powiedziałem, że cię kocham- przerwał jej i wziął dłoń w swoją rękę. —To teraz ci mówię. Jestem szczęśliwie zakochany Ula -dodał całując w dłoń. —Nawet nie wiedziałem, że można być tak szczęśliwym człowiekiem wiedząc, że jest się zakochanym i jest kochanym. Bo nic nie zmieniło się w twoich uczuciach, prawda?
- Od dnia poznania kocham cię-odparła, wpatrując się w niego.
-To dobrze -uśmiechnął się z ulgą, przyciągnął do siebie i delikatnie pocałował.
-I tak wyjdę za ciebie-dodała, gdy skończył pocałunek. —Jakbyś chciał mnie pytać.
-Bo chciałem Ula- wyszeptał przy jej ustach.
-A na te Malediwy chętnie bym pojechała- zagadnęła. —Musi być tam pięknie. Egzotyczna natura, piękne ciepłe morze, palmy.
-Zobaczymy, co się da zrobić -mówił tajemniczo.  —Egzotyka zawsze nam dobrze wychodziła, prawda kochanie-dodał i wrócił do pocałunków.
Powiedział kochanie myślała oddając pocałunek. I pokochał mnie zanim się zmieniłam. Marzenia się jednak spełniają.
-Muszę już iść Marek-rzekła przerywając pieszczoty i własne myśli. —Praca czeka.
-Ala wpadniesz po pracy? -zapytał puszczając z ociąganiem jej dłonie.
-Oczywiście, że przyjdę-odparła.


Przez kolejne dziesięć dni Ula dzieliła czas pomiędzy dom, pracę i Marka.  Najważniejszy dla niej i Dobrzańskich był jednak Marek i nawet sprawy służbowe, które były jeszcze tak niedawno omawiane, zeszły na drugi plan. Ula też w czasie wizyt u niego mogła lepiej ich poznać a oni nią. Krzysztof doceniał jej kreatywność i radzenie sobie ze swoimi obowiązkami i Marka, a Helena za troskliwość i życzliwość. W niedzielę popołudniu natomiast w odwiedziny przyjechał i Cieplak i przy okazji rodzice Marka i Józef się poznali.  Dwa tygodnie po wypadku Marek mógł wyjść ze szpitala, a na czas rekonwalescencji zamieszkał u rodziców.  Na początku chciał wrócić do siebie i to najlepiej z Ulą, ale w postanowił, że ten czas wykorzysta na sprzedaż domu i kupna czegoś nowego, aby nic nie przypominało mu życia z Pauliną.

Paulina również wyszła ze szpitala, ale nie miała za bardzo, gdzie się podziać. Nawet Aleks taki skory do zajęcia się siostrą nie był, bo wiązało się to z kosztami. Oprócz tego, że rozbiła mu samochód za trzysta pięćdziesiąt złotych, Marka i Pshemka równie drogich oraz uszkodziła inne auta na parkingu, to do tego musiała wpłacić wysoką kaucję za uniknięcie aresztu i opłacić najlepszego adwokata.  Suma wynosiła grubo ponad milion złotych, a swoich oszczędności nie miała. Akcji firmy, które mogłaby sprzedać również nie miała, bo oddała je parę miesięcy prędzej bratu, a on ku jej rozczarowaniu nie zamierzał jej teraz pomóc finansowo. Dopiero po interwencji ich babci i groźby wydziedziczenia Aleks z mediolańskiej fortuny Febo oddał jej akcje a ona sprzedała je Dobrzańskim, bo jako współwłaściciele mieli pierwszeństwo wykupu.  Reszta jej akcji również trafiła do nich, bo perspektywa spędzenia dziesięciu lat we więzieniu była dla niej nie do zaakceptowania i oddała je w zamian za niewnoszenie oskarżenia. Obiecała również nie pojawiać się w ich życiu i na stałe wyjechać do Włoch. Aleks również osiadł w Mediolanie, bo i tak we firmie z mniejszym pakietem akcji nie miał co szukać.

Przez ostatnie dni pobytu Marka w szpitalu, Sebastian został podwójnym agentem. Ula i Marek bowiem wpadli na podobny pomysł, a on nie chciał wybierać między nim. Uważał również że będzie to zabawne jak powie im o tym. Najpierw rano Ula powiedziała mu, że chciałaby zorganizować dla Marka powitalne przyjęcie niespodziankę we firmie, a popołudniu Marek, aby nadmienił Uli o czymś takim jako swoim pomyśle. On sam chciał wtedy w tajemnicy zaprosić jej rodzinę i swoich rodziców i powiedzieć przy pracownikach jak wiele jej zawdzięcza, jak bardzo jest ważna dla niego i że nie była doceniana przez wiele miesięcy. Olszański z Markiem uzgodnił, że jego powitanie odbędzie się w sali pokazowej a z Ulą organizował je w holu. Marek poprosił również przyjaciela o odebranie pierścionka od jubilera i o przechowanie go.  Po wyjściu ze szpitala pojechał wraz z rodzicami do firmy i tuż za progiem czekała na niego niespodzianka, a po przywitaniu przez delegację, niespodzianka czekała Ulę. 


-Drodzy państwo -zaczął uroczyście. —Nie jest już tajemnicą co wydarzyło się w tym miejscu przed dwoma tygodniami. Już przepraszałem Ulę za to co zrobiła Paulina, bo Ula nie zasłużyła sobie na takie potraktowanie. Zawsze była lojalna wobec mnie i firmy, i poznanie jej i zatrudnienie było najwspanialszą rzeczą, jaka spotkała mnie w życiu. Swoją dobrocią rozkochała mnie i kocham ją jak żadną inną. Ula w tym miejscu spotkała cię przykrość i tu chcę ci zrekompensować to- zwrócił się do Uli. —Co prawda już obiecałaś mi, że wyjdziesz za mnie, ale teraz tak oficjalnie. —Zrobisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? – pytał zaskoczoną Ulę i wyciągając pierścionek z zewnętrznej kieszeni.
-Ulka powiedz tak. Na co czekasz-ponaglała Wioletta uczepiona Sebastian. —Marek za ciebie zjadłby ostatnią koszulę.
-Tak -powiedziała bez zbędnych westchnień i słów, a po holu rozbrzmiały piski i oklaski. —Wyjdę za ciebie. Chwilę później na jej palec Marek wsunął pierścionek i pocałował narzeczoną.


-A ty tak przypadkiem miałeś przy sobie pierścionek i kwiaty-zagadnęła jakiś czas później Ula.
-Nie Ula. Teraz mogę powiedzieć ci, że namówiłem Sebastiana, żeby ciebie namówił na zorganizowanie takiego powitania. Miało tylko odbyć się w sali pokazowej, a nie tu w holu.
-Dziwne, bo to był mój pomysł-odparła.  —Powiedziałam o tym Sebie rano we wtorek.
-A ja popołudniu-zaśmiał się. —Chyba nas wkręcił.
-Tak. I czytamy sobie w myślach-dodała Ula. — To znaczy ja i ty.
-Na to wygląda kochanie. A z Sebastianem później pogadamy.



-Pięknie tu, prawda kochanie- rzekł Marek obejmując w pasie Ulę i spoglądając na morze z tarasu ich pokoju. —Sam nie wiedziałem, że Malediwy są tak piękne.
-I pełno tu pięknych i kształtnych dziewczyn- mówiła patrząc na plażę i kobiety w bikini. —Nie wiem, czy podróż poślubna w to miejsce był dobrym pomysłem. Mogliśmy pojechać w góry do Zakopanego na przykład i oglądać turystów otulonych w kożuchy i kubraczki.
-Ale najpiękniejsza jest i tak pani Urszula Dobrzańska-szeptał do ucha. —Mówiłem już ci, że uwielbiam twoją talię, zgrabne nogi, kształtny biust, ponętne usta i ciekawskie rączki?
-Owszem, ale jestem próżna i uwielbiam słuchać tego na okrągło- odparła całując namiętnie męża w usta. —To, co idziemy popracować nad małym Dobrzańskim? -zapytała uwodzicielsko. —Albo małą.
-O każdej porze dnia i nocy kochanie-odparł, biorąc na ręce i niosąc do łóżka.

Ponad rok później.


-Możesz tak nie lecieć jak na złamanie pysku- zawołała Kubasińska. —Mam buty na szpilkach.
-Wioluś, jestem chrzestnym i nie wypada spóźnić mi się do kościoła.
-Ciekawa jestem czy na nasz ślub będziesz się tak spieszył? - pytała dociekliwie.
-Życie mi jeszcze miłe to się  nie spóźnię - mruknął do narzeczonej.
-No, trzymam cię za słowo-odparła.

KONIEC

środa, 23 sierpnia 2017

Rewizja 2/3



Odmieniona Ula we firmie pojawiła się po czterech godzinach i już od wejścia zrobiła wrażenie. Najpierw w recepcji na Ani i Adamie, a później na piętrze na Sebastianie i Ali.


Olszański od razu powiadomił Marka, który tłumaczył się przed rodzicami z odwołanego ślubu. Paulina bowiem obietnicy dotrzymała, powiedziała wszystko Dobrzańskim, zwerbowała i przywiozła do firmy. Rozmowa od początku była kłótliwa i Krzysztof stał się arbitrem pomiędzy Pauliną i żoną, która stała murem za Febo, a Markiem.
-Marek, Paulina ma rację- zaczęła Helena.  —Nie możesz ot tak sobie z kaprysu odwoływać ślubu. Jesteście ze sobą siedem lat i w jednym momencie, przez swoje wymyślone powody nie możesz tego skreślić.   Macie wspólną firmę, znajomych, plany.
-Mamo -wtrącił Marek. —To są wasze plany i nie wymyśliłem sobie powodów. Kocham Ulę, a nie Paulinę.
-I dopiero teraz, to zrozumiałeś? -mówiła podniesionym głosem.
-Lepiej teraz niż po prawda? - odparł matce. —Gdybym chciał poślubić Paulę to zrobiłbym to dawno temu, a nie czekał tyle lat- zaczął na spokojnie argumentować. —Ciągle mnie bezpodstawnie oskarża, wszczyna kłótnie, szuka dowodów zdrady, śledzi. Nawet Wiolettę w tym celu mi podesłała. Z Uli również chciała zrobić szpiega. Do tego jest wyniosła, zawistna i zarozumiała i poniża innych. Między nami od tak dawna jest źle, że nie pamiętam, jak to było, gdy było dobrze. Jeśli było w ogóle.
-Może jakbyś mniej czasu poświęcał Sebastianowi, na klub i panienki a więcej mi to byłoby dobrze między nami. Nie zrzucaj więc całej winy na mnie i nie oskarżaj bezpodstawnie- wyrzuciła z siebie jednym tchem.
-Nie są bezpodstawne- odparł dobitnie.
-Paulino, Marek uspokójcie się- odezwał się Krzysztof.  —Wzajemne wytykanie błędów nic tu nie pomoże.  Marek możesz nam wyjaśnić oskarżenia wobec Pauliny.  Ona w tym, co mówiła ma sporo racji. Każdy wie, jak żyjesz.
- To może zacznę od początku. Wymyśliła intrygę z Wiolą jakoby Ula pisała raporty na pracowników, żeby tylko Wiola była jedyną moją sekretarką.  A mówiła wam co dzisiaj zrobiła- po reakcji domyślił się, że nie to kontynuował. —Kazała ją zrewidować przed wyjściem z firmy. Brakowało tylko rewizji osobistej. Paula zrobiłaś wiele podłości, ale to dzisiejsze przekracza wszelkie granice. Chciałem nawet zrekompensować ci straty moralne jak to mówisz, ale po dzisiejszych wydarzeniach nic ode mnie nie dostaniesz.
-Paulino czy to prawda? - zapytał Dobrzański z niesmakiem na twarzy i gdy Marek skończył swój monolog. 
-Skoro była zdolna do prowadzenia szemranych interesów, to równie dobrze mogła uknuć wszystko z tym pomywaczem-tłumaczyła się bez cieni skruchy.
-Nie ona- przewał jej ostro Marek. —Dla niej ja byłem najważniejszy.  W przeciwieństwie do ciebie, bo dla ciebie najważniejszy jest Aleks i twoi znajomi. Wiele razy wybierała jego a nie mnie-mówił, patrząc na rodziców. —Nie poszła nawet na bankiet po mojej wygranej na stanowisko prezesa, bo zrobiłaby przykrość Aleksowi.  Do Sebastiana na urodziny również nie poszła, bo miała spotkanie z koleżanką, ale ja musiałem pójść do Aleksa. Gdy na gwiazdkę oddaliście mi swoje udziały, to z ciągle niewiadomych dla mnie powodów pocieszała go i oddała mu swoje, bo stwierdziła, że skoro ja mam to i ona po ślubie będzie ich współwłaścicielką. A ostatnio, gdy Aleks odszedł z firmy to też musiała być przy nim.  Jego odejście też takie dobrowolne nie było tato. Ja do końca uczciwie nie postępowałem, ale on próbował przekupić Wiolę awansem i umorzeniem długu za dowody pogrążające mnie jako prezesa. Jak widać szpiegostwo jest u was rodzinne- zwrócił się ponownie do eks narzeczonej. —Paulina ciągle przeszukiwała mój notes, telefon, sprawdzała kieszenie i widziała w każdej kobiecie na jaką spojrzę albo porozmawiam kochankę. A zaufanie powinno być jedną z podstawowych zasad związku. U nas tego nie było.
-Sam sobie zapracowałeś na jego brak- wyrzuciła mu. —Wszystkimi romansami.
-Marek ma rację. Tyle razy zdradzałeś ją -Dobrzańska dalej brała Pauliny stronę, ale jak wydawało się Markowi już nie tak zawzięcie.
-Może, dlatego że nie miałem ciepła w domu? Zarówno w sensie uczuciowym, jak i przytulności. Pierwsze co zrobiła po przeprowadzce do mnie, to wymieniła meble w salonie, gdy wyjechałem wtedy na dziesięć dni do Londynu.  Nic nie wniosła do domu, a chce w nim rządzić. A wydawanie moich pieniędzy to inna inność.  Gdy przeglądam wyciąg z k0nta to zastanawiam się, gdzie są te pieniądze, bo w domu ich nie widać. Inni przez rok nie stracą tyle co ona w ciągu miesiąca. Mamo jak tylko sięgam pamięcią to ty chodziłaś do pracy, a później od razu zajęłaś się fundacją, i miałaś czas dla mnie, ojca i dom, a Paulina całe dnie spędza na zakupach, w salonach piękności, czy z koleżankami na plotkach w najdroższych lokalach i ja za to jeszcze płacę. Przyjdzie do pracy od święta jako ambasador albo przed premierą kolekcji dobrać dodatki i na tym jej praca się kończy.
-Tu Marek ma rację-odezwała się Dobrzańska. — Lubisz postawić na swoim i chodzisz na wybrane przez siebie imprezy. Do nas na proszony obiad czy kolacje Marek również przychodzi czasami sam.
-Widzisz mamo-podchwycił swoją szansę.  
-Do tej pory nie przeszkadzało mu to jak żyjemy-  odparła Dobrzańskiej, omijając sprytnie zastrzeżenia Heleny.  Czuła też, że traci przychylność Dobrzańskich. —Ale od czasu pojawienia się tej Cieplak to stał się tak nagle rodzinny- postanowiła uderzyć z tej strony. —To na pewno jej wina. Namąciła mu w głowie i tyle.
-Tak się składa, że Ula otwarła mi oczy- przerwał jej. Jest pierwszą kobietą, przy której czuję się spokojnie i tak dobrze. Jest nie tylko inteligentna, ale ma piękne wnętrze i jest dobra. Dla niej w pierwszej kolejności liczy się ktoś, a później ona sama.
-Właśnie widać-zakpiła.
-Helenko to nie ma sensu -rzekł Krzysztof widząc jak bardzo zmieniła się twarz syna, gdy mówił o Ul i jak pogardziła nią Paulina. —Oni już tak daleko zabrnęli, że lepiej będzie dla wszystkich, jak rozstaną się.
-Chyba masz rację- odparła rozczarowana Pauliną.
-Nic nie zrobicie- i ona czuła się rozczarowana.
-Nic tu po nas Paulino-odparł Krzysztof. —Nie pomożemy ci.
Równo z zakończeniem nasiadówki z rodzicami zadzwonił Sebastian z wiadomością, że Ula wróciła, wygląda jak marzenie i pobiegł do jej biura.
-Marek naprawdę musi kochać tę Ule- rzekł Krzysztof do żony, gdy wyszli na korytarz. —O Paulinie tak czule i z uśmiechem nie mówił nigdy.
-Kto wie? -odparła z refleksją. —Paulina, Klaudia ani żadna inna nie dała mu szczęścia to może przy niej je znajdzie.

Ula tymczasem odwiedziła Wiolettę, bufet, a później w towarzystwie Pshemka przechadzała się po korytarzach firmy.


-Jakaś nowa modelka, czy dawna znajoma-zagadną Krzysztof widząc ich razem.
-Jaka modelka, jaka znajoma Krzysiu.  To moje takie małe dzieło -mówił tajemniczo. —Piękna, prawda.
-Nie mów tylko że masz i córkę- odparł z uśmiechem.
-Jaka córka? -wyraźnie zirytował się.  —To moja metamorfoza. Urszula. Nie poznajesz?
-Ula. Ta Ula-dziwił się. —Jeszcze rano wyglądała pani inaczej.
-Pshemko uparł się i zmienił mnie, panie Krzysztofie-mówiła z onieśmieleniem.
-Jak to zmieniłeś ją? – odezwała się zza ich pleców Paulina. —Jak mogłeś.
Mina Pauliny bezcenna -pomyślała Ula, gdy obróciła się w jej stronę.


-Co mogłem to zmieniłem- mówił patrząc z dumą na Ulę. —Czyż nie jest olśniewająco piękna.
-Jak mogłeś zrobić mi takie świństwo Pshemko?- mówiła z wyrzutami. —Znamy się tyle lat. Wiesz, co ona mi zrobiła? Przez niego rozpadł się mój związek z Markiem.
-Urszula opowiedziała mi trochę-odparł, biorąc ją pod rękę i odchodząc na bok. —A o zajściu w holu to aż huczy. Osoba Kubasińska z kadrowym chociaż raz postąpili, jak należy. I to nazywa się prawdziwe świństwo. Podłość powiem nawet.
-Wiesz, co teraz robisz?-kontynuowała swoje wymówki. —Firmę zdradzasz Pshemko.
-A pro po zdrad. Mam powiedzieć Krzysztofowi, kto dał namiary na mnie Foxfashion- bez jakichkolwiek zahamowania wywlókł sprawę z przed paru miesięcy.  Widziałem też minę Aleksa, gdy zobaczył mnie w drzwiach i dowiedział się, że wracam. To był mina człowieka zawiedzionego, rozgoryczonego Paulinko. Nie mów mi, więc o zdradach i o działaniach na szkodę firmy. Aleks, aby zaszkodzić Markowi sprowadziłby mafię do Polski. 
- Myślałam, że inny jesteś a jesteś taki sam, jak cała reszta polaczków-odparła z pogardą i odeszła.
Idąc przez korytarz dokładnie, słyszała i widziała, drwiące szepty i ukradkowe spojrzenia.

Ula tymczasem siedziała z Dobrzańskimi w korytarzu.
-  Marek nigdy nie zachowywał się tak jak w ostatnich dniach i teraz zakochał się naprawdę pani Urszulo- zaczął Krzysztof.
-Tego akurat nie powiedział mi jeszcze- wyszeptała.
-Cały Marek- stwierdziła Dobrzańska z życzliwością.  —Wszystkim mówi tylko nie samej zainteresowanej.  A tak szczerze, to gdy Paulina powiedziała nam o tej miłości i planach odwołania ślubu to chcieliśmy, przeciwstawić się jego planom. Tylu kobietom obiecywał, że porzuci Paulinę dla kogoś tam, nigdy nie zrobił tego i byliśmy przekonani, że teraz będzie tak samo. Ale w końcu zrobił to naprawdę. Może trudno w to uwierzyć, ale pierwszy raz spojrzał na wnętrze kobiety, a nie na jej urodę.
- A co dopiero mi-  mówiła speszona całą sytuacją. —Tyle napatrzyłam się na piękne kobiety u jego boku.
- Teraz pani sama jest piękna-rzekł Krzysztof.  —Możemy mówić ci po imieniu? - zaproponował też nieoczekiwanie.
-Będzie mi miło-odparła szczęśliwa, bo wyglądało na to, że rodzice Marka zaakceptowali ją i polubili.

Marek pojawił się na piętrze, ale spojrzał tylko przelotnie na rodziców i zanim ktokolwiek zdążył zawołać go, zniknął we windzie.
-Chyba nie poznał mnie- stwierdziła Ula.
-Co się dziwisz kochana- rzekła Wiola, która pojawiła się obok nich. —Nikt cię nie poznał z bliska, a co dopiero z daleka. Ja sama nie poznałam cię.
-To znaczy, że będę bogata-palnęła bez zastanowienia.
-I bogata i z urodą-  dodała Kubasińska.
-Nie o to chodzi Wiola. Gdy ktoś kogoś nie poznaje to znaczy, że ten ktoś będzie bogaty- tłumaczyła się, bo przed Dobrzańskimi dobrze to nie zabrzmiało.
-My to wiemy- uspokajał Krzysztof, bo wyczuł gafę i myśli Uli. — Pójdziemy już z żoną. Umówieni jesteśmy z przyjaciółmi na obiad.
-Ty to masz szczęście Ulka- westchnęła Wiola, gdy Dobrzańscy pożegnali się i oddalili.  —Masz urodę, dobrą pracę, kochającego chłopaka, jesteś mądra. A ja mam tylko urodę i pracę.
-Wiola, Marek nic mi nie mówił, że mnie kocha- odparła z naciskiem. To chyba dziwne, że wszyscy wiedzą tylko nie ja sama.
-To powie- zapewniała. Od początku mieliście tą niewidzialną nić porozumienia. Tylko mi z Sebą się nie układa.
-Zobaczysz w końcu zainteresuje się tobą-pocieszała.
-Gdyby tak było, to nie uganiałby się za Zającem.
-Wiola za króliczkiem. Faceci ganiają za króliczkiem.
 -Zając to taka dziewczyna-wyjaśniła. — Seba chce ją przeforsować jako modelkę, a z moim szczęściem to mu się uda.  Mnie jest nawet w stanie belka na głowę w murowanym kościele spaść. I to ta największa belka. Błękitna belka. (chodzi o belkę tęczową).
-Wiola jak już cegła w drewnianym kościele.
-U nas w Pomiechówku nie ma drewnianych kościołów tylko same murowane, to wiem co mówię Ula.
-Chyba, że-odparła. — Pójdę poszukać Marka. Na razie Wiola-dodała i poszła w stronę windy.

Miały być dwie części, ale w trakcie pisania tej, wpadłam na trochę inne rozegranie końcówki niż miałam w planach. Wątek Wioli i Seby może również rozwinę.