niedziela, 24 maja 2015

Odcinek 236 część 4





Część  4


Droga do Skierniewic upłynęła im miło i szybko. Marek opowiadał głównie o swoim dzieciństwie, babci i dziadku i o wakacjach spędzanych tutaj. Kiedy, więc wjechali już na posesję Ula miała wrażenie ,że zna to miejsce .Wysiadając z auta Ula zauważyła na podwórku siedząca pod drzewem kobietę, a Marek wziął ją za rękę i poszli w jej stronę. Ona również ich zauważyła i z nieukrywaną radością wyszła im na przeciw. Ula nie była pewna, czy to babcia, czy może ciocia Marka.
-Marek, nareszcie jesteście - powiedziała z radością w głosie kobieta.
-Witaj babciu- odpowiedział Marek rozwiewając wątpliwości Uli. Babciu, a to właśnie jest moja narzeczona Ula.
- Dzień dobry pani, Ula Cieplak- przywitała się Ula
- Witaj kochanie. Tak się cieszę, że mogę cię poznać. Jesteś bardzo śliczna jeszcze ładniejsza niż w telewizji. A Helenka mówiła mi też, że jesteś bardzo miła, a Marek świata poza tobą nie widzi.
- I mi jest miło panią poznać. Marek tyle o pani opowiadał.
- Wujek- usłyszeli nagle dziecięcy głosik i w ich stronę biegł już mały chłopiec
- Cześć smyku – odpowiedział Marek i wziął chłopca na ręce.
- a kim jest ta pani? –spytał Kacperek
- A, to jest Ula, moja narzeczona i niedługo będzie twoją ciocią.
- dzień dobry pani – przywitał się malec
- Cześć Kacperek- odpowiedziała Ula
-A mogę przyjść na wasz ślub i wesele?
- Pewnie, że możesz-odpowiedział Marek
- Fajnie, bo jeszcze nigdy nie byłem na żadnym weselu, a jak miałeś mieć tamto wesele, to mama mówiła, że nie pojedziemy, bo jest bardzo daleko.
-Ale teraz będzie we Warszawie i na pewno mama pozwoli ci przyjechać. Poza tym jak mogłoby zabraknąć mojego chrześniaka na moim ślubie? A Ula ma siostrę w twoim wieku, więc będziesz miał się, z kim bawić.

Wkrótce dołączyła do nich reszta rodziny, rodzice Marka, a gdy dojechała reszta gości wszyscy udali się do domu na urodzinowy tort i kawę. I przy okazji składania życzeń jubilatce i oni dostali od wszystkich gości serdeczne gratulacje i życzenia.
Po kawie babcia Marka zaprosiła Ule na przechadzkę.
- Marek -zwróciła się do wnuka pozwól, że porwę ci Ulę na trochę.
Marek nie miał nic, przeciw bo wiedziała, że babcia jest oczarowana Ulą.
- Kochanie, zanim wyjdziemy na dwór pójdziemy na chwilę do mojego pokoju, chciałabym ci coś dać szczególnego – powiedziała do Uli.
Kiedy znaleźli się już w jej pokoju podeszła do komody i wyciągnęła małe zawiniątko.
- Proszę, to dla ciebie- powiedziała podając Uli niebieską aksamitkę ozdobioną koronką i kwiatuszkami.




-Ale, to jest podwiązka?-zdziwiła się Ula
- Tak podwiązka. Bardzo stara ma ponad 60 lat. Dziwisz się, prawda, bo w tamtych czasach nie było takiej tradycji i mało, kto wiedział o czymś takim. Dostałam ją od mojej przyjaciółki przed moim ślubem. Jest u mnie od 62 lat i przynosiła mi szczęście w małżeństwie przez 56 lat. Nie potrafiłam oddać jej ani Helenie ani Karolinie, gdy wychodziły za mąż. Czułam, że kiedyś pojawi się ktoś, komu oddam bez żalu. Ty jesteś tym kimś. Wymarzona i wymodlona żona dla Marka.
- Jest piękna proszę pani, ale nie mogę jej przyjąć. Jest dla pani czymś bardzo ważnym, pamiątką ślubu i miłości męża.
- Oczywiście, że możesz. I tak po mojej śmierci wylądowałaby w śmieciach. Proszę Ula nie odmawiaj.
- W takim razie bardzo pani dziękuje – powiedziała Ula i uściskała kobietę. Na pewno założę.
- Nie ma, za co kochanie. Mam nadzieje, że tobie i Markowi przyniesie szczęście. To znaczy jestem tego pewna. Marek był taki wzruszony, gdy wyznawał ci miłość. To było najpiękniejsze wyznanie, jakie słyszałam. Wnuczka ściągnęła mi to z tego waszego internetu , parę razy oglądałam i za każdym razem płaczę ze szczęścia.
-A ja się bałam, że mogę się pani nie spodobać.
 Spodobałaś mi się, gdy tylko cię zobaczyłam w telewizji. Tak dobrze ci z oczu patrzyło.
- Ja po prostu patrzyłam na Marka zakochanym wzrokiem.
- I ,to właśnie widziałam szczerą miłość. To, co Ulka kochanie może pójdziemy na trochę razem do ogrodu. Opowiesz mi o sobie. Helena mówiła, że miałaś niewesołe życie.
- Z przyjemnością pani po towarzysze i opowiem o sobie.
- Dziękuję. A może będziesz mi mówić, jeśli oczywiście chcesz babciu? A mi będzie bardzo miło.
- Z przyjemnością proszę pani, to znaczy babciu i wyszły razem na podwórze trzymając się pod rękę.


Mijały kolejne dni września.  Ula coraz częściej nocowała i zadomowiała się u Marka, a z każdego pobytu w Rysiowie przywoziła nowe rzeczy i nic już nie odwoziła.
Marek od razu polubił tradycyjny styl życia Uli i we wszystkim jej pomagał. Razem robili zakupy, i , sprzątali, a przy tym nigdy nie robiła mu awantur i zawsze była ze wszystkiego zadowolona . Z końcem września okazało się też, że Ula jest w ciąży.
-Marek kupiłam dzisiaj test ciążowy –powiedziała któregoś wieczora Ula do Marka, ale czekałam z zrobieniem do czasu jak będziemy już w domu.
- I co zrobiłaś już?
- Nie, trochę się boję.
-Skarbie nie ma, czego się bać i nie ma, na co dłużej czekać. Idź i zrób.
- No dobrze. To ja pójdę teraz na chwilkę do łazienki i zaraz wszystko będzie jasne.
Kiedy Ula wróciła do salonu oboje z Markiem czekali na wynik.
- Pozytywny – powiedziała po chwili Ula zerkając na ulotkę. Chyba jestem jednak w ciąży Marek.
- Kochanie, to cudownie i z radością wycałował jeszcze płaski brzuszek Uli.
- Marek lekarz musi jeszcze, to potwierdzić. Może okaże się, że to fałszywy alarm.
 Ale ja to czuje kochanie. Czuję, że będzie to śliczna dziewczynka z błękitnymi oczami i uśmiechem mamy. I tylko dołeczki w policzkach będzie miała po mnie.
- Nie, nie Marek myślę , że będzie to chłopiec z uśmiechem i dołeczkami w policzkach tatusia . I tylko oczy będzie miał po mnie- przekomarzała się z nim Ula.
Następnego dnia rano Marek przywitał Ulę dużym i pięknym bukietem kwiatów i śniadaniem w łóżku. Postanowili też, że na razie nikomu nic nie mówić i poczekać z nowinami do ślubu.

Któregoś dnia do firmy wróciło rodzeństwo Febo i tak jak zapowiadali zwołali zarząd. Okazało się ,że chcą na stałe wrócić do Włoch i tylko ze względu na pamięć rodziców nie będą pozbywać się udziałów firmy, a oni sami będą przyjeżdżać tylko na kwartalne zarządy. Senior Dobrzański nie był do końca zadowolony z ich decyzji.
- Paulinko , Aleks może jeszcze przemyślicie swoją decyzje? Nie szkoda wam zostawiać firmy ,tyle czasu tu pracowaliście. Tu macie znajomych, swoje życie, domy. Wyjedźcie gdzieś, przemyślcie jeszcze raz, a po paru tygodniach zdecydujecie.
- Krzysztof nie przekonasz nas. Podjęliśmy już decyzję z Pauliną i nie będziemy jej zmieniać. Nie ma miejsca w firmie dla nas wszystkich. Marek z panią Cieplak poradzą sobie bez nas. Czytałem, że kolekcja FD Gusto odniosła sukces. A jak my zostaniemy, nigdy w tej firmie nie będzie zgody. Zresztą mamy już pomysł na życie we Włoszech. Odnowiliśmy znajomości i teraz chcemy zająć się branżą rozrywkową–argumentował Aleks.
- No cóż siłą was nie zatrzymam i życzę powodzenia. A na odchodne dodał jeszcze - I pamiętajcie, że zawsze możecie tu wrócić. Prawda Marek?- spytał dotąd milczącego syna
- Tak tato- odpowiedział od niechcenia Marek
Po wyjściu Krzysztofa Marek z Aleksem i Pauliną nie udawali swego zadowolenia z takiego obrotu sprawy.
- Cieszy cię nasza decyzja, prawda – spytał Aleks
- Tak, ale muszę przyznać, że mnie zaskoczyliście-odpowiedział Marek- Spodziewałem się raczej jakichś problemów, a nie odejścia. Mam tylko nadzieję, że to nie fortel?
- Bez obawy niedoszły szwagrze, nie jest, to żaden fortel. Co prawda trudno mi pogodzić się z porażką i odejściem, ale tak będzie lepiej. Wolimy pracować z Włochami niż z polaczkami.
- I teraz będziecie mogli już chałturzyć bez ograniczeń -odezwała się jeszcze Paulina patrząc z pogardą na Ulę i Marka. Aha jeszcze jedno postanowiła oddać ci dom. Nie ma sensu utrzymywać dwóch domów w Polsce. Willa Aleksa nam wystarczy, zresztą tam i tak źle się czuje.

Ula z Markiem postanowili, że sprzedadzą dom i kupią coś nowego. Jednak jego rodzice mieli całkiem inny pomysł.
Któregoś dnia Dobrzańscy zaprosili na kolację Ulę i Marka. Oznajmili, że chcą wyprowadzić się i zaproponowali im przeprowadzkę do ich posiadłości.
-Jak, to do was- spytał zdziwiony Marek? A gdzie wy będziecie mieszkać?
- Kochani długo myśleliśmy z mamą nad tym. Jesteśmy coraz starsi i nie potrzebujemy takiego dużego domu dla nas dwojga. A ten dom i tak kiedyś będzie należał do was. Poza tym zawsze marzył nam się domek na Mazurach i teraz mamy okazje kupić niewielką działkę z domkiem letniskowym. A tu w Warszawie kupimy sobie coś mniejszego, żeby mieć, gdy będziemy przyjeżdżać.
- Muszę przyznać, że jestem zaskoczony- odparł Marek-Mamo nie szkoda ci się wyprowadzać? Włożyłaś tyle serca w urządzanie tego domu.
- Kochanie, ale nie sprzedaje go tylko oddaję w dobre ręce. Mamy tylko nadzieję ,że jeśli przyjmiecie naszą propozycję, to będziemy mogli tu wpadać czasem.
- Mamo, co za pytanie, to zawsze będzie wasz dom. Ulka , a co ty tym myślisz?- spytał Marek narzeczoną
-Co ja myślę? Ja nie chciałabym się narzucać, ale myślę, że jest tu wystarczająco dużo miejsca, aby pomieścić nasz wszystkich. Można ewentualnie zrobić jakiś remont coś dobudować i razem mieszkać.
I to był pomys,ł który spodobał się wszystkim.

Mijały kolejne dni października Ula z Markiem coraz bardziej zajęci byli zbliżającym się ślubem.
Trzeba było miedzy innymi wybrać świadków. U Marka od początku wiadomo było,  że będzie to Sebastiana. Ula, aby było do pary musiała wybrać kobietę. Nie chcąc wyróżnić, ani obrazić któreś z przyjaciółek jej wybór padł na Kingę.
Pojechali również do Łazienek omówić menu, wystrój sali , dodatkowe atrakcje, rozmieszczenie stolików i gości. W kwiaciarni zamówili ślubny bukiet , kwiaty do wystroju kościoła i przybrania samochodu. Również sukienka ślubna Uli była już niemal gotowa, a garnitur Marka czekał już w szafie.

Tydzień przed ślubem zgodnie z tradycją Wioletta i Sebastian postanowili zorganizować im wieczór panieński i kawalerski. Sebastian nie był zbyt oryginalny i zaprosił Marka razem z kolegami do klubu, innego niż zazwyczaj.
- Seba mówiłem, że nie chcę
- Spokojnie Marek- przerwał mu przyjaciel- jedyna atrakcja w tym klubie, to panienka tańcząca na róże. Później zabrał samego Marka do siebie na wspominki o ich byłych.
Ula, choć pewna wierności Marka, a niepewna pomysłów Sebastiana poprosiła Maćka o „pilnowanie” Marka. Marek natomiast niepewny pomysłów Wioli, a pewny rozsądku Uli i dla swojego spokoju poprosił o to samo Alicję. I, jeśli w przypadku wieczoru kawalerskiego, który przebiegał bez żadnych większych niespodzianek, to niespodzianka Wioli okazała się mocno niespodziewana .
Na dobry początek Wiola wynajęła limuzynę z napisem wieczór panieński Uli i zawiozła całe towarzystwo do klubu ”Tylko dla dziewczyn” oferujący również organizację wieczorów panieńskich, a w ramach tego szybki kur sexy dance.
- Wiola umawialiśmy się. Miało nie być żadnych rozbieranych facetów – powiedziała z wyrzutami Ula widząc neony i plakaty klubu.
- Ula wiem i nie będzie żadnego striptizu. Niestety-dodała do siebie. Zafundowałam nam kurs sexy dance. No wiecie salsa, samba, rumba i takie tam inne. A do tego profesjonalna sesja zdjęciowa, drinki, egzotyczne owoce. Po dwóch godzinach poczujecie się sexy i kobieco. A faceci padną jak nas zobaczą później w akcji. To znaczy nasi faceci. Takie rytmy pobudzą tylko ich zmysły i wyobraźnię.
- Wioletta, ale ja mam prawie 50 lat- stwierdziła Alicja
- I co z tego Ala. Pisali, że to kurs w każdym wieku. No dalej idziemy dziewczyny Pablo i Marika na nas czekaj.
Dwie godziny później Ula, Wiola, Ania, Kinga, Ela i Alicja wyszły z sali w pełni zadowolone i ze świadomością, że mają w sobie pełno wdzięku i kobiecości.
Następnym punktem wieczoru była wróżka Ismena, która prawdę ci powie. Ula nigdy w takie rzeczy nie wierzyła i teraz dość sceptycznie podchodziła do jej przepowiedni. Nie przekonało jej nawet to, że znała jej przeszłości i opisała wygląd Marka. Ula była przekonana, że to Wiola wszystko jej opowiedziała i ukartowała, chociaż Wiola zaklinała, że widziała wróżkę po raz pierwszy w życiu. Ismena przepowiedziała Uli , że będzie żyła w miłość i szczęściu do samej starości i, że jest ktoś kto czuwa nad jej życiem. Na sam koniec dodała, że ma jakąś tajemnicę, którą ukrywa przed przyjaciółkami.
Przyszedł w końcu czas na ostatnią atrakcję wieczora, czyli prezenty. Ula dostała typowe upominki, które dostaje się na wieczór panieński, czyli: kajdanki, seksowną bieliznę, wałek, Kamasutrę i poradni „ Jak wychować mężczyznę”
Na koniec zrobiły jeszcze kilka fotek dla Izy, która akurat została mamą Przemka.

Ostatni tydzień narzeczeństwa minął im szybko. Ula zajmowała się głównie porządkami w domu, a Marek dopinał ostatnie szczegóły ślubu. I z tego też względu mieli trochę mniej czasu dla siebie. Czwartkowy wieczór postanowili jednak spędzić tylko ze sobą. Chcieli w szczególny sposób uczcić ostatni wspólny wieczór przed ślubem. Następny mieli spędzić już osobno Ula w Rysiowie, a Marek u rodziców. I z tej okazji Ula przygotowała romantyczną kolację przy świecach, a Marek otworzył szampana.
W piątek obudzili się dość późno jak na przedślubny dzień. Nie musieli się nigdzie spieszyć, bo przygotowania do ślubu były niemal zapięte na ostatni guzik.
Po śniadaniu pojechali razem do Rysiowa. W samym domu było już wszystko gotowe posprzątane i przygotowane na przyjęcie gości weselnych. Pozostało tylko uprzątnąć podwórze i przystroić je balonikami, wstążkami i kwiatkami. Marek postanowił zostać na trochę w Rysiowie i pomóc. Do domu rodziców nie musiał się spieszyć, bo wiedział, że i tak pod czujnym okiem rodziców wszystko idzie sprawnie. Do pomocy mieli też babcię Bogusię, która ostatnimi czasy bywała często u córki.

W końcu nadszedł upragniony dzień ślubu. O 10 przyjechał Pshemko i zabrał Ulę do fryzjera i kosmetyczki, a kiedy wrócili było już po 12 i zaczęła zjeżdżać się rodzina Uli. Godzinę później Ula była już gotowa i wyglądała olśniewająco. Piękniej niż na pamiętnym pokazie, a Pshemko był równie dumny jak ojciec Panny Młodej. Wkrótce przy dźwiękach klaksonów do Rysiowa przyjechał Marek. Ulica szybko zapełniła się samochodami i gapiami, którzy nie chcieli przegapić wydarzenia roku Rysiowa, jakim miał być ślub Cieplakówny. Na widok Uli Marek oniemiał z zachwytu i dopiero po chwili zorientował się i przywitał narzeczoną, jej rodzinę i gości. Przed wyjazdem do kościoła Młoda para poprosiła Józef i rodziców Marka o udzielenie im błogosławieństwa. A na życzenie Uli podjechali jeszcze na cmentarz złożyć kwiaty i zapalić znicz na grobie mamy Uli.




Tego dnia kościółek przybrany był w jesienne kompozycje kwiatowe, ławki przystrajały białe wstążki, na podłodze wzdłuż głównego przejścia leżał dywan, a przy ołtarzu czekały 4 krzesła wyściełane atłasem. Całej uroczystości dodawało uroku popołudniowe słońce, które przedzierało się przez witraże.
Kiedy przyszedł czas na przysięgę małżeńską Marek mrugnął okiem do Uli przekazując w ten sposób otuchy ujął jej dłoń, a ciepło jego dłoni poczuła w sercu. Jego głos był zdecydowany i spokojnym, głos Uli zaś drżał chyba bardziej ze wzruszenia niż z zdenerwowania.
Po wyjściu małżonków z kościoła obsypano ich grosikami i ryżem. Potem przyszedł czas na składanie życzeń, a na sam koniec Marek wziął żonę w ramiona pocałował, okręcił się i z radością wykrzyczał Pani Dobrzańska kocham panią! A następnie udali się w stronę Warszawy na przyjęcie. Przed salą nowożeńców przywitano wedle tradycji chlebem i solą, a Marek przeniósł Pannę młodą przez próg i wypili toast przy słowach Sto lat i Gorzko , gorzko.




Po obiedzie przyszedł czas na „Wielką miłość” i na pierwszy taniec. Od samego początku wesela panowała miła i rodzinna atmosfera. Wodzirej znakomicie zabawiał gości organizował konkursy i zabawy weselne.
O północy Ula rzucała welonem, a Marek muszką. Ku radości Wioli , to ona była tą szczęśliwą , ale Seba się nie postarał i muchę złapał kuzyn Uli. Przy okazji oczepin Ula i Marek postanowili w dość oryginalny sposób ogłosić, że będą mieć dziecko i zorganizowali zabawę zbieramy na wózek. Kiedy już wszystkie okrzyki zaskoczenia i radości ucichły zaserwowano tort weselny. Przyjęcie trwał do białego rana i na długo pozostało wszystkim w pamięci. O czwartej nowożeńcy dotarli na Sienną. Marek kolejny raz przeniósł pannę młoda przez próg i zaniósł prosto do sypialni. Był tu rano i wszystko przygotował na noc poślubną. Białą pościel, szampana , kwiaty i płatki róż którymi delikatnie obsypał podłogę i łóżko, a na szafce nocnej leżała ich nowa wizytówka na drzwi: U. M. Dobrzańscy.
- Urszula i Marek Dobrzańscy, państwo Dobrzańscy – powiedziała wzruszonym głosem Ula – Rok temu tak bardzo marzyłam, aby kiedyś tak było.
- Kochanie jak widzisz marzenia się spełniają. Ja marzyłem o tym samym, tylko trochę później. I wiesz co twoja mama była mądra kobietą mówiąc, że jeśli czegoś naprawdę się chce, to się spełni.
A później oddali się rozkoszy nocy poślubnej.
Kiedy obudzili się było już przed 13. Tak naprawdę, to Marek obudził się pierwszy i obudził żonę pocałunkami.
-Witam panią pani Dobrzańska. I jak miewa się moja żonka?
- A jak mogę się czuć. Wspaniale szczęśliwa, radosna i spełniona. A jak czuje się mój mąż?
- Cudownie kochanie, bo nazwałaś mnie swoim mężem. Po raz pierwszy. I czuje taki spokój wewnętrzny tak długo czekałem na to i, to koniec mojego czekania.
Tydzień później udali się w podróż poślubną. Ze względu na ciążę Uli nie chcieli nigdzie daleko wyjeżdżać. Postanowili wyjechać na parę dni do Krakowa i Zakopanego.

Epilog


Łup- usłyszała nagle Urszula Dobrzańska i tam gdzie jeszcze niedawno widziała swojego męża teraz zobaczyła twarz pielęgniarza.
- Marek, Marek,co ci się stało.
- Pani Urszulo proszę się uspokoić. Mężowi nic nie będzie. To tylko niegroźne omdlenie- uspakajała położna. Pan Tomek się nim zajmie. Od tego tu jest. Proszę teraz przeć. Dziecko powinno zaraz się urodzić.
-Łe, łe, łe – usłyszał gdzieś z daleka Marek i powoli otworzył oczy. Był na sali porodowej. Jego żona rodziła, a on zemdlał nie dałem rady pomyślał.
- Widzę, że wrócił pan do nas w sam raz- usłyszał od lekarki. To dziewczynka. Chce pan pępowinę przeciąć i podała mu nożyczki.
-Kochanie jest śliczna- mówił jakiś czas później Marek do żony. I dziękuję skarbie za najcudowniejszy drugi skarb.
- Marek, ale to nie tylko moja zasługa. Trochę mi w tym pomogłeś.
- I polecam się na przyszłość kochanie. A jak damy jej na imię?
- Ty obstawiłeś, że będzie dziewczynka wygrałeś zakład i ty wybierasz.
- Magdalena, a na drugie Helena- odpowiedział bez zastanowienia Marek
- Myślę, że to bardzo ładne imiona i dziękuję. Mojej mamie jest tam gdzieś na pewno miło.

Trzy miesiące później było już widać, że mała Madzia jest kopią ojca, tylko oczy miała po mamie. I została już na zawsze ukochaną córeczką tatusia i oczkiem w głowie dziada Józefa i Krzysztofa.

Dwa lata później na świat przyszedł Franek. Kopia mamusi i z dołeczkami w policzkach po tatusia. Od razu został też pupilem mamy, babć Heleny i Alicji i prababci Bogusi.
A później wszyscy razem żyli długo i szczęśliwie.

Koniec

Odcinek 236 część 3





Część3


Nazajutrz Ula obudziła się pierwsza leżała wtulona w ramiona Marka czując jego ciepły oddech na swoim policzku. W ogóle nie pamiętałam, kiedy Marek przeniósł mnie do sypialni- pomyślała. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam z poprzedniego wieczoru to,  że spałam w ramionach Marka, ale na kanapie w salonie. Chwilę jeszcze rozkoszowała się tym widokiem w końcu postanowiła wstać i zrobić śniadanie i kawę. Nie chcąc go budzić delikatnie wydostała się z jego objęć, ubrała szlafrok i po cichu wyszła.


Miała już wszystko gotowe, kiedy w kuchni pojawił się również Marek
-Witaj, moja księżniczko.
- Marek już wstałeś?- powiedziała z żalem Ula. Mogłeś pospać 5 minut dłużej, chciałam zrobić ci niespodziankę. Przynieś śniadanie do sypialni i obudzić pocałunkami.
- To może wrócę, a ty..
- Nie, nie trzeba, to już nie będzie, to samo. Innym razem może się uda. Teraz idź się ogarnij i się uczesz, cały jesteś rozczochrany. A ja rozłożę, to wszystko na stole. Po chwili Marek wrócił do kuchni i mogli usiąść do śniadania.
- Marek może pójdziemy po śniadaniu do parku? Dawno tam nie byliśmy razem.
-Co tylko chcesz kochanie. Ula musimy przygotować sobie plan na jutro.
- Plan, czego plan?
- Ślubu Ula. Zapomniałaś chcemy w październiku się pobrać. Przede wszystkim trzeba znaleźć jakiś lokal na wesele. Myślę, że z nalezieniem czegoś na małe przyjęcie nie będzie problemów. Musimy też jakąś datę wybrać i załatwić u ciebie w kościele.
- W Rysiowie nie ma dużo ślubów i z wolnym terminem nie będzie problemów. Lepiej jednak będzie jak dopasujemy datę ślubu w zależności od tego, kiedy będzie coś wolnego na wesele.
- Masz rację kochanie. Tak zrobimy.
- Marek, a co będzie jak nie znajdziemy żadnego lokalu? Może daliśmy sobie za mało czasu na zorganizowanie ślubu.
- Kochanie nie martw się na zapas. Mam kilku znajomych, którzy tym się zajmują i jutro do nich zadzwonię. A jak wszystko będzie zajęte, to poszukamy czegoś innego albo poza miastem. W ostateczności przyjęcie możemy zorganizować u rodziców.
- No nie wiem Marek, czy to dobry pomysł. Twoja mama może się nie zgodzić. W końcu, to jej dom i może nie będzie chciała, aby tyle osób ugościć.
- Kochanie, Paulina upchała tam ponad setkę osób, to nasz sześćdziesiątka wejdzie bez problemów. A mama nie będzie mieć nic przeciwko temu. Bardziej się obawiam, czy u księdza nie będzie problemów. Przeważnie trzeba czekać 3 miesiące na zapowiedzi i ślub.
-Pewnie pomyśli, że musimy.
- A musimy Ula? Nie zabezpieczałem się.
- Nie wiem jeszcze.
- To znaczy, że może musimy?
- Żeby wiedzieć, czy musimy, to musimy poczekać. A chciałbyś, żeby było musimy?
- Od początku wiedziałem, że chcę mieć z tobą dzieci. Przy innych kobietach tego nie czułem i tak o tym nie myślałem.
- Właśnie Marek jak, to się stało, że do tej pory nic z innymi.
-Bo żadna z nich nie zasługiwała na to żeby przedłużyć ród Dobrzańskich.
- Marek, ale tak na poważnie. Byłeś przecież z Paulina 7 lat i jeszcze do tego Klaudia , Domi i inne modelki i kobiety.
- Paulina cały czas brała tabletki. Już na początku naszego związku zastrzegła, że dzieci owszem, ale po ślubie i jak skończy 30 lat. Klaudia i modelki same się pilnowały. A jeśli chodzi o te inne to nie z każdą od razu lądowałem w łóżku, a jeśli już, to pamiętałem, żeby się zabezpieczyć.
-Ale ze mną się nie zabezpieczyłeś.
-Bo ty jesteś moją narzeczoną Ula.
-Ale mi chodzi o SPA. Byłam przecież tą inną.
- Nie kochanie. Ty byłaś całkowicie kimś nowym. Skarbie, wtedy tak bardzo cię pragnąłem, że zapomniałem o bożym świecie.
- A ja znalazłam się w niebie.
- To, co Ulka posprzątamy i możemy iść na spacer, a później do moich rodziców.
Jakiś czas później spacerowali już w swoich objęciach wspominając dawne czasy i rozmowy.


- Trochę się denerwuję – powiedziała Ula- nigdy nie byłam w tak dużym i eleganckim domu. Tylko raz służbowo u twojego ojca, ale nigdy tak oficjalnie na obiedzie. Jeszcze jakąś gafę palnę albo przytrafi mi się jakaś wpadka przy stole. Nie chciałabym wprowadzić niepotrzebnego zakłopotania i czuć się niezręcznie.
- Skarbie nie ma, czego się bać. Na pewno nic złego się nie stanie, a moi rodzice nie gryzą -odpowiedział i poprowadził do drzwi wejściowych. Na ich powitanie wyszła im matka Marka.




- Kochani jak dobrze, że już jesteście – powiedziała i przywitała oboje tradycyjnym cmoknięciem w policzek. Właśnie chciałam wyjść do ogrodu. Jest tak ładnie, że szkoda czasu na siedzenie w domu.
-A gdzie ojciec-spytał Marek
-Aleks do niego dzwoni. Okazało się, że też wyjechał do Włoch i to podobno w nie najlepszym humorze.
- Telefon od Aleksa rano w niedzielę? To nic dobrego nie wróży Ula czuję kłopoty.
- Synku nie przesadzaj zobaczymy, co ojciec nam powie. Tak się cieszę, że jesteście. A może zostaniecie na kolacji? Ojciec zaprosił Skowrońskich i chce zrobić grilla, a Darek przyniósł świeżego pstrąga.
- Z przyjemnością mamo i tak chcieliśmy zostać do wieczora. Tylko Ula nie może jeść ryb, ma uczulenie.
- To prawda pani Heleno. Dwa razy spróbowałam ryby i dwa razy wyglądałam okropnie. W końcu stwierdzono u mnie alergię.
- To dla ciebie zrobimy szaszłyki i będą jeszcze żeberka.
- Szaszłyki z przyjemnością. Ma pani piękny ogród pani Heleno. Taki duży, zadbany i ładnie zaprojektowany.
- To moja duma i miłość. Od 25 lat się nim zajmuję z pomocą zaprzyjaźnionych ogrodników. Zaczęłam go tworzyć zanim zaczęliśmy z mężem budowę domu. Niektóre drzewa i krzewy już tu były, ale większość sama sadziłam. Teraz jak patrzę na nie jak urosły widzę ile czasu minęło od tamtego momentu.
- To prawda pani Heleno. Moja mama mówiła podobnie, że patrząc jak rośniemy z moim bratem widzi jak jej ucieka czas.
- Marek wspominał nam kiedyś, że mama zmarła zaraz po urodzeniu Beatki.
- Tak, dwa dni później i zostałam nagle starszą siostrą i mamą jednocześnie.
-Ale byłaś bardzo dzielna, a ojciec i rodzeństwo może być z ciebie dumne.
W końcu dołączył do nich również Krzysztof.
- Witajcie kochani i przepraszam za spóźnienie, ale zadzwonił Aleks, a później jeszcze musiałem przygotować marynatę na grilla.
- A co chciał Aleks?-spytał Marek
- Jedzie z Pauliną na dłuższe wakacje i do Polski wrócą dopiero pod koniec września.
- A ja już myślałem, że coś znów knuje.
- Chce zwołać zarząd na październik-odpowiedział mu ojciec.
- A, jednak coś knuje-odparł Marek
- Synu, pożyjemy zobaczymy- odpowiedział Krzysztof. Aha babcia jeszcze dzwoniła widziała relację z pokazu w telewizji. Miała pretensje, że nic jej nie powiedzieliśmy.
- Tak wiem do mnie też dzwoniła. Zaprosiła mnie i Ulę do siebie, przyjedziemy na jej urodziny.


Posiedzieli jeszcze trochę razem, ale w końcu Dobrzańscy poszli pomóc w kuchni i nakryć stół, a Marek zaproponował Uli , że przed obiadem pokaże jej dom.
- Dół obejrzymy sobie później- powiedział i zaprowadził Ule na górę.
Na lewo jest sypialnia i pokoje rodziców, więc sobie odpuścimy, a tu mamy dwa pokoje gościnne, mały salonik, biblioteczkę, mała sypialnia i jakiś składzik rodzaj garderoby.
- Trochę tego jest, ale przynajmniej jak rodzina się zjedzie jest gdzie ich ulokować.
- Tak to prawda, zawsze nocują u rodziców. A to jest mój pokój. Jak zostaje na noc, to tu śpię. Nawet jak byłem z Pauliną to ona szła do pokoju gościnnego, a ja spałem tu sam. Moja sypialnia chyba była dla niej za skromna.
- To ja ci obiecuję, że jak kiedyś będziemy tu nocować, to tylko w twoim pokoju. A sam pokój ciekawy. Trudno określić, czy mieszka tu mały chłopiec, nastolatek, czy dorosły mężczyzna. Z jednej poważne czasopisma i wystrój dorosłego mężczyzny. A z drugiej półka z samochodzikami , plakat ferrari, tarcza z lotkami i nieład nastolatka.
- To, dlatego, że zostało mi coś z małego chłopca i nastolatka.

Salon i jadalnia u Dobrzańskich były umeblowany antykami i z wielkim smakiem. W części jadalnej dominował mahoniowy stół i 12 krzeseł, a w przeszklonym kredensie wyłożona była porcelana, kryształy i chyba srebra. A w drugiej części pokoju kominek, rzeźbiona komoda, witryna biblioteczna, mały stolik z lampą i sofa. Były też i obrazy, a jeden z nich przedstawiał jak domyśliła się Ula dziadka z rodu Dobrzańskich. Była też duża fotografia oprawiona w starą ramę. Przedstawiała jakiegoś mężczyznę, a uśmiech, oczy i dołeczki miał jak Marek.
- A to mój dziadek Franek ojciec mamy. Podobny jestem ,prawda. I chyba, dlatego babcia ma do mnie słabość.
- Nawet bardzo jesteście podobni. A ta rama, dlaczego jest pusta?
- Mama chciała jeszcze oprawić zdjęcie babci, ale babcia mówi „Helenko puki żyję nikt nie będzie mnie ramować”.


Wkrótce pani Dobrzańska zaprosiła ich do jadalni, a pani Zosia podała obiad.
Na pierwsze danie podano zupę krem z kurek z grzankami, a na drugie schab zapiekany z ananasem i żurawiną. Obiad szybko minął i wbrew obawą Uli, że może stać się coś nieprzewidzianego nic takiego się nie stało.
Na podwieczorek do Dobrzańskich przyszli zapowiedziani goście.
- Ula poznaj, to są sąsiedzi rodziców, o których wspominałem ci. Anna i Dariusz Skowrońscy ich córka Gabrysia i zięć Paweł a to jest moja narzeczona Urszula Cieplak.
- Miło nam jest poznać panią. A jeśli można spytać, kiedy ślub?-spytał pan Dariusz
- Jeszcze nie wiemy – odparł Marek, ale już teraz może pan być zaproszony wraz z małżonką córką i zięciem.
A pani Dobrzańska zaprosiła wszystkich do salonu na kawę i ciasto. Podano sernik z brzoskwinią, torcik z ajerkoniakiem i babeczki Uli.
Wieczorem wszyscy przeszli do specjalnie wydzielonego miejsca w ogrodzie na grillowanie. Nie był to zwykły grill blaszak, ale murowany z miejscem na stół z wiatą. Na stole oprócz jedzenia pojawił się też piwo, drinki dla kobiet i nalewka od ojca Uli. Marek początkowo nie chciał nic pić tłumacząc się, że prowadzi, ale w końcu przekonały go argumenty, że są taksówki i może też na noc zostać z Ulą u Dobrzańskich. Ta druga opcja bardziej mu się podobała zwłaszcza ze względu na szybkie spełnienie obietnicy Uli. I jak mama chciała przygotować jedną z sypialni zdecydował, że jego pokój im wystarczy, a Ula się zgodziła bez wahania. Cały wieczór minął bardzo miło, a Skowrońscy okazali się miłymi osobami. I dopiero późnym wieczorem całe towarzystwo rozeszło się do swoich domów i pokoi.
- Wiesz kochanie- powiedział Marek, kiedy znaleźli się już w jego pokoju, nigdy nie kochałem się tu z żadna kobietą i cieszę się, że będziesz tą pierwszą i jedyną.
               
Następnego dnia rano, kiedy wrócili już na Sienną Ula poszła wziąć prysznic i się przebrać, a Marek nie chcąc tracić czasu postanowił zadzwonić w kilka miejsc. Odszukał w Internecie potrzebne numery telefonów i zaczął realizować swój plan punkt po punkcie.
Punkt pierwszy rezerwacja pokoju w SPA.
-(…)
- Tak jak najbardziej może być apartament dla dwojga. Proszę zarezerwować na nazwisko Dobrzański. Od piątku do niedzieli.
Punkt drugi przyjęcie zaręczynowe -niespodzianka. I gdy tylko Marek usłyszał już szum wody wybrał numer do hotelu Westin.
-(….)
- Tak ta sala w zupełności wystarczy. Ma być tylko około 20 osób. I jeszcze chciałem zarezerwować apartament na jedna noc.
-(…)
-W takim razie będę dzisiaj o 14 to wszystko ustalimy.
Punkt trzeci sala na wesele. W czterech pierwszych miejscach wszystko było zajęte i to na rok z góry, a Marek zaczął wątpić w znalezieniu czegoś. Z podobnym nastawieniem dzwonił w kolejne miejsce.
- Dzień dobry panie Tomaszu z tej strony Marek Dobrzański.
- A witam pan panie Marku. Pewnie dzwoni pan w sprawie wynajmu sali na pokaz?
- Tak w sprawie sali, ale nie na pokaz, tylko na przyjęcie weselne.
- To gratuluję, a jaka data pana interesuje, to od razu sprawdzę czy mamy coś wolnego.
- I tu właśnie jest problem panie Tomaszu, bo chcemy, aby było, to w tym roku w październiku.
- To faktycznie problem. Co prawda odwołano sympozjum na sobotę 27 października i nic nowego nie mam zapisane na ten dzień–usłyszał Marek .Tylko, że jest to mała sala i więcej osób jak 80 osób nie wejdzie.
-Nic nie szkodzi, że mała. Właśnie chodziło nam o coś małego. Planujemy przyjęcie na 60 gości.
- W takim razie zapraszam na spisanie wstępnej umowy. Najlepiej jeszcze dzisiaj do 10. Później mogę być nieuchwytny.
- Na pewno będziemy z narzeczoną. Myślę, że w ciągu godziny zdążymy dojechać.

- Kochanie udało się wszystko się udało – zawołał Marek- i pobiegł do łazienki, wziął w ramiona owiniętą w ręcznik Ulę i się okręcił z radości. Ula mamy salę i nie zgadniesz gdzie.
- W Łazienkach – zgadywała Ula.
- Zgadłaś! Mała Sala w Łazienkach, sobota 27 października jest wolna.
- Naprawdę? Załatwiłeś sale w Łazienkach, ale jakim cudem? Tam są długie kolejki.
- Odwołali jakieś sympozjum.  Za godzinę musimy tam być, wiec kochanie musimy się pospieszyć. A ja jeszcze musze wziąć prysznic, ogolić się i przebrać.
- Prysznic masz już wolny, a ja idę się już ubierać i zrobić makijaż. Uprzedzę jeszcze tylko Wiolę, że się spóźnimy. Zaraz Marek mówiłeś, że wszystko się udało, to znaczy, że jeszcze coś?
- Tak skarbie. Tak jak obiecywałem zarezerwowałem pokój na weekend w SPA, a w czwartek zapraszam cię kolacje i noc w hotelu Westin.
- Kochanie jesteś niemożliwy. Jak ja ci się za to wszystko odwdzięczę.
- Kochanie tak jak lubię najbardziej kochając się z mną. Najchętniej chciałbym już teraz, ale wiem czasu nie mamy. Obiecaj mi tylko, że odbijemy sobie, to w czasie weekendu.
- Obiecuje będziesz mieć niezapomniany weekend.

Godzinę później siedzieli już w biurze w Łazienkach. Po wstępnych ustaleniach podpisali umowę, wpłacili zaliczkę oraz umówili się na omawianie szczegółów dotyczących wystroju i menu na dwa tygodnie przed weselem.
- To teraz pozostaje nam znaleźć tylko fotografa i zespół muzyczny- powiedziała Ula do Marka, kiedy znaleźli się już w samochodzie. Reszta, to już drobnostka.
- Z zespołem mogą być problemy, ale jeszcze dzisiaj pogadam z Sebastianem. Jego sąsiad zajmuje się właśnie organizowaniem imprez, wesel, to może nam pomóc. A o fotografa się nie martw zadzwonię do Artura. On uwielbia fotografować śluby i wesela. Na pewno się zgodzi.
-Jest jeszcze Majka jak mogłam zapomnieć. To moja koleżanka była też na pokazie. Nic nie zaszkodzi jak będziemy mieć dwóch fotografów. A do księdza możemy już dzisiaj pójść, a raczej musimy. Podjedziemy do kościoła jak będziesz mnie odwoził do domu. Marek wiesz, co niedaleko stąd jest sklep z akcesoriami ślubnymi, może od razu kupimy zaproszenia. Proszę Marek.
Chwilę później oglądali już wzory zaproszeń i zdecydowali się na białe ozdobione różyczkami i koronką.
- To teraz kochanie- powiedział Marek -pójdziemy jeszcze kupić obrączki.





Podjechali, więc do najbliższego salonu Apart . Sprzedawczyni pokazała im kilka gablotek z różnymi wzorami.  Oboje zdecydowali się na tradycyjne złote, nieduże z małym wzorkiem po brzegach. Zamówili też specjalne grawerowanie, a kiedy Ula przymierzała swoją obrączkę uwagę Marka przykuł pewien zestaw biżuterii i postanowił wrócić tu popołudniu, ale już sam.

W końcu dotarli do firmy i po gorącym pożegnaniu Ula poszła do siebie, a Marek w stronę biura Sebastiana w poszukiwaniu Ali.
A jak tylko Ula przekroczyła próg Wioletta i Ania wzięły ją w krzyżowy ogień pytań.
- Ulka nareszcie! No i jak pewnie zmęczona i niewyspana. Sebulek mówił mi, że spędziłaś trzy noce z Markiem. Co dał ci w ości- zaczęła Wiolka.
-Ale i tak wyglądasz pięknie- dodała Ania
- A jak ma wyglądać jak ćwierć chodzącego nieszczęścia?
-A , to prawda że przeprowadzasz się do Marka? – spytała Ania-Maciek mi mówił.
- Naprawdę Ulka? A taka była z ciebie zimna woda.
- Nie, nie wprowadzam się do Marka, a przynajmniej nie na stałe-wtrąciła Ula pomiędzy pytaniami Ani i Wiolki. Wiola zrobiłaś to, o co prosiłam przez telefon?
- Tak jest szefowo. Wszystko leży na biurku razem z korespondencją i raportem.

Tymczasem Marek miał podobną rozmowę z Sebastianem.
- Cześć Seba.
- Cześć Marek nareszcie jesteś i jak w narzeczeństwie?
-A jak może być? Jest pięknie, a Ulka jest wspaniała, niesamowita i namiętna. Wprowadza się do mnie. Co prawda jeszcze nie na stałe, ale obiecała czasami nocować u mnie I wiesz, co dopiero teraz zrozumiałem, że życie z kobietą może być, aż tak cudownie.
- To gratuluję, a jakieś szczegóły.
- Seba nie mam teraz czasu. Pogadamy później albo wieczorem. Gdzie Ala mam do niej sprawę.
- A co Ulka daje ci wolne na wieczór?
-Tak. Dzisiaj nocuje w domu. To gdzie ta Ala?
- Nie wiem sprawdź w bufecie.
Tak jak przypuszczał Sebastian Marek zastał Alę w bufecie razem z Izą i Elą, ale na szczęście nie było z nimi Ulki. Szybko wytłumaczył im jak przedstawia się sprawa, a one obiecały pomóc Markowi i zająć się Ulą.
Przed 14 według ustaleń dziewczyny zabrały Ulę na kawę i pogawędkę, a Marek zabierając ze sobą Sebastiana miał czas, aby zająć się organizacją przyjęcia zaręczynowego.
- Stary nie poznaje cię. Jeszcze niedawno Paulina nie mogła się niczego doprosić, a teraz sam wszystko organizujesz.
-Bo teraz mi zależy. Bardzo zależy i pamiętaj nic nie mów Wioli. Palnie coś Uli i nici z niespodzianki.
- Obiecuje Wiolka dowie się dopiero jak będziemy mieli wychodzić.
Godzinę później Marek miał już wszystko ustalone pozostało mu tylko zaprosić gości i wrócić do salonu Apart po upatrzony drobiazg.

Po pracy pojechali prosto do Rysiowa i kancelarii parafialnej. Proboszcz okazał się wyrozumiały, wysłuchał ich, pogratulował i zapisał termin ślubu w księgach. Przypomniał tylko, aby jak najszybciej Marek dostarczył metrykę chrztu i bierzmowania oraz wysłał ich na nauki przedślubne.
A kiedy dotarli do domu Uli Jasiek robił właśnie na podwieczorek naleśniki, czyli swoje popisowe danie. Była też Kinga, a Marek korzystając z chwilowej nieobecności Uli i Beatki w salonie zaprosił Józefa, Kingę i Jaśka na przyjęcie zaręczynowe.
- Tylko Ula nic nie wie chcę zrobić jej niespodziankę. Mówię teraz póki nie ma też Beatki mogłaby zdradzić coś Ulce.
- Betti możesz się nie martwić ona umie dotrzymać obietnicy – zapewnił Jasiek.
Później jeszcze Ula zrobiła dla wszystkich kolację na gorąco i dopiero, wtedy Marek odjechał obiecując Uli, że przyjedzie po nią nazajutrz o 7.
Co prawda Ula zapewniała Marka, że może przecież przyjechać z Maćkiem, ale Marek się uparł.
- Kochanie nie odbieraj mi tej przyjemności. Pamiętam jak bardzo zazdrościłem, kiedy to Piotr przywoził cię do firmy i tak bardzo chciałem być na jego miejscu. Teraz rozumiesz, dlaczego chcę przyjechać po ciebie.
Wtorek i środa minęła im podobnie on przyjeżdżał rano do Rysiowa i zabierał Ulę do pracy, a popołudniem odwoził do Rysiowa i wieczorem wracał do siebie.

Nadszedł w końcu czwartek dzień ich przyjęcia zaręczynowego. Ula ciągle była przekonana, że to tylko kolacja i noc w hotelu. I nawet nie przypuszczała, jaka miła niespodzianka czeka na nią wieczorem. Po pracy wstąpili jeszcze po rzeczy na Sienną i pojechali do hotelu Westin.
Gdy się już zameldowali boy hotelowy zabrał ich bagaż do pokoju, a Marek Ulę na ostatnie piętro.
-Kochanie nie marudź tylko chodź. Później obejrzymy pokój –powiedział Marek ciągnąc Ulę w lewą stronę.
- Marek, ale restauracja jest tam na prawo.
- Ale my nie idziemy do restauracji kochanie. Zarezerwowałem dla nas osobna salę.-powiedział i otworzył jedne z drzwi.
- Niespodzianka usłyszała Ula i zobaczyła swoją rodzinę, przyjaciół i rodziców Marka, a na ścianie widniał duży plakat prawdopodobnie wykonany przez Beatkę


 „ PRZYJĘCIE ZARĘCZYNOWE ULI I MARKA”

- Kochanie były oświadczyny, więc teraz czas na przyjęcie zaręczynowe- powiedział Marek zaskoczonej Uli, a z wazonu wyciągnął duży i piękny bukiet kwiatów.
- Ula szczęście TY moje – zaczął Marek. Jesteś największym moim skarbem, wypełniasz moje marzenia, sny, myśli i całą moja osobę i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Twoje niebieskie oczy i cudowny szczery uśmiech są najpiękniejsze i dla nich warto żyć. I przy tobie dopiero zrozumiałem, czym jest miłość i spełnienie. Ula wyjdziesz za mnie?
-Ale już mi się oświadczyłeś.
- Wiem, ale tak mocno cię kocham, ze mógłbym robić, to codziennie.
- Tak Marku wyjdę za ciebie i jestem najszczęśliwsza osobą na świecie, ponieważ mam ciebie. I kocham cię i nikt i nic tego nie zmieni.
- Proszę skarbie, a to dla ciebie –powiedział i wyciągnął z kieszeni i otworzył aksamitne pudełeczko. Ja wiem, że takie rzeczy cię nie interesują, ale zobaczyłem to, gdy zamawialiśmy obrączki i nie mogłem się powstrzymać od kupna. Ten kamień jest prawie tak piękny jak twoje oczy.
A oczom Uli ukazał się zestaw biżuterii kolczyki i naszyjnik z białego złota z szafirem.
-Marek, to najpiękniejsze rzeczy, jakie widziałam. Dziękuję kochanie.
A później przyszedł czas na toast i zabawę.
Do pokoju wrócili po północy zmęczeni, ale szczęśliwi.
- Kochanie mamy jeszcze jeden powód do świętowania. Dzisiaj właśnie minie rok jak się poznaliśmy- powiedział Marek
- A więc pamiętałeś.
-Kochanie jak mógłbym zapomnieć.

Piątek i cały weekend zapowiadał się pogodnie i ciepło. Z hotelowego pokoju wyszli, więc radośni z perspektywą miłego spędzenia czasu w SPA. Przed wyjazdem odwiedzili jednak jeszcze pocztę mieli, bowiem do wysłania kilkanaście listów. Niektórzy już nazajutrz dostali niecodzienne przesyłki, a ich telefony rozdzwoniły się od zaskoczonej rodziny i znajomych.




Pobyt w SPA okazał się bardzo udany. Było jeszcze wystarczająco ciepło, aby można było kąpać się w
jeziorze i poleżeć na plaży, a wieczorami chodzić na długie spacery do pobliskiego lasu. Najbardziej jednak Marek lubił zabierać Ule na kryty basen.  Ula jak przystało na zodiakalne ryby czuła się w wodzie znakomicie. Świetnie pływała, bawiła się i pluskała jak dziecko, a w kostiumie wyglądała niczym nimfa wodna. Marek doskonale widział te zazdrosne spojrzenia innych mężczyzn, gdy to on brał Ule w ramiona i całował. I jeszcze jedno Markowi się podobało i dziwiło. Ula była pierwszą kobieta, która nie marudziła, zawsze była zadowolona i nie ciągała go po sklepach, salonach kosmetycznych czy masażach. I to on musiał namawiać Ulę, aby skorzystała, chociaż z część oferty proponowanych w SPA. Czas pobytu upłynął im szybko i miło, a w niedzielny poranek udali się w stronę Skierniewic.