Pech spowodował, że Ula i Marek mijali się parę razy. Gdy Ula
jechała jedną windą na dół to on drugą do góry. W holu Ula nikogo nie zastała
to postanowiła wrócić na górę. Tam spotkała Anię, która powiedziała jej, że
Marek szuka jej i przed chwilą zjechał na dół. Nie chcąc mijać się ciągle z
Markiem to postanowiła zadzwonić do niego. Przypomniało się jej również, że
ciągle ma wyłączony telefon. Obiecała też, że zadzwoni do ojca, gdy będzie już
po zarządzie. Po odblokowaniu telefonu
najpierw zadzwoniła do ojca, później Maćka i na sam koniec zostawiła sobie
Marka, ale jego telefon milczał to postanowiła zjechać na dół. Marek natomiast
nie mogąc dodzwonić się do Uli i przekonany, że wyszła i pojechała już do
Rysiowa to postanowił pojechać do niej. Chciał właśnie włożyć kluczyk do
stacyjki, ale dźwięk alarmów przestraszył go, kluczyki upadły na podłogę i
schylił się po nie, a gdy podniósł się to zauważył nadjeżdżające z ogromną prędkością BMW Aleksa.
Paulina tymczasem po porażce jaką doświadczyła od
Dobrzańskich i atmosferze panującej we firmie postanowiła odreagować i napić
się w pobliskim pubie. Najpierw jednak zadzwoniła do brata powiedziała mu,
gdzie jest, kazała przyjechać po siebie, a później wypiła dwa drink. Febo z racji, że ciągle był w centrum to
pojawił się szybko. Widok jaki zastał napawał
go przerażeniem. Nie chcąc też, aby więcej piła to postanowił odwieźć ją natychmiast
do swojego domu. Zostawił kluczyki od swojego auta i poszedł po jej rzeczy do
firmy.
Prawo jazdy Paulina miała, ale samochodem praktycznie nie
jeździła, bo woził ją Marek albo zamawiała taksówkę. Teraz zamierzała urządzić
sobie przejażdżkę. Jedna z jej przyjaciółek powiedziała jej, że szybka jazda
jest dobrym sposobem na odreagowanie. Nowiutkie czarne BMW Aleksa odnalazła na
parkingu przed firmą. Marka samochód również stał tylko że bliżej wejścia i na
ulicy. W jednej chwili i nie zważając na swoje życie i auto brata w jej głowie powstał
plan zemsty. Cofając i próbując wyjechać z parkingu nie zauważyła, że Marek
wsiadł do swojego Lexusa. Przy okazji
uszkodziła i włączyła alarmy w innych autach i zrobiła zamieszanie. Ciemne
szyby w BMW i rażące słońce spowodowały, że znowu nie dojrzała, że ktoś jest w
aucie i całą uwagę skupiła na masce samochodu byłego narzeczonego. Znacznie
większe i mocniejsze auto wbiło się więc w samochód Marka a siła uderzenia była
tak duża, że przestawiła go o parę metrów, a ten z kolei uderzył w Garbusa
Pshemka, a to była strata niepowetowana w sensie materialnym jak i
sentymentalnym.
Ula w holu pojawiła się, gdy pan Władek wpadł do środka i
jak można było zauważyć był mocno zdenerwowany.
-Co tam tak wyje- zagadnęła.
-Pan A Aleks ud uderzył w saamchód pana Marrka- wyjąkał
ochoniarz. —A pan Maarek wsi wsiadł prze przed chwilą do nie niego.
-Marek miał wypadek? – wyjąkała i wybiegła za
ochroniarzem na dwór.
Chwilę później na ulicy zrobiło się tłoczno od gapiów i
tych, którzy próbowali pomóc. Wkrótce przyjechała policja, straż i dwie erki. Z
wyciągnięciem poszkodowanego z auta Aleksa nie było problemu i ku zdziwieniu
ludzi z firmy okazało się, że to nie Aleksander Febo tylko Paulina. Marka samochód natomiast trzeba było rozcinać.
On sam był wciśnięty w podłogę i siedzenia.
Kolejne pięć godzin były najdłuższe w życiu Uli,
Dobrzańskich i Sebastiana. Cała czwórka została w szpitalu do czasu zakończenia
operacji Marka. Marek miał bowiem stłuczenia klatki piersiowej, pękniętą
śledzionę i złamany obojczyk. Po operacji lekarz uspokoił ich, że nic już mu
nie grozi, ale przez parę dni będzie utrzymywany w śpiączce farmakologicznej. Był
również czas na wyjaśnienie rozmowy jaką Ula usłyszała na korytarzu. Sebastian
powiedział jej, że przyjaciel bez pardonu powiedział mu, że nie zamierza żenić
się z Pauliną, a ona musiała odejść i nie usłyszeć tego.
Paulina tymczasem przebywała na oddziale ratunkowym i
większych obrażeń nie odniosła. Miała tylko zwichnięty bark, kilka siniaków, ranę
na głowie i wstrząs mózgu. Zajęła się nią również policja i oskarżyła o próbę
zabójstwa. Paulina, choć mówiła prawdę, że chciała tylko uszkodzić auto Marka,
nie widziała go jak wchodził do samochodu i uderzyła z impetem, bo pomylił się
jej hamulec z gazem, to nikt jej nie wierzył. Nie okazała nawet skruchy, a gdy
dowiedziała się, że Marek tam był to zareagowała nawet zadowoleniem. Komisarze
uznali tylko, że działała w afekcie za jej porzucenie. Czekał
ją również sąd za jazdę po alkoholu i uszkodzenia mienia.
Przez kolejne dwa dni, Marka mogli oglądać głównie przez
szybę. Do sali natomiast jeśli już wchodzili to pojedynczo i na krótką chwilę. Ula
wpadała do niego na krótko przed pracą i na dłużej po. Trzymała go wtedy za
rękę, powiedziała coś wierząc, że słyszy. Na trzeci dzień lekarze obiecali, że
wybudzą go, ale i uprzedzili, że może jeszcze całkiem świadomości nie odzyskać.
Po południu, gdy Ula przyszła po pracy był już odłączony od respiratora, ale
ciągle pod wpływem środków nasennych i przeciwbólowych i spał, a sen działał na
jego korzyść. Mogła również dłużej posiedzieć przy nim. Marek przebudził się na
chwilę i zdążył dojrzeć siedzącą przy jego łóżku piękną kobietę, ale powieki
były zbyt ciężkie, aby popatrzeć na nią dłużej. Siły, aby odezwać się, czy
dotknąć jej dłoni leżącej blisko jego też nie miał, ale widok zapamiętał i
ciągle miał przed oczami. Ona jednak nie zauważyła tego, bo zapatrzona była w
okno. Przez kolejne dwa dni weekendu było coraz lepiej. Uli ze względu na
uroczystości rodzinne poza Warszawą przez te dwa jednak przy nim nie było. Przychodzili za to rodzice, Sebastian i mistrz.
Sebastianowi powiedział też o pięknej
kobiecie siedzącej przy jego łóżku z oczami Uli i że nie jest pewny czy był to
sen czy rzeczywistość. Przyjaciel chciał już powiedzieć mu, że była to Ula, ale
uznał, że nie odbierze mu całej niespodzianki i na pytania o Ulę powiedział, że
wygląda trochę inaczej, przychodziła do niego codziennie i martwiła się a teraz
pojechała ze swoją rodziną na komunię do Kielc. Rodzice i Pshemko również
postanowili, że nie powiedzą mu o metamorfozie Uli. Dobrzańscy, dzień po
wydarzeniach sprzed firmy odwiedzili również Paulinę, ale szybko pożałowali
wizyty i była ona jednorazowa. Febo była arogancka, bez najmniejszych wyrzutów
sumienia za to co zrobiła. Z satysfakcją
mówił też, że należało się Markowi.
W poniedziałek rano Ula pojawiła się w szpitalu. Marek
był właśnie po lekkim śniadaniu, umyty, ogolony i wyglądał już całkiem dobrze. Czekał
też na Ulę, bo chciał jak najszybciej powiedzieć jej, że kocha ją, choć wiedział,
że szpital na takie romantyczne wyznania dobrym miejscem nie jest.
-Cześć Marek-zagadnęła od drzwi.
-Ula? -ni spytał, ni stwierdził z zachwytem. —Ty naprawdę istniejesz.
-I to od dwudziestu sześciu lat- odparła siadając przy
łóżku i głaszcząc po policzku. —A w twoim życiu od dziesięciu miesięcy,
dwunastu dni i jakichś dwóch godzin.
-Nie o to chodzi- mówił ciągle wpatrując się w nią. —Myślałem,
że jesteś moim wyobrażeniem, piękną zjawą. Widziałem cię przez moment w chwili
krótkiego przebudzenia po tym jak odłączyli mnie od respiratora. Siedziałaś tak
jak teraz i wyglądałaś tak pięknie. Później, gdy doszedłem już do siebie nie wiedziałem czy istniejesz naprawdę, czy był to tylko sen.
Słowa Marka bardzo
jej pochlebiły i ucieszyły.
-Ale już prędzej
widziałeś mnie na korytarzu we firmie- rzekła posyłając mu swój uśmiech za
komplementy. —Byłam z twoimi rodzicami a
ty niezainteresowany wsiadłeś do windy. Jak nie ty. Kiedyś takiej okazji nie przepuściłbyś-drwiła.
-Właśnie Ula, kiedyś -uwydatnił słowa Uli. —A wtedy szukałem
dziewczyny z długimi włosami, w okularach, a nie takiej piękności. Seba mówił
mi, że zmieniłaś się, ale nie myślałem, że aż tak bardzo.
-Wiesz, jak jest z Pshemko. Jak uprze się, to nie ma
zmiłuj. Nie zdążyłam zaprotestować i już siedziałam na fotelu fryzjerskim a on
dyrygował. Na jego humory też nie chciałam narazić się. Ja sama byłam już w
podłym nastroju, to nie chciałam i jego denerwować.
-Ula ten dzień nie tak miał wyglądać i wszystko się
pogmatwało-próbował się wytłumaczyć.
-Wiem – wtrąciła uspokajająco. —Sebastian opowiedział mi
wszystko. To on chciał wysłać mnie na te Malediwy a nie ty.
- Dokładnie. Ja chciałem
jak najszybciej zakończyć zarząd, a później definitywnie rozstać się z Pauliną
i powiedzieć wszystkim o nas. To miał być nasz dzień. Kolejny szczęśliwy dzień.
Wspólna kolacja, pocałunki, spacer nad Wisłą. Tam chciałem zabrać cię
wieczorem, rozpalić ognisko i powiedzieć tyle rzeczy. A stało się jak stało.
-Nieodstanie i najlepiej będzie, jak zapomnimy o tym dniu-
dodała od siebie. — Jeśli się da.
-Masz rację. Mamy sporo innych dni do wspominania. Dzień,
w którym poznaliśmy się, uratowałaś mi życie, pierwszy pocałunek, wyjście na
randkę, do palmiarni, dla mnie ten pierwszy nieudawany pocałunek nad Wisłą,
pierwszą wspólną noc. Będę musiał chyba pozapisywać sobie wszystkie te daty,
żeby o niczym nie zapomnieć. Wszystko to będziemy świętować i jeszcze inne
daty.
-Tak? - pytała sugestywnie.
-Tak Ula, bo zamierzam ożenić się z tobą najszybciej jak
się da.
-Ale nawet nigdy mi …-zaczęła.
-Nie powiedziałem, że cię kocham- przerwał jej i wziął
dłoń w swoją rękę. —To teraz ci mówię. Jestem szczęśliwie zakochany Ula -dodał
całując w dłoń. —Nawet nie wiedziałem, że można być tak szczęśliwym człowiekiem
wiedząc, że jest się zakochanym i jest kochanym. Bo nic nie zmieniło się w
twoich uczuciach, prawda?
- Od dnia poznania kocham cię-odparła, wpatrując się w
niego.
-To dobrze -uśmiechnął się z ulgą, przyciągnął do siebie
i delikatnie pocałował.
-I tak wyjdę za ciebie-dodała, gdy skończył pocałunek.
—Jakbyś chciał mnie pytać.
-A na te Malediwy chętnie
bym pojechała- zagadnęła. —Musi być tam pięknie. Egzotyczna natura, piękne
ciepłe morze, palmy.
-Zobaczymy, co się da
zrobić -mówił tajemniczo. —Egzotyka
zawsze nam dobrze wychodziła, prawda kochanie-dodał i wrócił do pocałunków.
Powiedział kochanie myślała oddając pocałunek. I pokochał mnie zanim się zmieniłam. Marzenia się jednak spełniają.
-Muszę już iść
Marek-rzekła przerywając pieszczoty i własne myśli. —Praca czeka.
-Ala wpadniesz po
pracy? -zapytał puszczając z ociąganiem jej dłonie.
-Oczywiście, że
przyjdę-odparła.
Przez kolejne dziesięć dni Ula dzieliła czas pomiędzy
dom, pracę i Marka. Najważniejszy dla
niej i Dobrzańskich był jednak Marek i nawet sprawy służbowe, które były
jeszcze tak niedawno omawiane, zeszły na drugi plan. Ula też w czasie wizyt u
niego mogła lepiej ich poznać a oni nią. Krzysztof doceniał jej kreatywność i
radzenie sobie ze swoimi obowiązkami i Marka, a Helena za troskliwość i
życzliwość. W niedzielę popołudniu natomiast w odwiedziny przyjechał i Cieplak
i przy okazji rodzice Marka i Józef się poznali. Dwa tygodnie po wypadku Marek mógł wyjść ze
szpitala, a na czas rekonwalescencji zamieszkał u rodziców. Na początku chciał wrócić do siebie i to
najlepiej z Ulą, ale w postanowił, że ten czas wykorzysta na sprzedaż domu i
kupna czegoś nowego, aby nic nie przypominało mu życia z Pauliną.
Paulina również wyszła ze szpitala, ale nie miała za
bardzo, gdzie się podziać. Nawet Aleks taki skory do zajęcia się siostrą nie
był, bo wiązało się to z kosztami. Oprócz tego, że rozbiła mu samochód za
trzysta pięćdziesiąt złotych, Marka i Pshemka równie drogich oraz uszkodziła
inne auta na parkingu, to do tego musiała wpłacić wysoką kaucję za uniknięcie
aresztu i opłacić najlepszego adwokata. Suma
wynosiła grubo ponad milion złotych, a swoich oszczędności nie miała. Akcji
firmy, które mogłaby sprzedać również nie miała, bo oddała je parę miesięcy
prędzej bratu, a on ku jej rozczarowaniu nie zamierzał jej teraz pomóc finansowo.
Dopiero po interwencji ich babci i groźby wydziedziczenia Aleks z mediolańskiej
fortuny Febo oddał jej akcje a ona sprzedała je Dobrzańskim, bo jako
współwłaściciele mieli pierwszeństwo wykupu. Reszta jej akcji również trafiła do nich, bo
perspektywa spędzenia dziesięciu lat we więzieniu była dla niej nie do zaakceptowania
i oddała je w zamian za niewnoszenie oskarżenia. Obiecała również nie pojawiać
się w ich życiu i na stałe wyjechać do Włoch. Aleks również osiadł w Mediolanie,
bo i tak we firmie z mniejszym pakietem akcji nie miał co szukać.
Przez ostatnie dni pobytu Marka w szpitalu, Sebastian
został podwójnym agentem. Ula i Marek bowiem wpadli na podobny pomysł, a on nie
chciał wybierać między nim. Uważał również że będzie to zabawne jak powie im o
tym. Najpierw rano Ula powiedziała mu, że chciałaby zorganizować dla Marka
powitalne przyjęcie niespodziankę we firmie, a popołudniu Marek, aby nadmienił
Uli o czymś takim jako swoim pomyśle. On sam chciał wtedy w tajemnicy zaprosić
jej rodzinę i swoich rodziców i powiedzieć przy pracownikach jak wiele jej
zawdzięcza, jak bardzo jest ważna dla niego i że nie była doceniana przez wiele
miesięcy. Olszański z Markiem uzgodnił, że jego powitanie odbędzie się w sali
pokazowej a z Ulą organizował je w holu. Marek poprosił również przyjaciela o
odebranie pierścionka od jubilera i o przechowanie go. Po wyjściu ze szpitala pojechał wraz z
rodzicami do firmy i tuż za progiem czekała na niego niespodzianka, a po
przywitaniu przez delegację, niespodzianka czekała Ulę.
-Drodzy państwo -zaczął uroczyście. —Nie jest już
tajemnicą co wydarzyło się w tym miejscu przed dwoma tygodniami. Już
przepraszałem Ulę za to co zrobiła Paulina, bo Ula nie zasłużyła sobie na takie
potraktowanie. Zawsze była lojalna wobec mnie i firmy, i poznanie jej i
zatrudnienie było najwspanialszą rzeczą, jaka spotkała mnie w życiu. Swoją
dobrocią rozkochała mnie i kocham ją jak żadną inną. Ula w tym miejscu spotkała
cię przykrość i tu chcę ci zrekompensować to- zwrócił się do Uli. —Co prawda już
obiecałaś mi, że wyjdziesz za mnie, ale teraz tak oficjalnie. —Zrobisz mi ten
zaszczyt i zostaniesz moją żoną? – pytał zaskoczoną Ulę i wyciągając
pierścionek z zewnętrznej kieszeni.
-Ulka powiedz tak. Na co czekasz-ponaglała Wioletta
uczepiona Sebastian. —Marek za ciebie zjadłby ostatnią koszulę.
-Tak -powiedziała bez zbędnych westchnień i słów, a po
holu rozbrzmiały piski i oklaski. —Wyjdę za ciebie. Chwilę później na jej palec
Marek wsunął pierścionek i pocałował narzeczoną.
-A ty tak przypadkiem miałeś przy sobie pierścionek i kwiaty-zagadnęła
jakiś czas później Ula.
-Nie Ula. Teraz mogę powiedzieć ci, że namówiłem
Sebastiana, żeby ciebie namówił na zorganizowanie takiego powitania. Miało
tylko odbyć się w sali pokazowej, a nie tu w holu.
-Dziwne, bo to był mój pomysł-odparła. —Powiedziałam o tym Sebie rano we wtorek.
-A ja popołudniu-zaśmiał się. —Chyba nas wkręcił.
-Tak. I czytamy sobie w myślach-dodała Ula. — To znaczy ja i ty.
-Na to wygląda kochanie. A z Sebastianem później
pogadamy.
-Pięknie tu, prawda kochanie- rzekł Marek obejmując w
pasie Ulę i spoglądając na morze z tarasu ich pokoju. —Sam nie wiedziałem, że
Malediwy są tak piękne.
-I pełno tu pięknych i kształtnych dziewczyn- mówiła
patrząc na plażę i kobiety w bikini. —Nie wiem, czy podróż poślubna w to
miejsce był dobrym pomysłem. Mogliśmy pojechać w góry do Zakopanego na przykład
i oglądać turystów otulonych w kożuchy i kubraczki.
-Ale najpiękniejsza jest i tak pani Urszula Dobrzańska-szeptał
do ucha. —Mówiłem już ci, że uwielbiam twoją talię, zgrabne nogi, kształtny biust,
ponętne usta i ciekawskie rączki?
-Owszem, ale jestem próżna i uwielbiam słuchać tego na
okrągło- odparła całując namiętnie męża w usta. —To, co idziemy popracować nad
małym Dobrzańskim? -zapytała uwodzicielsko. —Albo małą.
-O każdej porze dnia i nocy kochanie-odparł, biorąc na
ręce i niosąc do łóżka.
Ponad rok później.
-Możesz tak nie lecieć jak na złamanie pysku- zawołała Kubasińska.
—Mam buty na szpilkach.
-Wioluś, jestem chrzestnym i nie wypada spóźnić mi się do
kościoła.
-Ciekawa jestem czy na nasz ślub będziesz się tak
spieszył? - pytała dociekliwie.
-Życie mi jeszcze miłe to się nie spóźnię - mruknął do narzeczonej.
-No, trzymam cię za słowo-odparła.
KONIEC